To na pewno nie jest przypadek: jedna czwarta osób zakażonych koronawirusem w Wielkopolsce jest z Krotoszyna. A wszystko zaczęło się od jednego mieszkańca, który na początku marca wrócił z Brukseli…
Gdyby chodziło tylko o to, że wrócił – to byłoby jeszcze pół biedy. Ale po powrocie odwiedził wielu sąsiadów, krewnych – w tym ojca – załatwiał interesy, w końcu jako łowczy krajowy jest wysoko postawionym dostojnikiem rządowym. I tak to się zaczęło. Po nim, jak informuje “Głos Wielkopolski” do Krotoszyna wróciły inne osoby zza granicy i z koronawirusem, a pamiętajmy, że był to czas, gdy Wielkopolanie wracali z ferii zimowych, a w kraju nie obowiązywała jeszcze kwarantanna i pozostałe obostrzenia. Koronawirus miał więc idealne warunki do rozwoju.
Ujawnił się 14 marca, gdy 81-letniego ojca wielkiego łowczego zabrano do szpitala. Starszy pan uskarżał się na duszności, miał też wysoką gorączkę, czyli klasyczne objawy. Ale gdy go lekarze zapytali, czy miał kontakt z kimś, kto wrócił zza granicy, odpowiedział, że nie. Przyjęto go więc normalnie, bez zachowania szczególnych środków ostrożności – i dopiero w izbie przyjęć SOR okazało się, że owszem, kontakt był. Syn starszego pana niedawno wrócił z Brukseli.
Testy wykazały zakażenie koronawirusem, pacjenta pospiesznie przewieziono do szpitala w Kaliszu, na oddział zakaźny. Niestety, zmarł. Okazało się też, że zakażona jest cała najbliższa rodzina. Wielki łowczy okazał się nosicielem koronawirusa.
Teraz przypadki zachorowań zaczęły się pojawiać lawinowo, a ponieważ nie wszystkie były typowe i nie od razu diagnozowano je prawidłowo, chorzy nie trafiali do izolatek. Przedłużało się też czekanie na testy, bo chorych było coraz więcej. Nic więc dziwnego, że w końcu zaczęli chorować także pracownicy szpitala, po nich personel i pensjonariusze Zakładu Opieki Paliatywnej i Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, a później policjanci. W Krotoszynie zamknięto komendę powiatową policji i komisariat w sąsiednich Zdunach. 23 pacjentów z obu placówek, ze stwierdzonym zakażeniem zostało przewiezionych w nocy z 5 na 6 kwietnia do szpitala zakaźnego w Poznaniu.
Jednak wirus dotarł już do sąsiedniego Pleszewa. Najpierw pojawił się w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym i Oddziale Medycyny Paliatywnej w Pleszewie. Nie do końca wiadomo, czy to z powodu pacjentów, którzy trafili tam z Krotoszyna – czy przez personel medyczny, a może odwiedzających. Jednak mówi się też, co przyznał sam starosta powiatu krotoszyńskiego, że mieszkańcy Krotoszyna dość niefrasobliwie podchodzili do zasad kwarantanny – na przykład mimo obostrzeń i zakazów wychodzenia z domów jeździli na zakupy do Pleszewa właśnie…
Obecnie mamy w Krotoszynie i powiecie zakażonych ponad 90 osób, a liczba cały czas rośnie, Odwołano Powiatowego Inspektora Sanitarnego, ponieważ nie radził sobie z sytuacją. Wojewoda wielkopolski, Łukasz Mikołajczyk, podczas specjalnych telekonferencji zadecydował o kolejnych, niezbędnych działaniach, by nie trzeba było Krotoszyna zamykać. Na razie udało się podjąć decyzję o dezynfekcji szpitala w Pleszewie i całego miasta w Krotoszynie. Obie akcje zostały już przeprowadzone. Są też przygotowane dwa izolatoria dla kolejnych chorych.
Czy to wystarczy? Czas pokaże.
Lilia Łada
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS