A A+ A++

To jedna z kwietniowych nowości Netfliksa – i to zdecydowanie zasługująca na uwagę. Młody brytyjski dokumentalista Ali Tabrizi zaczyna od “drobnych” rzeczy – krwawych połowów delfinów i rekinów u wybrzeży Japonii, a dochodzi do naprawdę ciemnych spraw – morderstw kontrolerów połowów czy niewolniczej pracy na azjatyckich trawlerach.

Ale podstawowe przesłanie jego filmu jest takie, że przemysłowe połowy w dużej mierze przyczyniają się do degradacji środowiska naturalnego i katastrofy klimatycznej. Innymi słowy: zaprzestanie masowej konsumpcji ryb i innych stworzeń morskich to jedyny sposób, żeby przywrócić równowagę w oceanach, niezbędną dla poprawnego funkcjonowania ziemskiego ekosystemu.

Oto kilka przedstawionych w filmie, nie zawsze oczywistych tez, które wg Tabriziego powinny nas skłonić do refleksji.

Ryby czują ból i strach

Wbrew rozpowszechnianym od dawna przekonaniom, że jedzenie ryb jest o wiele bardziej etyczne niż jedzenie mięsa, bo ryby nie czują bólu, te istoty są niezwykle wrażliwe na bodźce. Tabrizi przypomina, że komisja naukowa przy Unii Europejskiej już wiele lat temu oficjalnie uznała, że ryby czują ból i doświadczają lęku. Inne badania dowodzą, że mają inteligencję, pamięć, umiejętność komunikowania się i budowania struktur społecznych. Jeden z cytowanych w filmie naukowców, Jonathan Balcombe, mówi o tym, że ryby czują ból “fizyczny, chemiczny i termiczny”. Wspomina też, że nawet poczciwe śledzie mają swoisty system komunikacji, który pozwala zachować kontakt podczas pływania całą ławicą.

Jedzenie ryb może być bardziej szkodliwe niż pożyteczne

Występujący w filmie lekarze i ekolodzy nie zostawiają żadnych złudzeń: w rybach znajduje się dziś tyle szkodliwych substancji, z rtęcią na czele, że ich jedzenie przynosi człowiekowi więcej szkody niż pożytku. Argumenty o obecności korzystnych kwasów tłuszczowych zbijają w prosty sposób – te substancje produkowane są przez algi, które są zjadane przez ryby. Po co więc jeść zanieczyszczonych “pośredników”? Lepiej jeść algi.

Inny mało znany fakt, ujawniony w filmie, to stosowanie sztucznych barwników, żeby mięso ryb lepiej wyglądało. Najlepszy przykład to łosoś hodowlany – według cytowanych w filmie specjalistów, w naturze jego mięso jest całkowicie szare. Ubarwia się je według życzenia klienta.

Trałowanie dna bezpowrotnie niszczy bogatą w życie część oceanów

Tabrizi ujawnia w swoim filmie niezbyt znane fakty dotyczące masowych połowów. Jedną z najbardziej destrukcyjnych technologii jest trałowanie. Polega ono na użyciu gigantycznych sieci – mogłyby pomieścić spore budynki czy największe samoloty – które ciągnie się po dnie. Żeby się nie unosiły, stosowane są spore obciążniki. Ciągnięte po dnie całkowicie niszczą tamtejsze życie i zabijają podwodne rośliny, ukwiały, algi, zwierzęta. Dzieje się to na gigantyczną skalę – Tabrizi podaje znaczące porównanie: każdego roku na całej planecie wycina się około 10 milionów hektarów lasów. To ogromna strata dla środowiska. W tym samym czasie trałując niszczy się… miliard hektarów dna morskiego.

Nieużywanie słomek prawie wcale nie pomaga oceanom

Tabrizi pokazuje w swoim filmie, że przemysłowe połowy nie tylko zabijają morskie zwierzęta bezpośrednio, ale także w znacznym stopniu przyczyniają się do zanieczyszczenia oceanów. Według danych podawanych w filmie aż 46 proc. “plastikowej wyspy” na oceanie to porzucone sieci i inne elementy wyposażenia statków rybackich: boje, plastikowe liny i żyłki, spławiki, skrzynie. A cały PR w tej sprawie – jak komentuje Tabrizi – poszedł w stronę nieużywania plastikowych słomek. Stanowią one… 0,03 procenta plastiku w oceanach. To, zdaniem reżysera, przysłanianie prawdziwego problemu.

Mnóstwo niewinnych stworzeń morskich ginie “przy okazji” łowienia ryb

Masowe połowy nie tylko zabijają ryby czy inne morskie zwierzęta, które trafiają na stoły. Tabrizi naświetla problem tzw. przyłowu, czyli stworzeń, które trafiają do sieci przy okazji. Nie mają żadnego gospodarczego zastosowania, a więc najczęściej giną i są wyrzucane do morza jak śmieci. Według jednego z badań przytaczanych w filmie rocznie przez zatrucia plastikiem ginie w ocenach około 1000 żółwi morskich. Ale w tym samym czasie same tylko amerykańskie trawlery podczas połowów zabijają aż 250 tysięcy tych stworzeń. To pokazuje morderczą skalę przyłowu.

Rafa koralowa zginie, kiedy nie będzie ryb

Rafa koralowa, która jest niezwykle ważnym elementem funkcjonowania oceanicznych ekosystemów i przyczynia się w znaczący sposób do usuwania szkodliwego dwutlenku węgla z atmosfery, jest pośrednią ofiarą połowu ryb. Ich odchody stanowią najważniejszy element, którym odżywiają się organizmy tworzące rafę. Bez ryb nie może ona istnieć, wysycha i staje się ekologiczną pustynią.

Certyfikaty ekologicznej “czystości” ryb nie są wiarygodne

Czasami uspokajającym usprawiedliwieniem jedzenia ryb są oznaczenia na opakowaniach, gwarantujące ich “ekologiczny” połów – to np. symbol “shark safe tuna”, mówiący o tym, że tuńczyk został wyłowiony bez zabijania przy okazji rekinów. Tabrizi udowadnia, że ten system nie ma żadnego sensu – firmy wydające certyfikaty są często dotowane przez producentów ryb, za wydanie świadectwa ekologicznej czystości pobierają duże pieniądze, a kontrola trawlerów podczas połowów jest w zasadzie niemożliwa.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPGNiG Termika zbuduje kotłownię gazowo-olejową w Elektrociepłowni Pruszków
Następny artykułŚmiertelny wypadek w Latowiczu, zginął 28-latek