A A+ A++

W życiu człowieka jest kilka przełomowych momentów, doświadczeń. Kiedy w naszej wędrówce dochodzimy do rozstaju dróg i musimy wybrać, w którą stronę chcemy dalej pójść. Te rozstaje to życiowe kryzysy. Sposób, w jaki sobie z nimi poradzimy, będzie kształtował naszą dalszą podróż. Czy weźmiemy ze sobą mapę, na której zaznaczymy, dokąd chcemy dotrzeć, czy będziemy mieć potrzebne rzeczy i umiejętności, by tę podróż odbywać, u kresu zadecyduje o poczuciu satysfakcji i spełnienia. O poczuciu, że choć cel był znany od początku, czyli podróż do kresu naszego życia, to było warto.

Zadanie na pierwszą połowę życia

Carl Gustaw Jung widział pierwszą połowę dorosłego życia jako zadanie osadzenia się w świecie. Zdobywamy pozycję społeczną, budujemy relacje: intymne, społeczne, zawodowe. Te wszystkie cele i zadania wymagają od nas przystosowania do świata zewnętrznego, do reguł życia społecznego. Uczymy się je identyfikować i w nich poruszać. Przystosowanie i adaptacja do świata społecznych reguł kształtuje i rozwija w nas personę, maskę. Część, która jest efektem kompromisów, jakie zawieramy ze światem zewnętrznym. Aby się przystosować, ukrywamy różne nasze pragnienia, potrzeby, rezygnujemy ze zrobienia czegoś, postawienia na swoim.

Potrzebujemy rozwinąć w sobie umiejętność dopasowywania się, spełniania oczekiwań innych i grania według reguł zewnętrznego świata. W dylemacie, czy powiedzieć głośno, co myślę, czy powiedzieć coś, co jest oczekiwane i zrealizować swój cel, często wybieramy drugie rozwiązanie. Jesteśmy bardziej skłonni poświęcić swoje potrzeby na rzecz celów adaptacyjnych. W zamian zyskujemy zakotwiczenie w świecie społecznym, czasem oznaczające prestiż, pozycję, bogactwo, rodzinę. Cena, jaką płacimy, to zagubienie kontaktu z naszymi indywidualnymi potrzebami, wartościami, naszym indywidualnym, osobnym światem. Z tym, kim jesteśmy poza światem społecznym. Choć nie zawsze udaje nam się w tym świecie odnaleźć czy osadzić, czasem od początku idziemy z nim na wojnę.

Nie chcemy się ugiąć, dopasować, zrezygnować z części siebie, własnych marzeń, planów. Jednak nasza energia i uwaga są w tym okresie zwrócone na zewnątrz, do świata. To doświadczenie zysków. A dzięki doświadczeniu ceny, jaką zapłaciliśmy, wiemy, na co nas stać, w czym jesteśmy dobrzy, jakie są reguły. To czas, w którym skonfrontowaliśmy z rzeczywistością nasze wyobrażenia o życiu i nas samych, staraliśmy się spełnić oczekiwania swoje i innych. Z perspektywy cyklów życia człowieka to jest nasze zadanie na pierwszą połowę życia. Sukcesy, ale i często gorzkie lekcje domagają się jednak podsumowania.

Jakbyśmy byli zawieszeni

W kryzysie wieku średniego, pisze psycholog Daniel Levinson, który zajmuje się zagadnieniem kryzysu, zaczyna pojawiać się opozycja: zaangażowanie w świat versus oddzielenie. Aby ten konflikt rozwiązać, aby dokonać podsumowania, rekonstrukcji naszej tożsamości według pełniejszych, bardziej zgodnych z naszym indywidualnym Ja reguł, musimy się trochę ze świata wycofać. By odkryć i zrozumieć, kim jesteśmy i o co nam w życiu naprawdę chodzi, potrzebujemy dla siebie przestrzeni. W przełomie połowy życia nasza uwaga i energia są bardziej skierowane do wewnątrz. Zaczyna nam towarzyszyć doświadczenie związane z końcem, śmierć rodziców, przyjaciół, rozpad związku, bo parter/partnerka zaczyna nowe życie, radząc sobie z własnym kryzysem.

Pewne możliwości i drogi się przed nami zamykają: posiadania dzieci, zrobienia kariery, zaczynają awansować młodsi, na spełnienie młodzieńczych marzeń może robi się za późno. Odkrywamy, że przekonania o tym, że wszystko jest możliwe, że wszystko jeszcze przed nami, są iluzją. Czasem z całą bezwzględnością jawi nam się nasza skończoność. Że nastąpi kiedyś kres naszych dni. Pojawiają się pytania, co chcę z tym życiem, które mi zostało, zrobić.

Zaczynamy kwestionować sposób pojmowania samego sobie, strategie stosowane dotychczas w życiu podlegają rewizji. Nie chcemy tak dalej żyć, coś nas uwiera. Pytania: Po co to wszystko? Jaki to ma sens? Kim ja jestem? O co mi chodzi w życiu? Co jest ważne? Gdzie ja jestem? – stają się dziwnie bliskie. Czasem jednak ich sygnałem są tylko stany emocjonalne, nie słyszymy ich. Doświadczamy dojmujący niepokój, irytację, przygnębienie. Nie rozumiemy, co się z nami dzieje, skąd te emocje.

Istnieje duża pokusa usunięcia tego dyskomfortu. Zaprzeczeniem pozwalającym nam tkwić w przekonaniu, że nic się nie zmieniło, ja się nie zmieniłem. Żyjemy, jakbyśmy byli zawieszeni. Możemy uciekać, używać sarkastycznego, prześmiewczego tonu wobec „kryzysu wieku średniego” i etykietować go kryzysem wynalezionym przez kolorowe magazyny i nową religię – psychologię. Możemy wykorzystywać stare sposoby radzenia sobie z podobnymi kryzysami: więcej pracujemy, stosujemy używki, romansujemy, używamy swej władzy i pozycji, by umocnić się jeszcze bardziej. Możemy próbować uciec do przodu; zaczynamy nowe przedsięwzięcie, nowy związek, zmieniamy ideologię.

Czasem idziemy na terapię w poczuciu, że potrzebujemy zrozumieć, co tak naprawdę się z nami dzieje. I nie chodzi o to, który z tych sposobów jest lepszy, a który gorszy. One wszystkie pokazują, że to często trudne dla nas doświadczenie. Nie ma jednej odpowiedzi, jak wobec przemian połowy życia się ustawić. Kto miałby o tym decydować? To my przecież, bez względu na to, jaką wybierzemy drogę, poniesiemy konsekwencje jej wyboru. Jednak wejście w ten czas bardziej świadomie, z ciekawością i odwagą, daje nam szansę zbudowania autentycznej relacji z samym sobą i przeżycia następnych lat z poczuciem sensu i satysfakcji.

Coś zostało do odkrycia

To może być taki czas, w którym patrzymy na siebie, będąc z jednej strony w kontakcie z tym, co przeżywamy, co myślimy o świecie, o sobie, o innych, a z drugiej staje nam się dostępna perspektywa bardziej uniwersalna. Odkrycie w biografiach, filmach, mitach fragmentów własnego losu przynosi rozumienie i łagodzi towarzyszącą nam samotność. W tym zderzeniu własnej historii z historią innych wyłaniają się nasze odpowiedzi. Mamy szansę lepiej rozumieć motywy naszych działań, czego potrzebujemy w życiu.

Odkrywamy, że to, co pozostawało w cieniu, co było ukryte, choć bolesne i wstydliwe, jest częścią nas. Jest także częścią kondycji ludzkiej. Pytania, na jakie muszę sobie odpowiedzieć, brzmią: co chcę zrobić z tą wiedzą o sobie; jak bardziej świadomie używać tych części siebie, motywów działania, jak chcę zaspokajać swoje potrzeby – teraz, mając kolekcję tych różnych doświadczeń? Co jest dla mnie ważne, nie w kontekście relacji ze światem, ale w kontekście relacji z samym sobą (choć czasem trudno te aspekty rozdzielić)? Jakie są moje wartości?

Docieranie do odpowiedzi na te pytania często prowadzi do zmiany priorytetów życiowych, przewartościowujemy różne aspekty naszego życia. Często ważne stają się relacje, rewizji podlegają nasze znajomości i przyjaźnie. Istotne stają się dla nas inne aspekty relacji: porozumienie, autentyczność, wymiana, wzajemność. Bywa, że zrywamy wieloletnie przyjaźnie. Kiedy zaczynamy ujawniać te części siebie, które były ukryte lub które zaczynamy rozwijać, okazuje się, że nie potrafimy się w tej relacji odnaleźć. Refleksja nad tym, o czym marzyliśmy, jakie były nasze aspiracje u progu dorosłości, a co udało nam się osiągnąć, czasem prowadzi do zwrócenia się ku tym marzeniom z poczuciem, że to ostatnia szansa, by je zrealizować. Zaczynamy malować, grać, podróżować. Może pierwszy raz z poczuciem, że nie musimy nikogo pytać o przyzwolenie.

