„Ludzie, którzy nie mają zdolności przewidywania, nie powinni rządzić. Mogło to być także powiązane z głęboką agenturą rosyjską, która działała od wewnątrz. Inspirowała przekonanie, że trzeba się rozbrajać. I całe poligony w Polsce były wyprzedawane, a nasze wojsko nie mogło ćwiczyć. Za czasów PO chciano pozbyć się żołnierzy służby kontraktowej” — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o powodach rozbrajania armii przed 2015 r. Bartosz Kownacki, parlamentarzysta PiS, były wiceminister obrony narodowej.
wPolityce.pl: Dziś, w dniu Święta Wojska Polskiego warto zadać pytanie o wagę bezpieczeństwa państwa dla polityków. Czy pytania referendalne, o budowę zapory przy granicy i o imigrantów są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, czy należy je bojkotować, jak mówi opozycja?
Bartosz Kownacki: Tak, jak opozycja niespecjalnie zaangażowała się w obchody Święta Wojska Polskiego, taki jest jej stosunek do radosnego, pięknego polskiego święta. Świętujemy dziś zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej, Cud nad Wisłą. Można być z tego dumnym. To także świetna okazja do podsumowania tego, co zrobiono dla polskiej armii. Mam wrażenie, że nie było opozycji na tych uroczystościach, bo nie sposób być na uroczystościach, widzieć koreańskie samoloty, Abramsy, nowoczesne śmigłowce, a potem mówić, że tego nie ma. Mówić, że mamy przestarzałą armię. Z faktami nie da się dyskutować.
Opozycja mówi także, że spora część naszego sprzętu jest za naszą wschodnią granicą, w razie gdyby Rosji przyszło do głowy nas zaatakować.
Tak mówią rosyjskie trolle. Na wschód został wysłany stary, sowiecki sprzęt. Ulegał likwidacji. Na przykład śmigłowce MI-24. Bardzo dobry śmigłowiec swego czasu, taki latający czołg. Przed chwilą rozmawiałem o nim z żołnierzami. Jego możliwości modernizacyjne się jednak kończą, a my ze wschodem już współpracować nie będziemy, więc przekazanie takiego sprzętu Ukrainie jest o tyle lepsze, że jeżeli Ukraina nie powstrzymałaby tej agresji, to na tym sprzęcie musiałby walczyć polski żołnierz. Wysyłając go tam, kupujemy sobie i Ukraińcom czas, powstrzymujemy Rosjan tym sprzętem. A my jednocześnie ściągamy lepszy, nowoczesny sprzęt z zachodu. Stawiamy na technikę zachodnią, która jest dużo bardziej wydajna od starego, sowieckiego sprzętu. My nic nie rozbrajamy. To, co za chwilę musielibyśmy złomować, przekazaliśmy armii, która ma zadać jak największe straty stronie rosyjskiej. Czyli stronie stanowiącej obecnie największe zagrożenie, także dla Polski.
Opozycja podnosi także argument, że dopiero teraz PiS wysyła więcej żołnierzy w stronę granicy z Białorusią. Dlaczego?
Przy granicy wschodniej to nasi przeciwnicy z Platformy Obywatelskiej likwidowali jednostki wojskowe. Kiedy Antoni Macierewicz przerzucał Leopardy z zachodu na wschód, krytykowali, że to niepotrzebny ruch. To minister Błaszczak odbudowuje wojsko na ścianie wschodniej. Szkoda, że przez 25 lat likwidowano te jednostki, ale to dlatego dopiero teraz musimy te błędy ówczesnych rządów naprawiać.
Ówcześni dowódcy Wojska Polskiego mówili o rozkazach rozbrajania armii, które do ówczesnych decydentów politycznych przychodziły z Brukseli. W Unii Europejskiej panował wówczas pacyfizm i atmosfera rozbrajania wojsk narodowych. W 2007 r. był już atak Rosji na Gruzję, a w 2014 r. na Ukrainę. Dlaczego wówczas nie dozbrajano polskiej armii?
Słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprzed 15 lat były wyśmiewane. Tak jak wyśmiewane były słowa premiera Morawieckiego i prezydenta Dudy sprzed wzmożonej agresji na Ukrainę ponad rok temu. A rządzący mając informacje wywiadowcze ostrzegali, że Rosja może zaatakować. Podłoża takiego stanu rzeczy mogą być dwa. Kompletna niekompetencja i głupota, brak zdolności przewidywania. A to są cechy, które dyskwalifikują polityków. Ludzie, którzy nie mają zdolności przewidywania, nie powinni rządzić. Mogło to być także powiązane z głęboką agenturą rosyjską, która działała od wewnątrz. Inspirowała przekonanie, że trzeba się rozbrajać. I całe poligony w Polsce były wyprzedawane, a nasze wojsko nie mogło ćwiczyć. Za czasów PO chciano pozbyć się żołnierzy służby kontraktowej. Żołnierze, którzy służyli na misjach, mieli wylatywać z wojska i szukać sobie pracy poza. Znakomicie wyszkolonego żołnierza chciano pozbywać się z armii. My to powstrzymaliśmy. I mówię o faktach.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS