Profesjonalizmem badanych. Nawet gdy pytaliśmy o ich opinie, zawsze odpowiadali mocno osadzeni w swoich zawodowych rolach. Pamiętajmy, że badania obejmowały relacje między firmami a regulatorami, wewnątrz sektora. A to już bardziej świat biznesu.
Nie ma biznesu bez ludzi. A ci, nawet gdy mówimy o profesjonalistach, mają swoje przemyślenia, opinie, coś im się może podobać mniej lub bardziej.
Nie twierdzę, że relacje nadzór — rynek są zupełnie pozbawione komponentu emocjonalnego, ale myślę, że mają bardziej długoterminową orientację. Dlatego oceny ankietowanych nie opierały się o to, co dzieje się w danym momencie, o bieżącą sytuację. Z natury rzeczy wszystkie sektory regulowane są mocno ustrukturyzowane, co dotyczy również wymiany informacji. Tam kontrola idzie ręka w rękę z dialogiem. I chyba ta struktura trochę spłaszcza poziom emocji.
Czytaj też: Julia Kołodko: „Jesteśmy zaprogramowani, by panikować”
Jednak to nie one przesądzają, czy komuś ufamy?
Zaufanie ma trzy komponenty. Pierwszy dotyczy wiedzy i kompetencji, czyli po prostu oceniamy, na ile druga osoba albo instytucja jest w stanie dowieźć to, do czego jest powołana; czy jest kompetentna i czy umie. Bez tego kompetencyjnego elementu, który dotyczy też relacji między ludźmi, zaufanie nie zaistnieje. Drugim jest element dobrej woli; czy mam wrażenie, że druga strona uwzględnia w swoim działaniu mój (albo mojej organizacji) interes. Komponent dobrej woli w zaufaniu jest znacznie mniej wymierny od pierwszego, ponieważ dotyczy intencji drugiej strony. Trzeci komponent, ciekawy i bardzo miękki, dotyczy wartości i etyki: czy osoba/organizacja po drugiej stronie kieruje się wartościami, z którymi się zgadzam, czy postępuje etycznie.
Niektórzy szefowie czy właściciele organizacji wychodzą jednak z profesjonalnej roli — wystarczy spojrzeć, co piszą w mediach społecznościowych, żeby zwątpić np. w ich dobrą wolę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS