Służby wciąż szukają defektoskopu, który w nocy z 21 na 22 marca “zniknął” z placu budowy drogi ekspresowej S7 na krakowskiej Nowej Hucie. Media donosiły, że urządzenie miało zostać odnalezione na jednym z nowohuckich osiedli, ale ostatecznie radość okazała się za wczesna. Sprawa jest bardzo poważna, bo otwarcie defektoskopu grozi chorobą popromienną, a nawet śmiercią.
Przypomnijmy, jak podaje Państwowa Agencja Atomistyki, w nocy z 21 na 22 marca na terenie dzielnicy Nowa Huta w Krakowie, z placu budowy drogi ekspresowej S7, zginęło urządzenie gammagraficzne Gammamat (defektoskop), zawierające wysokoaktywne źródło promieniotwórcze. Jak precyzują eksperci – chodzi o selen 75Se o aktywności 380GBq.
Defektoskop to rządzenie wykorzystywane do badań radiograficznych i szeroko pojętej kontroli jakości. Dzięki niemu można wykryć wady różnych materiałów – ubytki korozyjne, pustki, pęknięcia, odwarstwienia, łuski, szczeliny itp. Dysponując takim urządzeniami drogowcy są w stanie wykryć niewidoczne ubytki czy odkształcenia w różnych warstwach drogi, co pozwala prognozować np. trwałość czy nośność konkretnego odcinka.
Państwowa Agencja Atomistyki informuje, ze poszukiwane urządzenie waży 6-8 kg, ma ok. 30 cm długości, 20 cm szerokości i 15 cm wysokości. Publikuje też poglądowe zdjęcie defektoskopu, który z wyglądu przypina nieco niewielkiej wielkości bęben na przewód czy wąż ogrodowy z charakterystycznym cylindrem i rączką.
PAA ostrzega, aby pod żadnym pozorem nie otwierać ani nie rozcinać urządzenia, ponieważ nawet krótkotrwały kontakt z nieosłoniętym źródłem promieniotwórczym znajdującym się w jego wnętrzu, może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
W niedzielę wieczorem służby otrzymały informacje, że poszukiwane urządzenie widziane znajduje si … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS