A A+ A++

Malina Prześluga: W tym konkretnym przypadku zaczęło się najprościej. Nagle, ni stąd, ni zowąd, przyszło mi do głowy zdanie: „Kelner, w mojej zupie jest rekin”. Rozśmieszyło mnie, zaczęłam się tym bawić w myślach. Wcześniej podejmowałam już dwie próby napisania tekstu o najbrzydszym zwierzęciu na świecie, ale dopiero pojawienie się tego zdania i rekina jako bohatera pozwoliło mi napisać cały dramat. Tak to zwykle u mnie jest – gdy pojawia się właściwa postać, z konkretną sprawą do załatwienia, mam połowę roboty za sobą.

Czemu świat zwierząt uznałaś za dobrą metaforę świata, w którym uczą się żyć dzieci?

– Zwykle, gdy piszę dla dzieci, poruszam się w świecie zwierzęcych, a w każdym razie nieludzkich postaci. Nie zastanawiam się jakoś bardzo, czemu tak jest. Wszyscy jesteśmy wychowani na bajkach zwierzęcych, a i dzisiejsze kinowe hity dla dzieci najczęściej rozgrywają się w świecie zwierząt. Już Ezop wieki temu odkrył, jaka to bogata i nośna alegoria.

Ale u ciebie to jednak całkiem inne zwierzęta…

– To fakt. Zwykle jako postaci wybieram zwierzęta mniej oczywiste i rzadziej opisywane w literaturze. Inspirują mnie np. owady, czy też – jak w przypadku gdańskiej sztuki – mniej sympatyczne brzydactwa, takie, do których polubienia musimy się nieco wysilić. Jest jeszcze jeden ważny aspekt doboru bohaterów zwierzęcych w teatrze dla najmłodszych. Gdybym posługiwała się postaciami ludzkimi, pewnie występowałyby w tych tekstach dzieci, które musieliby grać dorośli aktorzy. Trzydziestolatka w warkoczykach i kolorowych podkolanówkach udająca pięciolatkę – no, nie wierzyłabym jej.

Obecność Krystyny Czubówny w tym przedstawieniu, choć przezabawna, tłumaczy się sama przez się, ale cóż tam robi Hugh Grant? Jak wpadłaś na to, żeby umieścić go w tym tekście?

– Sam się wprosił, zupełnie niepytany i nieplanowany. Jak pani Krystyna zresztą. Tak mam po prostu, że płynę, proszę zauważyć, że mamy też Pana Boga i Ziemniaka z Zupy. Namawiałam nawet teatr, żeby zatrudnił Granta – w końcu Czubównę mamy we własnej osobie – ale na którymś tam etapie rozmów najwyraźniej się nie dogadali… A tak serio, czy Hugh Grant to nie idealny przykład amanta brzydala? Oprócz niego jest jeszcze Benedict Cumberbatch, ale jego się trudno wymawia.

‘Najbrzydsze zwierzę świata’ w Teatrze Miniatura. materiały prasowe Teatru Miniatura

Na ile – i czy w ogóle – inspirowałaś się widoczną na obrzeżach popkultury od lat apoteozą przegrywania i loserem/loserką czy slackerem/slackerką jako wzbudzającymi zainteresowanie i sympatię bohaterami?

– Prawdę mówiąc nie dostrzegłam takich mechanizmów w jakimś szerszym, zorganizowanym w tendencję aspekcie. Wygląda na to, że ja od zawsze zajmuję się w pisaniu tą tematyką – odmienności, odstawania od grupy, wysuwającej się na pierwszy plan „wadliwości”, czasem nieudaczności głównego bohatera. Janusz Głowacki rzucił kiedyś takie, ważne dla mnie, zdanie: „Pielęgnujcie własne obsesje”. I ja to w moim pisaniu uprawiam, dotykając co rusz tych samych tematów, badając granice akceptacji i odrzucenia, odwracając proporcje w „byciu fajnym”. A wzbudzanie sympatii następuje raczej w procesie bliższego zapoznania się z postacią, nie przez powierzchowność – co jest odzwierciedleniem tego, jak chciałabym, byśmy funkcjonowali w społecznościach.

Tematyka zwierzęca z miejsca kieruje uwagę w stronę kwestii ekologicznych. Na ile są dla ciebie ważne, na ile były istotne w przypadku tego tekstu?

– Są dla mnie bardzo ważne, ale w pisaniu tej sztuki nie przyświecała mi myśl o ekologii. To nie ona jest tematem wiodącym tego tekstu, choć oczywiście nie zniechęcam do takich interpretacji. Jeżeli lektura mojej sztuki nasuwa skojarzenia eko, to świadczy tylko o tym, że ekologia stała się uświadomioną wartością w naszych życiach, a to oczywiście wspaniale.

Czemu warto zwrócić uwagę dzieci – a przy okazji: ich opiekunek i opiekunów – że konkurowanie i zwyciężanie nie jest najważniejsze?

– Nasuwa mi się cała masa mniej lub bardziej oczywistych odpowiedzi. Mam nadzieję, że tłumaczenie tego jest już wyłącznie pro forma, bo w dzisiejszym sposobie wychowywania dzieci na szczęście już nie króluje model wyścigu szczurów i bycia naj. Bardzo do mnie przemawia pole znaczeniowe wokół słowa „wystarczający”. Rodzic wystarczająco dobry – to dziś chcemy i lubimy słyszeć. Panuje chyba ogólny trend redukcji biegu, zwalniania. Pragniemy się uspokoić, przestać gnać na oślep, żyć bardziej slow i dla siebie, kierować się wewnętrzną motywacją, nie zewnętrznym systemem nagród i kar. Mam nadzieję, że tak jest, że w tę stronę zmierzamy jako świadomi rodzice i przewodnicy naszych dzieci. Byłoby super, gdybyśmy lubili się za to, jacy jesteśmy, a nie za to, jacy mamy się stać w nie wiadomo jakiej przyszłości.

Malina Prześluga, laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2020Malina Prześluga, laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2020 Fot. Roman Jocher

Takie rozważania niechybnie prowadzą do dylematu korczakowskiego: czy kiedy dzieci przestaną chcieć rywalizować, a więc zaczną przeciwstawiać się głównej zasadzie współczesnego świata, nie okażą się nieprzygotowane do radzenia sobie w nim? Czy oduczając ich tego, da się zmienić siłę tej zasady?

– Tak jak wspomniałam, w dużej mierze chodzi tu o źródło motywacji. Jeśli ona płynie z nas, jeśli chcemy się zmieniać i rozwijać dla siebie, dla własnej radości, satysfakcji, poczucia spełnienia, wtedy najczęściej robimy to w zgodzie ze sobą. Jeśli jednak rywalizacja napędzana jest z zewnątrz, metodą kija i marchewki, ustawicznych porównań do innych, prób doskoczenia do niemożliwego pułapu, wtedy być może udaje się osiągnąć sukces, ale niezwykłym kosztem. Jak w tej anegdocie, w której zwierzęta miały ze sobą rywalizować na jednolitych zasadach, pomijając ich indywidualizm – ryba nie zerwie z palmy kokosa, żyrafa nie przepłynie rzeki, itp. Jeśli będziemy mierzyć czyjąś wartość wedle systemu, który nie bierze pod uwagę tego, jak bardzo się od siebie różnimy, to pula zwycięstw będzie fałszywa, a nieszczęśliwi będą wszyscy – przegrani i wygrani. Przygotowanie do świata bierze się z wewnętrznego ukonstytuowania wartości, stąd też źródło zdrowej rywalizacji. A nawiązując do treści sztuki – Berta musiała mieć mądrych, świadomych i „wystarczająco dobrych” rodziców.

Przedstawienie „Najbrzydsze zwierzę świata” na podstawie tekstu Maliny Prześlugi, w reżyserii Punch Mamy będzie miało premierę w Teatrze Miniatura w sobotę, 29 maja o godz. 17. W niedzielę spektakl będzie transmitowany online.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚledztwo w sprawie finansów kampanii Rafała Trzaskowskiego umorzone
Następny artykułMarcin Warchoł sam na debacie. Zaprosił rywali wczoraj i narzeka, że nie przyszli