A A+ A++

Skandal, jaki ma miejsce w Krakowie, nie jest wynikiem zaniedbań jednego tylko sędziego. Przypadek ten obrazuje zdegenerowane środowisko, które nie potrafi poradzić sobie z podstawowymi powinnościami.

Potworny mord 18-letniego niewinnego chłopca pod jednym z mieszkalnych bloków w styczniu 2018 roku, dokonany przez siódemkę kibicowskich bandytów w obecności sparaliżowanych z przerażenia świadków, wstrząsnął Krakowem. Co więcej, wstrząsnął całą piłkarską Polską. Oniemiałą w wyniku niezwykłego okrucieństwem bandytów wobec swej po raz pierwszy w życiu widzianej ofiary, kiedy ugodzonego wieloma ciosami noży i maczetami, konającego chłopca zostawili w kałuży krwi, która wypływała z jego ciała wraz z ulatającym na ich oczach życiem.

Zbrodnia wstrząsnęła Krakowem, ale nie środowiskiem sędziowskim stolicy Małopolski. Zbrodnię, która pod wieloma względami wykracza poza zwykłe zabójstwa, krakowscy sędziowie potraktowali jako jedną z rutynowych, codziennych spraw. Skutek jest taki, że dziś na naszych oczach czwórka bandytów, ciągle nie osądzona wychodzi na wolność. Nie można przypadku tego inaczej nazwać jak tylko skandaliczną nieudolnością całego krakowskiego sądu. Wszystko jedno, jak to nazwiemy – lekceważeniem swoich podstawowych obowiązków, bagatelizowaniem różnicowania spraw ważnych z punktu widzenia ich znaczenia profilaktyki kryminalnej czy ich rezonansu społecznego, brak należytej kontroli jednej instancji nad drugą – mamy z całą pewnością do czynienia ze zjawiskiem degeneracji całego sądu krakowskiego.

Absolutnie nie wiążę tego braku aktywności i staranności w realizacji swoich obowiązków podstawowych jako sędziów, przeciwstawiać stosunkowo dużemu i głośnemu zaangażowaniu tego środowiska w kwestie kontestacji o zabarwieniu politycznym. Niechaj sobie działają nawet z oddaniem na innych polach zainteresowań, rzecz w tym, że najpierw muszą skrupulatnie wykonywać swoje powinności zawodowe. Niechże sobie sędzia Jarosław Gaberle protestuje na demonstracjach przeciwko reformie sądownictwa, niech podpisuje listy protestacyjne, niechaj po pracy ćwiczy chodzenie boso po rozbitych, szklanych butelkach, niech sobie hoduje w domu pajęczaki pod poduszką na tapczanie. Jego prywatna sprawa. Nie może to jednak w żadnym stopniu rzutować negatywnie na jego aktywność i sprawność zawodową.

A jeśli niedbale, bądź opieszale wykonuje swoje obowiązki, to nie może ujść to nieuwadze jego zwierzchników – kierownika wydziału, wiceprezesów, prezesa. Jeśli mu pobłażają, to podobnie jak on, winni ponosić konsekwencje za opieszałość. Za zasłanianie się dziecinnymi argumentami, że proces należy przerwać, bo któreś skrzydło sądu przechodzi remont. Są procesy, które nie muszą odbywać się w budynku sądu. Ze względu na zagrożenie wynikające ze zbyt długiego aresztu tymczasowego można było rozprawy prowadzić w wynajętym, odpowiednio zabezpieczonym miejscu. Trzeba tylko chcieć robić to, co do sądu należy.

Sąd Okręgowy, który prowadzi sprawę podlega nadzorowi Sądu Apelacyjnego. Żaden z nich nie działa w izolacji. Sprawą prezesa sądu apelacyjnego jest dbanie o niezawodną, efektywną pracę podległych mu sądów. Ma odpowiednia aparat, aby nad tym czuwać, korygować, jeśli trzeba pomagać.

Co się stało już się nie odstanie.

Może to dobry moment, żeby nieco przewietrzyć sędziowskie środowisko w Krakowie?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPostronne osoby zapobiegły tragedii. Mężczyzna chciał prawdopodobnie skoczyć z mostu
Następny artykułTour de Romandie: Ethan Hayter wygrał etap, Rohan Dennis nadal liderem