Ograniczenie
zarówno dużych inwestycji deweloperskich, jak i prywatnych przedsięwzięć
budowlanych, a co za tym idzie – spadek zleceń i rosnące koszty firm w tym
sektorze, to bezpośrednie przyczyny pogarszania się sytuacji na rynku pracy w
branży budowlanej. Według ekspertów będzie tylko gorzej.
Jak twierdzi prof.
Waldemar Rogowski, główny analityk BIK i BIG InfoMonitor, wzrost liczby firm z
problemami w branży budowlanej wynika z dużego ograniczenia inwestycji zarówno
w sektorze prywatnym, jak i publicznym.
– Bezpośredni
wpływ na tę sytuację miał wzrost cen materiałów budowlanych, kosztów pracy i
energii – uważa Rogowski. – Negatywnie wpłynęła na to również
obecna sytuacja makroekonomiczna związana m.in. z wojną w Ukrainie, która
nasiliła niepewność, ograniczyła popyt i przyłożyła się do wzrostu inflacji.
Firmy deweloperskie ograniczyły liczbę planowanych inwestycji. Spadła też
liczba wydawanych pozwoleń na budowę. Niekorzystne zmiany na rynku
mieszkaniowym wywołane są także zmniejszoną zdolnością kredytową Polaków.
Wynagrodzenia w
budownictwie już nie rosną
Sytuacja ta
spowodowała, że pracownicy budowlani nie nalezą już do jednej najbardziej
poszukiwanych profesji na rynku pracy.
Według Jarosława
Wójcika, managera projektu Wielkiebudowanie.pl, dane opublikowane na
początku lutego wskazują, że zapotrzebowanie na pracowników budowlanych
zdecydowanie spadło. Jednak nie powinno to powiększać bezrobocia.
– Osoby, które tracą pracę w
budowlance, nie pozostają długo bez pracy – mówi Bankier.pl, Jarosław Wójcik. – Dość
szybko znajdują zatrudnienie w branży magazynowej lub w spedycji, która w
ostatnim czasie bardzo się rozwinęła. Nawet jeśli nie jest to dla nich równie
dobrze płatne zajęcie, to na pewno znacznie bardziej stabilne. Poza tym mimo
wzrostu płacy minimalnej zarobki w branży nie są już takie dobre jak jeszcze
dwa lata temu. Wiele wskazuje na to, że budownictwo wejdzie w szarą strefę, zwłaszcza małe
i średnie firmy. To również może się przekładać na pracowników, których
oficjalnie płace będą niskie, a reszta będzie płacona „pod stołem”. Jednak
średnie wynagrodzenia w budownictwie, nawet te nieoficjalne, już nie rosną.
Jesienią sytuacja jeszcze się
pogorszy
Jak twierdzi Jarosław
Wójcik, obecnie jest jeszcze ruch w wykończeniówce, bo to jest ostatnie ogniwo
procesu inwestycyjnego.
– Tu wciąż jeszcze 80
proc. firm szuka pracowników – mówi. – Jednak po sezonie
wiosennym i tu zrobi się równie źle jak w innych branżach. Nawet jeśli
nastąpi jakaś zmiana w gospodarce, to w budownictwie nieprędko nastąpi poprawa.
Aktualnie jeszcze 60-70 proc. firm budowlanych poszukuje pracowników. We
wrześniu lub październiku może to spaść nawet do 50 proc. Jedynie w
województwach opolskim, świętokrzyskim i lubuskim już teraz jedynie 30 proc.
rozgląda się za rękami do pracy. Dlatego słabo widzę przyszły rok. Zwykle
jeśli wzrastają zamówienia na budowę domów, to samo dotyczy także zamówień na
mieszkania. Jednak na razie wszystko idzie w złym kierunku. Jesienią
sytuacja może wyglądać jeszcze gorzej.
Kadra odpływa do
innych branż
Jak powiedziała
Bankier.pl Olga Nowakiewicz, recruitment
business parter dla sektora budowlanego w firmie Manpower, konsekwencje
wojny w postaci przerwanych łańcuchów dostaw, drastycznych podwyżek cen
materiałów i kosztów transportu to tylko niektóre wyzwania branży.
– Odpływ ukraińskich pracowników, inflacja, a
także niepewność otoczenia biznesowego i sytuacji geopolitycznej spowodowały,
że branża była zmuszona do renegocjacji kontraktów i ostrożności, także w
kontekście zatrudnienia – uważa. – Spowolnienie inwestycji
samorządowych i wyhamowanie sektora mieszkaniowego przyczyniło się do redukcji
zatrudnienia. Z uwagi na to obserwujemy też
odpływ kadry do innych branż.
Potrzebni
będą specjaliści od energooszczędnych technologii
Jak
twierdzi Olga Nowakiewicz, zauważalny jest także większy niepokój wśród
kandydatów związany z niepewną sytuacją ekonomiczną. Pomimo tego branża wciąż
odnotowuje rotację, a zapowiadana recesja nie wpływa istotnie na otwartość na
zmianę pracy.
– Jako
dodatkowy, kluczowy czynnik przy zmianie pracy pojawił się, obok wynagrodzenia,
portfel zamówień pracodawcy, który ma zagwarantować stabilne zatrudnienie przez
okres kryzysu – dodaje ekspertka Manpower. – Właściciele firm, aby zatrzymać pracowników,
pozostają skłonni do podnoszenie oferty, ale jedynie do wymiaru akceptowalnego
w siatce wynagrodzeń. Branża wciąż
odczuwa niedobór talentów w wąskich, branżowych specjalizacjach. Poszukiwani są
m.in. specjaliści przygotowujący roszczenia oraz eksperci BIM. Wzrost
zainteresowania inwestycjami w nowe, energooszczędne technologie, OZE
(odnawialne źródła energii) i WtE (Waste to Energy) przełoży się na
zapotrzebowanie na wysoko wykwalifikowaną kadrę do prowadzenia tych projektów.
Spowolnienie jeszcze
nie wszędzie widoczne
Jak powiedział
Bankier.pl Łukasz Iwaszkiewicz z Gdańskiego Urzędu Pracy, na razie nie widać tam
jeszcze spowolnienia w branży budowlanej.
– W styczniu ubiegłego
roku mieliśmy 21 ofert pracy m.in. dla robotników budowlanych, pomocników oraz
malarzy. W tym roku jest 30 propozycji pracy na podobnych
stanowiskach. To skok o blisko 30 proc. – mówi Iwaszkiewicz. – Jednak
Gdańsk jest dużym miastem, w którym nawet jeśli deweloperka się wycofuje, to
wciąż prowadzonych jest wiele inwestycji infrastrukturalnych, które potrzebują
pracowników. Dlatego spowolnienie w tej branży nie jest jeszcze takie widoczne.
Kryzys w budowlance nabiera tempa. Pensje już nie rosną, brakuje ofert pracy, a ma być jeszcze gorzej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS