A A+ A++
Kryzys w Chinach. Bank centralny ściął stopy procentowe
fot. Thomas Peter / / Reuters

Podczas gdy niemal na całym świecie banki centralne podnoszą
stopy procentowe, walcząc z najwyższą od dekad inflacją, Ludowy Bank Chin
niespodziewanie ściął koszt pieniądza, by pobudzić słabującą gospodarkę. Ale
obniżka nie jest remedium na problemy Państwa Środka.

Po tym, jak światło dzienne ujrzały oficjalne dane
makroekonomiczne za czerwiec, wielu analitykom wydawało się, że chińska
gospodarka najgorsze ma już za sobą i znajduje się na ścieżce ożywienia po
wyjściu z szeroko zakrojonych, długotrwałych lokalnych lockdownów, które władze
nakładały na miliony mieszkańców Państwa Środka w okresie od marca do maja.
Jednak polityka zero Covid wcale nie odeszła do lamusa, a aktywność gospodarcza
i społeczna nadal jest regularnie zaburzana przez tymczasowe zamknięcia
osiedli, dzielnic czy nawet całych miast, choć nie tak spektakularne jak
kilkudziesięciodniowy lockdown Szanghaju przed kilkoma miesiącami.

Efekty widać w danych makro za lipiec. O słabości chińskiej
gospodarki świadczą m.in. niewielki import, niska inflacja bazowa, rachityczna
akcja kredytowa oraz gorsze od oczekiwań odczyty dynamiki sprzedaży
detalicznej, produkcji przemysłowej i inwestycji w aglomeracjach miejskich, a
także kolejne statystyki ilustrujące skalę załamania rynku nieruchomości.

W minionym miesiącu do ChRL trafiły towary za niespełna 232
mld dol., nieco mniej niż w czerwcu i niewiele więcej niż w lipcu 2021 r.
Zważywszy na szybki wzrost cen na światowych rynkach wzrost importu o raptem
2,3 proc. oznacza, że realnie jego wartość spadła, a za Mur dotarło faktycznie
mniej dóbr niż rok temu. I choć protekcjoniści zapewne uznaliby tę informację
za pozytywną, to rzeczywistość jest inna: statystyki handlu zagranicznego
wpisują się w szerszy obraz świadczący o słabości popytu wewnętrznego – konsumpcyjnego
i inwestycyjnego – w Państwie Środka
.

Potwierdzają to m.in. dane o inflacji, opublikowane w
ubiegłym tygodniu. Wzrost cen konsumpcyjnych był co prawda w lipcu najszybszy
od dwóch lat, ale wyniósł raptem 2,7 proc. w skali roku, a za wzrost
odpowiadały przede wszystkim drożejące paliwa i żywność. Tymczasem inflacja
bazowa nie dobiła nawet do 1 proc. W przeciwieństwie do władz krajów
europejskich czy USA politycy chińscy nie zdecydowali się w obliczu pandemii na
wdrożenie potężnego programu stymulacyjnego, zasilającego budżety gospodarstw
domowych. Wsparcie było relatywnie niewielkie i skierowane głównie do firm.
Brak wewnętrznej presji na wzrost cen nie powinien zatem dziwić.

Wyraźnie hamowała również inflacja producentów. Jeszcze w
październiku jej dynamika roczna sięgała 13,5 proc., przed miesiącem było to
już tylko 4,2 proc.

Bankier.pl na podstawie danych chińskiego urzędu statystycznego

Najniższa w historii porównywalnych danych sięgających 2017
r. okazała się dynamika nowego finansowania realnej gospodarki. Na początku
kwartału za Murem tradycyjnie udzielanych jest mniej kredytów, ale tegoroczny
wynik był o ponad jedną trzecią niższy niż rok wcześniej. Pożyczać nie chciały
ani chińskie firmy, które nie inwestują w obliczu kulejącego popytu w kraju i
nadchodzącego osłabienia popytu za granicą, ani zwykli obywatele, obserwujący
zapaść na rynku nieruchomości czy pogorszenie sytuacji i perspektyw na rynku
pracy.

Równocześnie (chwilowo?) osłabł drugi silnik, który pompował
w maju i czerwcu wartość najszerszego wskaźnika zadłużenia publikowanego przez
Ludowy Bank Chin. W lipcu władze wyemitowały obligacje za 400 mld juanów wobec
1,6 bln juanów miesiąc wcześniej. Przypuszczalnie lokalne „samorządy”
wyczerpały limity narzucone przez centralę i muszą poczekać na zielone światło,
by móc pozyskać od inwestorów kolejne poważne środki.

Bankier.pl na podstawie danych Ludowego Banku Chin

O ile skala „finansowania realnej gospodarki” rozczarowała,
najwyższa od kwietnia 2016 r. była podaż pieniądza. Agregat M2 wzrósł o 12
proc. w porównaniu do analogicznego miesiąca ubiegłego roku. Roztropni
Chińczycy wolą nie zwiększać bieżących wydatków, gromadzą za to coraz większą
górę oszczędności
. Dodatkowo władze w Pekinie wsparły biznes obniżkami
podatków, dzięki czemu mniej środków trafia do publicznej kasy, a więcej
zostaje na kontach firmowych. W efekcie system finansowy jest zalany płynnością
– pieniędzmi, których „nikt nie chce”. Inwestorzy na całym świecie mogą sobie
zadawać pytanie, dokąd tym razem doturla się „wielka kula” chińskiego kapitału.

Statystycy z Pekinu kolejne złe wieści przekazali opinii
publicznej w poniedziałek. Sprzedaż detaliczna wzrosła w lipcu o 2,7 proc. rdr
wobec oczekiwanych 5 proc. i 3,1 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej.
Produkcja przemysłowa również zwiększyła się w porównaniu rocznym wolniej niż w
czerwcu (o 3,8 proc. vs 3,9 proc.) i rozczarowała analityków (konsensus: 4,5
proc.). Spadła także dynamika inwestycji w aglomeracjach miejskich (5,7 proc.
rdr w okresie styczeń-lipiec wobec 6,1 proc. od stycznia do czerwca), mimo że
ekonomiści oczekiwali jej utrzymania na niezmienionym poziomie.

Zaskoczeniem nie były za to kolejne fatalne dane z rynku
nieruchomości. Inwestycje w sektorze zmniejszyły się o przeszło 12 proc. rdr,
najmocniej w tym roku. O 45 proc. spadła powierzchnia rozpoczynanych budów –
tak silnego załamania nie odnotowano od blisko dekady
. O blisko 40 proc. niższa
niż przed rokiem i porównywalna do kwietnia i maja, była powierzchnia mieszkań
oddanych do użytku. Po czerwcowym, postlockdownowym (przynajmniej w Szanghaju)
odbiciu nie było również śladu w lipcowych danych o sprzedaży mieszkań, która okazała
się o ok. 30 proc. mniejsza niż rok wcześniej.

Bankier.pl na podstawie danych chińskiego urzędu statystycznego

Czarę goryczy mogły przelać statystyki bezrobocia. W
ostatnich latach chińscy politycy, na czele z przewodniczącym ChRL Xi
Jinpingiem i premierem Li Keqiangiem, wielokrotnie podkreślali, że to sytuacja
na rynku pracy, a nie np. wskaźnik PKB, powinna być głównym wyznacznikiem tego,
w jakiej kondycji jest chińska gospodarka i na ile skuteczna jest polityka
władz. O ile w lipcu stopa bezrobocia spadła do 5,4 proc. z 5,5 proc. w czerwcu
i 6,1 proc. w kwietniu, to niepokój decydentów mógł wzbudzić najwyższy w
historii poziom bezrobocia wśród osób w wieku 16-24 lata, w przypadku których
wyniósł niemal 20 proc.

Warto przy tym pamiętać, że wskaźnik jest wątpliwą miarą
sytuacji na rynku pracy „z chińską charakterystyką”, gdzie w skład siły
roboczej wchodzi grupa kilkuset milionów pracowników migrujących, niezbyt
dobrze reprezentowanych w próbie badawczej.

Z drugiej strony powyższe wyliczenia absolutnie nie
oznaczają, że co piąty młody Chińczyk jest bezrobotny. Statystyka odnosi się
bowiem (zgodnie z międzynarodowymi standardami) do osób aktywnych zawodowych, a
rosnący odsetek osób w tym wieku kontynuuje edukację (już ok. 60 proc. wybiera
się na studia wyższe) i do tej grupy się nie zalicza. Wielu zapewne pracuje na
czarno, np. udzielając korepetycji, i nie przyznaje się do tego ankieterom,
ponieważ działalność znalazła się na cenzurowanym po tym, jak władze uznały, że
przyczynia się do zapaści demograficznej.

To właśnie kolejne kampanie polityczne, w ramach których
władze ograniczyły możliwość funkcjonowania na dotychczasowych, luźnych
zasadach firmom z sektora edukacji czy technologii konsumenckich, przyczyniły
się do spadku liczby miejsc pracy dla coraz lepiej wykształconych młodych
Chińczyków. A mają oni zbyt wysokie aspiracje i na tyle przyzwoitą sytuację
finansową, że nie chcą wykonywać tak wyczerpujących i żmudnych prac jak ich
rodzice czy dziadkowie. Problem bezrobocia młodych jest bez wątpienia znaczący i
dostrzegany zza murów Zhongnanhai
.

Polityka monetarna nie rozwiąże problemów chińskiej gospodarki

Zgodną z podręcznikiem standardową reakcją na słabość popytu
jest luzowanie polityki pieniężnej. Koszt pieniądza spada, a wraz z nim rośnie
skłonność do pożyczania i wydawania. Na taki krok – po raz pierwszy od stycznia – właśnie zdecydował się Pekin. W poniedziałek Ludowy Bank Chin (PBOC) ściął o
10 punktów bazowych (do 2,75 proc.) oprocentowanie środków udostępnianych
bankom komercyjnym na rok w ramach narzędzia MLF (medium-term lending facility)
oraz siedmiodniowych reverse repo (do 2 proc.). Decyzja zaskoczyła analityków, którzy
spodziewali się pozostawienia stóp procentowych bez zmian.

Skala obniżki jest jednak nieznaczna, a sama zmiana kosztu
pieniądza w banku centralnym ma w Chinach ograniczone przełożenie na realną
gospodarkę
. Dlatego decyzję Ludowego Banku Chin, oficjalnie podlegającego
rządowi w Pekinie, należy postrzegać jako symboliczne dołączenie władz
monetarnych do walki z gospodarczym marazmem.

Za Murem wpływają one bowiem na podaż kredytu nie poprzez
stopy procentowe, ale zalecenia dla banków, w których określają oczekiwany
poziom aktywności kredytowej. Sytuację komplikują jednak inne regulacje,
wymagające od bankierów selekcji potencjalnych klientów. Najwięksi
kredytobiorcy (obok deweloperów), czyli firmy państwowe nie muszą specjalnie przejmować
się kosztem kredytu, bowiem zysk nie jest głównym celem ich działalności, a
zobowiązania są po prostu rolowane – stare pożyczki spłaca się dzięki nowym.

Bardziej znaczące poluzowanie polityki monetarnej mogłoby
być nie tylko nieskuteczne, ale wręcz szkodliwe. Pozostałe główne banki
centralne świata, m.in. Fed, EBC, BoE czy SNB, podnoszą stopy procentowe i
zasysają kapitał do swoich krajów. Przeciwne nastawienie Chińczyków zwiększa
presję na odpływ środków zza Muru i osłabienie juana. A to prosta droga do
destabilizacji krajowego systemu finansowego.

Jednak istotniejsze są zapewne czynniki wewnętrzne.
Zdecydowana obniżka kosztu pieniądza pogłębiłaby nierównowagi w chińskiej
gospodarce
– wsparła kredytobiorców i eksporterów (głównie firmy) kosztem
oszczędzających i konsumentów, czyli gospodarstw domowych. Tymczasem tamtejsi
politycy i ekonomiści od lat wskazują, że dotychczasowy model gospodarczy,
oparty na finansowanych na kredyt inwestycjach oraz eksporcie, wyczerpał się i
czas go zastąpić nowym, w którym pierwsze skrzypce ma odgrywać konsumpcja.

Bankier.pl na podstawie danych chińskiego urzędu statystycznego

Na razie efekty są marne, a odkąd wybuchła pandemia Covid-19
budowa infrastruktury i sprzedaż za granicę znów są absolutnym fundamentem
wzrostu gospodarczego. Choć warto podkreślić, że Xi Jinping postawił przed sobą
i swoimi ludźmi nie lada wyzwanie, próbując skierować chińską gospodarkę z
powrotem na ścieżkę szybkiego wzrostu nie poprzez wywołanie boomu na rynku
mieszkań oraz nie sięgając po potężne programy stymulacyjne.
Przynajmniej na
razie.

W Chinach to nie wysoka cena pieniądza jest barierą
rozwojową dla firm
, które mogą liczyć na pozytywną decyzję kredytową (a nie
wszyscy cieszą się tym przywilejem). Biznes rozumie, że nie warto zaciągać
kolejnych gigantycznych zobowiązań, by zwiększyć produkcję, skoro w kraju i za
granicą może zabraknąć nabywców gotowych zapłacić za towar odpowiednią cenę. A
przecież chińskie władz od lat wspierały rozbudowę mocy produkcyjnych
przedsiębiorstw, które rozrosły się do rozmiarów dalece przekraczających potrzeby
rynku wewnętrznego. Tymczasem odbiorcy z pozostałych rynków coraz boleśniej
odczuwają inflację i obawiają się recesji.

Polityka zero Covid, problemy na rynku nieruchomości i brak
wiary w poprawę sytuacji w najbliższej przyszłości ukróciły również kredytowe
szaleństwo wśród zwykłych Chińczyków. Okazuje się, że na inwestycji w
mieszkanie można stracić, ba!, można latami czekać na lokal, spłacając kredyt
hipoteczny, i zostać z niczym. Z kolei marne nastroje i obawy przed gorszym
jutrem zachęcają do powiększenia finansowej poduszki bezpieczeństwa, co
najłatwiej zrobić ograniczając konsumpcję. Więc firmy nie inwestują itd.

W efekcie gospodarka Państwa Środka nie może się wyrwać z
zaklętego kręgu niskiej konsumpcji i wciąż musi polegać na pompowaniu długu i
nadwyżce w handlu zagranicznym
. Władze w Pekinie mają do wyboru albo dalej
kopać tę puszkę (czy też jak powiedzielibyśmy nad Odrą: stosować metodę klina
klinem) i trwać przy niewydolnym modelu, ryzykując poważny kryzys lub dekady
stagnacji na wzór japoński, albo wprowadzić odważne reformy i zrezygnować z
polityki, która wywindowała biedne państwo do poziomu globalnego mocarstwa i
jest fundamentem fortun elit.

Same obniżki stóp nie tylko nie rozwiązują strukturalnych problemów
chińskiej gospodarki, ale nie przyczynią się również do rozwiązania kluczowych
problemów bieżących. Nie zmienią bowiem stanowiska Xi Jinpinga w sprawie
utrzymania polityki zero Covid, załamania na rynku nieruchomości czy
powstrzymania ekspansji części sektora prywatnego, który nie realizuje wizji
Wielkich Chin pod przywództwem lidera nieustępującego Mao Zedongowi.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJezdnię blokował ładunek z oczyszczalni ścieków? – FILM
Następny artykułSpółki Skarbu Państwa drogą PiS-u do milionów