A A+ A++

Zespół Contimax MOSiR Bochnia wygrał w sobotę z rezerwami ekstraklasowej Ślęzy Wrocław, choć w trzeciej kwarcie wydawało się, że to nastolatki ze Śląska mają szansę sprawić niespodziankę. Gospodynie wspierane dopingiem kibiców zdołały jednak przełamać własną niemoc – głównie dzięki wysiłkom dwóch liderek, które pociągnęły za sobą resztę zespołu.

Zajmujący trzecie miejsce w tabeli i grający u siebie Contimax MOSiR był faworytem spotkania. Ale niemal do końca trzeciej kwarty zdecydowanie lepsze wrażenie na parkiecie robił zespół przyjezdnych – młode zawodniczki były bardzo dobrze zorganizowane w obronie i poukładane w ataku, momentami na ich grę patrzyło się z prawdziwą przyjemnością.

Szczególną uwagę zwracała grająca z numerem „5” 18-letnia rozgrywająca Aleksandra Mielnicka (ostatecznie zanotowała 19 pkt, 9 zbiórek i 5 asyst). Warto zapamiętać to nazwisko – dzień po meczu w Bochni zawodniczka dostała 20 minut gry w pierwszym zespole Ślęzy i w wygranym wyjazdowym spotkaniu Energa Basket Ligi Kobiet z Zagłębiem Sosnowiec (75:78) rzuciła 14 punktów, trafiając 4/4 za trzy punkty (!).

Przyjezdne grały tak dobrze, że trener Jarosław Krysiewicz mógł w przerwach ograniczyć się jedynie do spokojnego instruowania swoich podopiecznych, by utrzymywały koncentrację, podpowiadając małe poprawki ustawienia. Tymczasem na ławce po przeciwnej stronie boiska Małgorzata Misiuk szukała sposobu na wstrząśnięcie zespołem, który w ataku grał zdecydowanie poniżej swoich możliwości.

Wszystko zaczęło się zmieniać 3 minuty przed końcem trzeciej kwarty. Ślęza prowadziła wówczas już 12 punktami, kibice mięli nietęgie miny, a niespodzianka wisiała w powietrzu. Nadzieje można było wiązać jedynie z tym, że obrona wrocławianek zelżeje w związku z dużą liczbą fauli, które zdążyły już złapać.

I właśnie od dwóch rzutów osobistych Anny Krawiec po faulu na tej zawodniczce, rozpoczęło się odrabianie strat. Pani kapitan dała sygnał do mocniejszej presji i wrzucenia wyższego biegu – chwilę później ponownie zapunktowała spod kosza, a do końca kwarty zaliczyła jeszcze 4 zbiórki (w sumie w całym meczu 22 pkt i 15 zbiórek).

Ważniejsze dla losów spotkania okazało się jednak to, że wreszcie „odpaliła” Magdalena Szkop. 70 sekund przed końcem trzeciej kwarty „Mała” miała na koncie tylko 5 punktów – w tej ostatniej minucie rzuciła 4, a w ostatniej części gry jeszcze kolejne 12!

Emocje się odwróciły – teraz to gospodynie były na fali, natomiast posypała się gra przeciwniczek, które chyba także trochę gorzej zniosły kondycyjnie spotkanie.

W końcówce decyzje pary arbitrów zaczęły być gwałtownie i nieelegancko kontestowane przez szkoleniowca Ślęzy, który otrzymał za to dwa przewinienia techniczne i musiał opuścić ławkę trenerską, na ostatnie półtorej minuty zostawiając podopieczne same na parkiecie (poza tym przewinienia techniczne karane były rzutami osobistymi).

Ostatecznie bochnianki wygrały 81:65.


Contimax MOSiR Bochnia – PZU Ślęza II MOS Wrocław 81-65 (18-22, 19-13, 13-19, 31-11)

Contimax MOSIR Bochnia: Anna Krawiec 22, Magdalena Szkop 21, Monika Malinowska 12, Anita Plucińska 12, Alicja Grabska 6, Katarzyna Kocaj 4, Julia Fortuna 2, Małgorzata Zuchora 2.


Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa początku było Słowo…a potem ogórek
Następny artykułWyłączenia prądu 9.01 – 15.01