Wczoraj, 6 marca (19:35)
Najpierw żałoba, a po chwili szok – takie emocje towarzyszyły uczestnikom pogrzebu w malezyjskim Tampinie. Okazało się, że mężczyzna, który miał zostać skremowany, tak naprawdę żyje i przebywa w więzieniu. Zabrakło niewiele, by jego bliscy skremowali ciało zmarłego współwięźnia.
Dramat Chantrena i Parameiswary pochodzących z miasta Kluang zaczął się 28 lutego. Para dowiedziała się wówczas, że policja zatrzymała ich syna. Powody interwencji funkcjonariuszy, ani nawet tożsamość dziecka pary nie zostały podane do publicznej wiadomości. Wiadomo jednak, że zatrzymany trafił do więzienia w Sungai Buloh.
Zaledwie cztery dni później bliscy mężczyzny odebrali tragiczną wiadomość od przedstawicieli zakładu karnego – ich syn miał stracić przytomność w celi, a jego życia nie udało się uratować. Ciało zmarłego przewieziono do kostnicy szpitala.
– Pojechaliśmy tam jeszcze tego samego dnia. Nie pozwolono nam jednak zobaczyć ciała, tłumaczono, że trwa sekcja zwłok – przekazał 45-letni Chantren, cytowany przez dziennik “New Straits Times”.
Ostatecznie rodzina mogła zobaczyć ciało w sobotę – dwa dni po śmierci. Chantren przyznał, że nie potrafił rozpoznać, czy zwłoki rzeczywiście należą do jego syna.
– Na jego głowie były rany i szwy. Ogolono mu włosy – przekazał 45-latek. Rodzina “zmarłego” uznała jednak, że brak podobieństwa prawdopodobnie wynika ze zmian pośmiertnych. Po … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS