Krakowski urząd miasta chwali się sukcesami w walce ze smogiem. Według danych zgromadzonych przez urzędników w 2020 roku mieszkańcy rzadziej oddychali niezdrowym powietrzem. Na ogłoszenie zwycięstwa w walce ze smogiem jest jednak za wcześnie.
Urząd miasta wspomina, że jeszcze w 2018 roku pomiary wskazywały na ponad sto dni z przekroczeniami norm stężenia szkodliwych pyłów PM10. Przez cały zeszły rok te limity były przekraczane 49 razy. Oznacza to stały spadek liczby dni ze smogiem, bo w 2019 roku krakowianie oddychali mocno zanieczyszczonym powietrzem przez 64 dni.
– Działania miasta w zakresie poprawy jakości powietrza przynoszą efekty, ale to nie znaczy, że będą one w błyskawicznym tempie odczuwalne. Wymaga to czasu i współpracy w obszarze gmin ościennych czy całej Małopolski. Kraków nie jest samotną wyspą, a na stan powietrza ma wpływ bardzo wiele czynników, również to jak wygląda tempo wymiany pieców poza granicami stolicy Małopolski – mówi Paweł Ścigalski, w magistracie zajmujący się walką ze smogiem.
Dlaczego smog w Krakowie jest coraz mniejszy? Od 2019 roku obowiązuje zakaz ogrzewania domów węglem i drewnem. Stolica Małopolski była też pionierem akcji wymiany najbardziej nieekologicznych pieców. W samym 2019 roku z miasta zniknęło ponad cztery tysiące tak zwanych “kopciuchów” – czytamy w raporcie Polskiego Alarmu Smogowego. Kraków wypadł też z rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce opracowywanego przez tę organizację.
Nie znaczy to, że Kraków pozbył się smogu. Fatalna jakość powietrza w sezonie grzewczym to wciąż codzienność dla mieszkańców.
Sprawdza się zasada, że im dalej od centrum, tym smog większy. Widać to między innymi po mapie w aplikacji Airly, zbierających dane z niewielkich, prywatnych czujników smogu. Z reguły im bliżej ostatniej obwodnicy miasta, tym ciężej trafić na zielony punkt na mapie – oznaczający dobrą jakość powietrza.
Powodem może być powietrze napływające do leżącego w niecce Krakowa z ościennych gmin, czyli tak zwanego “obwarzanka”. Tam wymiana pieców idzie w o wiele wolniejszym tempie. Najgorzej jest w Igołomii-Wawrzeńczycach na wschód od Krakowa. Jak podaje PAS, przez cały 2019 rok wymieniono tam zaledwie 60 “kopciuchów”. We wszystkich 14 gminach w tym samym okresie wymieniono 2493 piece. Oznacza to, że wymiana czeka wciąż 33 tysiące urządzeń grzewczych.
W samym Krakowie problem ten jest o wiele mniejszy, choć na niektórych osiedlach jednorodzinnych nadal widać dymiące kominy. Kłopotliwe są też emisje z transportu, dokładającego się do zanieczyszczenia tlenkami azotu. Jego poziom jest regularnie przekraczany na najbardziej zatłoczonych trasach w centrum miasta.
Marcel Wandas
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS