W XXI w. nie ma już wątpliwości, że władza potrafi czynić zło.
Tytułowe wyrażenie jest wiernym tłumaczeniem formuły „rex non potest peccare/delinquere”, definiującej zachowanie się każdego nosiciela absolutnej władzy państwowej bez względu na miano, jakim – w przebiegu dziejów – się posługiwał (imperator, cesarz, król, chan, duce, führer, gensek etc.). Ucieleśnieniem tej historiozoficznej tezy (ang. the King can do no wrong) była formuła ukuta przez jednego z koryfeuszy rzymskiego prawa, D. Ulpiana (żył w latach 170–223) w brzmieniu: princeps legibus solutus est, co znaczy „władca nie podlega prawom”. Reguła ta jest wyrazem uniwersalnej idei, głoszącej, że ludzka władza ma boską legitymację, władca zatem – z definicji – nie może popełniać złych uczynków, a w konsekwencji nie może też ponosić, tu, na ziemi, żadnej odpowiedzialności. W kwestii tej jednak nie obracamy się tylko w świecie czystej idei.
W rzeczywistości (politycznej i społecznej) myśl o braku odpowiedzialności władcy za działani…
Artykuł dostępny tylko dla e-prenumeratorów “Rzeczpospolitej … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS