Czy polska stała się niepostrzeżenie państwem opiekuńczym? – W Polsce funkcjonuje społeczna gospodarka rynkowa – przypomina Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Jak dodaje, koncepcja odnosi się do faktu, że państwo wyrównuje szanse – np. poprzez system podatkowy dokonuje redystrybucji dochodu. – W dobie kryzysu wywołanego pandemią to słowo nabiera też innego znaczenia. Mamy do czynienia z bezprecedensową skalą pomocy państwa na rzecz sektora przedsiębiorstw i na rzecz ochrony miejsc pracy – podkreśla szef PFR. Jednocześnie skala recesji jest największa od kilku dekad i uzasadnia to działanie.
– Skala finansowania jest adekwatna do problemu, który powstał w wyniku pandemii, czyli do skali zagrożenia dla stabilności funkcjonowania firm – mówi Paweł Borys. – Pomoc była skuteczna – nie mamy do czynienia ze skokowym wzrostem bezrobocia. Nie ma też serii upadłości firm – dodaje.
Model amerykański
Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska zastanawia się, jak dokładnie mierzyć skalę opiekuńczości państwa. – Najprościej mierzyć ją udziałem wydatków socjalnych w PKB. I tu jesteśmy europejskim średniakiem – zauważa Jakub Borowski. W szacunkach pomija wydatki związane z tarczami finansowymi.
– Jeżeli szukać tej opiekuńczości, to podział rysuje się między Europą i Stanami Zjednoczonymi. Tutaj dobrze widać, jakie są różnice w modelu reakcji na kryzys – podkreśla ekonomista. Jak mówi, w USA nie było działań mających na celu utrzymanie zatrudnienia. Efektem był silny wzrost bezrobocia – w szczególności w pierwszej połowie ubiegłego roku.
Z najnowszych danych wnika, że liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych spadła w grudniu o 140 tys. Natomiast stopa bezrobocia wyniosła 6,7 proc.
Tymczasem, jak mówi Jakub Borowski, w modelu europejskim zdecydowano się podtrzymywać zatrudnienie w nadziei, że szok pandemiczny jest szokiem nietrwałym. Dodaje, że zareagowaliśmy relatywnie silnie w porównaniu do innych państw, ale na pełną ocenę jest za wcześnie.
– Dobry moment na podsumowania jeszcze przyjdzie. Dzisiaj wiemy, że wydaliśmy relatywnie dużo, jednak poczekajmy z ocenami jeszcze kilka kwartałów – podkreśla ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Pandemia i automotive
Małgorzata Bieniaszewska, właścicielka MB Pneumatyka reprezentuje branżę, która mocno odczuła spadki zamówień w pierwszej połowie 2020 r. Jej firma specjalizuje się w produkcji złączy do pneumatycznych układów hamulcowych w pojazdach użytkowych – od samochodów ciężarowych, przez autobusy, a skończywszy na naczepach. Firma jest jednym z pięciu wiodących producentów tego typu złączy w Europie.
– Doszliśmy do poziomu minus 55 proc., jeżeli chodzi o spadek zamówień – mówi Małgorzata Bieniaszewska. Jej firma spadki zamówień odczuła w kwietniu, ale – co podkreśla jej właścicielka – szybko mogła skorzystać z różnych form wsparcia (m.in. dofinansowanie wynagrodzeń, zwolnienie z ZUS).
Bieniaszewska zwraca uwagą, że branża motoryzacyjna nie może patrzeć jedynie na to, co dzieje się w Polsce. W ramach łańcuchów dostaw, polskie firmy silnie zależne są od rynku niemieckiego i tamtejszej branży automotive. Okazuje się, że już w 2019 r. nad sektorem zbierały się czarne chmury.
Wskaźnik PMI Niemiec dla przemysłu w listopadzie 2019 r. wynosił 43,8 pkt. To oznacza, że branża już wtedy szykowała się na spowolnienie w kolejnych latach. Dla porównania, w listopadzie kryzysowego w końcu roku 2020 wskaźnik PMI dla przemysłu nad Renem i Łabą znalazł się na stabilnym poziomie 57,9 pkt.
Jak mówi Małgorzata Bieniaszewska, MB Pneumatyka przygotowywała się do spowolnienia i gromadziła zapasy finansowe. – 36 lat na rynku sprawia, że musimy patrzeć długofalowo – podkreśla właścicielka firmy.
Odłożona poduszka finansowa, kwietniowy spadek zamówień i recesja na rynku sprawiły, że firma weszła w etap optymalizacji, ale nie kosztem pracowników. Bieniaszewska zadeklarowała, że zrobi wszystko, by nie zwalniać pracowników. Dodaje, że od sierpnia widać już wzrosty. I chociaż zamówienia są na poziomie minus 15-20 proc., sytuacja zaczęła się stabilizować.
Pomoc dla firm na przełomie 2020 i 2021 r.
Pojawia się pytanie, o formy pomocy, jakich teraz najbardziej potrzebują polskie firmy.
Kwiecień, maj to był moment, w którym szybkie wsparcie finansowe firmom było bardzo potrzebne – tutaj Małgorzata Bieniaszewska nie ma żadnych wątpliwości. Pomoc była niezbędna dla wszystkich. Ale z biegiem czasu np. w radzie przedsiębiorczości przy prezydencie, w której zasiada, pojawiały się opinie, że czas ogólnego rozdawnictwa powinien się skończyć. Argumentowano, że wymogiem powinien być spadek zamówień na poziomie 30 proc.
Szefowa MB Pneumatyka przyznaje, że wsparcie ze strony państwa wspomogło na wiosnę przede wszystkim przepływy finansowe przedsiębiorstw. Z drugiej strony, jej firma nie czekała z założonymi rękami i postawiła na optymalizowanie procesów dziejących się w firmie.
Bieniaszewska podkreśla, że nie chodzi jedynie o proste cięcie kosztów, bo w końcu można dojść do ściany. Jak mówi, chodzi o dywersyfikację rynków, produktu i zespołowe podejście do tematu. Firma na czas kryzysu „weszła” także w branżę grzewczą, lotniczą. – Dywersyfikacja spowodowała, że mogliśmy zwiększyć nasze przychody i uzyskać jakąś stabilizację – podkreśla Małgorzata Bieniaszewska.
Przedsiębiorcy oczekują uporania się z pandemią
– Dzisiaj przedsiębiorcy oczekują sz … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS