A A+ A++

Brak awansu na tym etapie rozgrywek zdarzył się Barcelonie po raz pierwszy od 21 lat. Bayern w ciągu sześciu ostatnich spotkań z Dumą Katalonii gnębił ją systematycznie, notując bilans bramkowy 23:4! Miazga.

Ale nie było to wydarzenie żadnym wypadkiem przy pracy. Znajdujący się na sportowym i przede wszystkim organizacyjnym zakręcie bankrut z Katalonii usiłował ratować się wymianą znienawidzonego przez kibiców Ronalda Koemana na uwielbianą gwiazdę Xaviego Hernandeza. Efekt był krótkotrwały (przyzwoity, ale jednak szczęśliwie zremisowany mecz z Benficą u siebie we wcześniejszej kolejce).

ZOBACZ TAKŻE: Kowalski: Papszun fair wobec Rakowa. Czy Legia spadnie?

Barcelona aż trzy mecze w fazie grupowej przegrała 0:3. Wbiła tylko dwa gole w całych rozgrywkach (oba w starciach z Dynamo Kijów), oddała w sumie mniej strzałów niż jeden as Bayernu Robert Lewandowski.

Obraz degrengolady Barcy jest coraz bardziej wyrazisty. Bez względu na rozgrywki, na które spojrzymy. W La Liga obecnie dopiero siódme miejsce i ma aż 13 punktów straty do prowadzącego Realu Madryt. Jeśli drużyna nie znajdzie się w pierwszej czwórce, czyli nie awansuje do następnej edycji Ligi Mistrzów, dodatkowe straty sięgać będą 80 mln euro.

Trudno pominąć przy tym wszystkim nowego starego prezydenta Joana Laportę, jak piszą o nim złośliwi dziennikarze z Madrytu (tu cytat za „El Mundo”): „jest egocentrystą, który nie mając pieniędzy na poparcie własnej prezydentury pożyczył je od katalońskiego ruchu niepodległościowego”.

To Laporta zbyt długo tolerował fanaberie Koemana, bo bał się wypłacenia mu odszkodowania. A w końcu i tak to musiał zrobić, kiedy Holender sknocił już praktycznie wszystko. To on chwalił się przyjaźnią z Massim i zapewniał, że Argentyńczyk zostanie, choćby miał nie dostawać całej pensji, a kiedy nie dał rady dotrzymać obietnicy zrzucił wszystko na poprzednika.

To on wreszcie wyciągnął królika z kapelusza, czyli Xaviego, przedstawiając go w ogromnym propagandowym show jako zbawcę. Tak jakby nie spojrzał w trenerskie CV dawnego genialnego pomocnika i nie zauważył, że nie ma on jeszcze żadnych papierów na prowadzenie tak wielkiego klubu jak Barca.

Xavi w żaden sposób przed kamerami tv nie chciał przyznać, że trzecie miejsce w grupie i relegacja do Ligi Europy to porażka. Przekonywał, że to będzie punkt zwrotny. „Kocham ten klub, czuję ten klub, pójdziemy w górę” – robił dobrą minę do złej gry.

Doświadczony Sergio Busquets szukał pocieszenia w… historii Chelsea Londyn. „Anglicy też niedawno znajdowali się na zakręcie, a chwile później wygrali Ligę Mistrzów” – wskazywał, jakby nie zwracając uwagi na aspekt ekonomiczny, a jedynie sportowy.

W Barcelonie po prostu nie ma dobrej perspektywy. Owszem kilku młodych graczy zapowiada się świetnie, ale przy takim budżecie (obecnie siódmy w lidze hiszpańskiej bez szans na duże transfery) Laporta będzie miał problemy, aby takie talenty jak Pedri, Fati, Gabi, Nico czy nawet Dembele obronić przed bogatszymi, niekoniecznie spoza Hiszpanii.

Odszedł Messi, ponad miliard euro długu definiuje Barcelonę organizacyjnie na długie miesiące, a może i lata. Stadion Camp Nou znajduje się w ruinie, a dawnej potędze, która rozkochała w sobie pół świata, pozostaje drugoligowa Liga Europy, gdzie Barcelona absolutnie nie jest faworytem.

Cezary Kowalski, Polsat Sport

Przejdź na Polsatsport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCeny w biurach podróży. Na wakacje 2022 potaniał tylko jeden kierunek
Następny artykułPO TELEFONIE OD „KONSULTANTA Z BANKU” I ZAINSTALOWANIU APLIKACJI STRACIŁA 12 TYS. ZŁ