Czasem kryzys prowadzi do radykalnej zmiany stylu życia, celów życiowych, decyzji o budowaniu nowej tożsamości, spójnej, bardziej autentycznej. Takie rozwiązanie kryzysu jest charakterystyczne dla syndromu Gauguina, jednego z syndromów przełomu połowy życia opisywanych w książce „Psychologia przełomu połowy życia” przez psychologa Piotra Olesia.

Biografia Paula Gauguina ukazuje nam jeden ze scenariuszy, według którego kryzys wieku średniego może być rozwiązywany. Jego istotą staje się właśnie dość gruntowne zerwanie z dotychczasowym stylem życia, dominującą aktywnością, jednak to, co jest istotne, to zmiana na głębszym poziomie, powiązana z przewartościowaniem, zmianą priorytetów. Wiąże się z wypracowaniem nowych wartości, zredefiniowaniem siebie prowadzącym do poczucia zgodności z własnym Ja i doświadczenia wynikającej z tego wolności. Zmiana ta jednak jest częścią i konsekwencją radykalnej zmiany sytuacji życiowej. Porzucamy dotychczasowe życie i budujemy zupełnie nowe od początku. Ta przemiana jest dramatem jednego aktora, tę decyzję podejmujemy sami i ponosimy jej konsekwencje.

Droga, podczas której dokonujemy dekonstrukcji naszego życia, może być zatem i szansą, i pułapką. Pułapką, gdy jest impulsywnym aktem podejmowanym w uniesieniu i uwiedzeniu nowymi możliwościami. Podobnie jak w stanie manii – nie widzimy wówczas zagrożeń, kosztów, tego, co dobre i wartościowe w naszym życiu, odcinamy się od wszystkiego. Może ten stan dodaje nam odwagi? Często nie chcemy się tym motywom i planom przyglądać, jakbyśmy się bali, że na trzeźwo nie damy rady. Wówczas istnieje ryzyko, że burząc nasze dotychczasowe życie i idąc w nowe, dokonaliśmy bardzo powierzchownej przebudowy. Motywem była ucieczka od pytań, od przeczucia, że bilans dotychczasowego życia jest ujemny. A takie przeczucia towarzyszą nam nieuchronnie, gdy patrzymy na to, co za nami.

Każdy z nas ma niewykorzystane szanse, utracone możliwości. I często w pierwszej fali nadciągającego bilansu czterdziestolatka tylko ta perspektywa jest nam dostępna. Jednak dzięki poprzyglądaniu się temu, co nas tak pcha do zmiany, co budzi te trudne emocje: żalu, frustracji, złości czy smutku, może zobaczymy naszą sytuację w pełni wraz z tym, co osiągnęliśmy, co nam się udało, co odkryliśmy w sobie, w innych, w świecie. Odkryjemy, co rzeczywiście jest ważne, co daje nam sens. Zakres zmian, jaki wprowadzimy w życie swoje, a nieuchronnie i tych, którzy są z nami bardzo blisko, powinien być wnioskiem z tej refleksji. Da nam szansę dopłynąć do tego brzegu, do którego chcieliśmy. A u kresu podróży, choć będzie żal, że nie popłyniemy dalej, może doświadczymy, że ta podróż była dobra i miała sens.

Nie wszystkim te doświadczenia i pytania wydadzą się znajome. Badania pokazują, że jest wiele osób, które nie doświadczają momentu przełomu połowy życia jako znaczącego kryzysu i nie wprowadzają w swoim życiu istotnych zmian. Co więcej, wcale nie muszą być pod koniec życia sfrustrowani i rozgoryczeni. Jednak tym z nas, którym pytania egzystencjalne nie dają spokoju, mogą pomóc podjąć próbę przyjrzenia się temu, kim jestem, gdzie jestem, dokąd i w jaki sposób chcę zmierzać.

Czytaj więcej: Starość? Może nas nie rozpozna i po nas nie przyjdzie?

Dr Agata Wytykowska-Kaczorek – psycholog, terapeuta poznawczo-behawioralny oraz terapii schematów. Pracuje na Uniwersytecie SWPS na Wydziale Psychologii; [email protected]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSylwester 2020 w Zakopanem jak nigdy …. z humorem
Następny artykułPierwszy kraj na świecie zatwierdził szczepionkę koncernu AstraZeneca i Uniwersytetu Oksfordzkiego