Prokurator domagał się dożywocia. Obronie zależało na złagodzeniu kary. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu utrzymał jednak wydany w styczniu w Legnicy wyrok 25 lat pozbawienia wolności dla 22-letniej Julii K., która zabiła dziadka i jego znajomego, zadając im dziesiątki ciosów nożem. W uzasadnieniu wyroku sąd obala wersję, jakoby zabójstw dokonał jakiś zakapturzony mężczyzna widziany tego dnia we wsi.
Do zbrodni doszło w czerwcu 2022 r. W jednym z domów w Kotli koło Głogowa ujawniono zwłoki dwóch mężczyzn: 72-letniego gospodarza i jego 58-letniego znajomego. Zginęli od licznych ciosów nożem. Starszy miał w okolicach klatki piersiowej, szyi i pleców kilkadziesiąt ran, kłutych i ciętych. U młodszego podczas sekcji doliczono się śladów po 19 ciosach. Jako podejrzaną o podwójne zabójstwo szybko zatrzymano wnuczkę pierwszej z ofiar, dwudziestoletnią wówczas Julię K. Kobieta była pijana. Według ustaleń ze śledztwa, w domu odbywała się libacja. Julia piła z dziadkiem i jego znajomym alkohol, pokłócili się, chwyciła za nóż i w amoku pozabijała współbiesiadników.
Tę wersję potwierdził Sąd Okręgowy w Legnicy, wydając w styczniu 2024 roku wyrok 25 lat pozbawienia wolności dla młodej kobiety. Obie strony wniosły apelację do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Prokurator domagał się za podwójne zabójstwo dożywocia. Obrończyni Julii K. starała się wzbudzić wątpliwości, czy na ławie oskarżonych zasiadła właściwa osoba. Zależało jej na wznowieniu procesu przed I instancją lub przynajmniej złagodzeniu wyroku. Argumentowała, że nie został zbadany ślad linii papilarnych nieustalonej osoby na telefonie komórkowym należącym do Julii K. Tym telefonem tuż po zbrodni nagrano 12-sekundowy filmik, na którym widać zwłoki obu mężczyzn.
W wersji obrony, na miejscu zbrodni był ktoś czwarty, świadek a może sprawca. Zabił i posłużył się telefonem pijanej Julii K. do sfilmowania swego dzieła, a potem oddalił się, przepadł jak kamfora. W wyjaśnieniach oskarżonej pojawiał się jako ubrana na czarno osoba, którą na kilka godzin przed tragedią widziała przez dziurkę od klucza. Kąpała się wówczas w kuchni i zaniepokoił ją hałas dobiegający od strony piwnicy. Po zbrodni we wsi opowiadano sobie o nieznajomym zakapturzonym mężczyźnie, widzianym rzekomo tego dnia. Ale to tylko plotki, które nie znalazły żadnego potwierdzenia w zeznaniach, gdyż nikt nie widział tej “innej osoby”. ”Świadkowie zasłyszeli na ten temat informacje od innych osób, których nawet nie byli w stanie wskazać’ – czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. “Wskazany materiał dowodowy nie stwarzał sytuacji procesowej w której Sąd I instancji zmuszony byłby poszukiwać dalszych dowodów, w tym ustalających odciski linii papilarnych na telefonie komórkowym oskarżonej, gdyż nie mamy do czynienia w sytuacją w której należy poddać ocenie i weryfikacji dwie występujące w sprawie wersje, gdyż w sprawie występują nie budzące wątpliwości dowody na sprawstwo oskarżonej”.
W sprawie występowali m.in. świadkowie, którzy znajdowali się w pobliżu i słyszeli odgłosy awantury. Konkretnie brzęk tłuczonego szkła i krzyk Julii K. “Dziadek, k…a, to nie ja, dziadek, weź przestań!”. Jako pierwsza po zabójstwie do domu weszła matka dwudziestolatki. Wyszła, mówiąc: “Julia, coś ty zrobiła!”. Podobne słowa padły w jej rozmowie z operatorem pogotowia (“Boże kochany, coś ty zrobiła dziewczyno!”). Naprzeciwko wejścia do budynku była zainstalowana kamera monitoringu, rejestrująca obraz i dźwięk, co pozwala dokładnie odtworzyć okoliczności zaistniałe po powrocie do domu matki oskarżonej, a w szczególności jej reakcję na to co zastała w mieszkaniu.
FOT. PEXELS
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS