Zmarły 1 stycznia David Stern od 1984 roku przez 30 lat pełnił funkcję komisarza NBA. Z amerykańskiej ligi uczynił produkt równie popularny na świecie co Myszka Miki czy McDonalds, a z koszykówki zrobił sport, który ustępuje popularnością jedynie piłce nożnej.
“Hej, hej tu NBA” – słynne powitanie Włodzimierza Szaranowicza podczas retransmisji meczów amerykańskiej ligi w TVP przeszło do historii polskiego komentarza sportowego. Oddawało nie tylko radość z możliwości pokazywania genialnych koszykarzy, ale również podkreślało rangę wydarzenia, jakim był każdy mecz tych rozgrywek. W latach 90. XX wieku NBA osiągnęła status najsilniejszej ligi na świecie, ustępującej jedynie piłkarskiej Lidze Mistrzów. To się nie zmieniło. Ojcem tego sukcesu był nowojorski prawnik, w latach młodości zagorzały kibic New York Knicks, David Stern.
Kiedy w 1984 roku obejmował funkcję komisarza NBA podczas draftu z drużyn uniwersyteckich do zespołów ligowych wybrani zostali m.in.: Michael Jordan, Charles Barkley czy Hakeem Olajuwon, John Stockton. Co nazwisko to legenda. To symboliczny zbieg okoliczności, który wcale nie zwiastował, że wkrótce koszykarska liga w USA przekształci się w sportowego i marketingowego globalnego giganta.
Trudno w to uwierzyć, ale to były też lata gdy kluby, a ściślej mówiąc franczyza (w NBA marki klubowe są wynajmowane inwestorom na zasadzie franczyzy), ledwie wiązała koniec z końcem i stały na skraju bankructwa. Gigantycznym wprost problemem stała się narkomania wśród zawodników. “Kokaina krążyła wśród zawodników szybciej niż piłka” – pisał jeden z amerykańskich dziennikarzy. Ocenia się, że w tym czasie od 40 do 75 procent regularnie zażywało narkotyki. Zły image dyscypliny i ligi ograniczał rozwój. Na początku lat 80. stacja CBS uznała, że NBA nie jest aż tak godne uwagi, żeby jej mecze relacjonować w prime time. Przesuwała godziny rozpoczęcia spotkań na późny wieczór.
Stern miał już za sobą koszykarskie doświadczenie. Od dziecka był fanem New York Knicks. W tajemnicy przed rodzicami wymykał się na mecze swej ukochanej drużyny, bilety często kupował od “koników”. Po zakończeniu studiów na prestiżowym uniwersytecie Columbia (kierunki – historia, nauki polityczne, prawo) dostał pracę Proksauer Rose, której jednym z klientów było NBA. Odgrywał kluczową rolę w wygraniu sprawy – po sześcioletniej batalii – o to, by koszykarze mieli status wolnego agenta. Był głównym prawnikiem NBA, potem wiceprezydentem aż w końcu został komisarzem, czyli szefem ligi.
Na początku swojej pracy założył, że zrewolucjonizuje rozgrywki i koszykówkę. Słowa dotrzymał.
Stern pozostawił po sobie spuściznę, która pozwala go nazwać najsprawniejszym menedżerem sportowym przełomu wieków. Żaden działacz piłkarski ani olimpijski nie zrobił dla swojej organizacji tak dużo w tak krótkim czasie nie wywołując przy tym kontrowersji jak to działo się w przypadku Seppa Blattera czy Juana Antonio Samarancha. “Jego pionierska wizja i niestrudzony duch uczyniły naszą grę taką, jaką jest dziś” – skomentował śmierć Sterna profil Los Angeles Lakers. “Uczynił z koszykówki sport międzynarodowy” – napisał słynny serbski zawodnik Lakersów Vlade Divac. “David Stern stworzył historię” – komentuje z kolei Earvin Magic Johnson.
Niemal zaraz po objęciu funkcji komisarza prężnie działający adwokat wziął się za najbardziej palące problemy ligi. Na początku wprowadził restrykcyjne przepisy antynarkotykowe. A potem zaczął jeździć po świecie i budować marketingową potęgę NBA. Wykorzystywał sportowa siłę ligi w myśl zasady, że to nie pieniądze rodzą mistrzów, ale mistrzowie – pieniądze. – Kiedy byłem w Rosji w 1988 roku rozmawialiśmy o NBA dzięki Michaelowi Jordanowi. On był niesamowity. Potem w Chinach musieliśmy tłumaczyć, że Chicago Bulls to nie są “czerwone woły”, ale “byki”. To nam uświadomiło jaką siłą dysponujemy. Jordan był najbardziej znanym sportowcem na świecie. Pozwoliło to urosnąć naszej dyscyplinie – wspominał.
To z inicjatywy Sterna i z jego błogosławieństwem najlepsi koszykarze na świecie wrócili na igrzyska olimpijskie. W 1992 roku wystąpili w Barcelonie. To był ten słynny “Dream Team” z: Jordanem, Johnsonem, Larry Birde’m, Charlesem Barkley’em. Stocktonem, Scottie Pippenem i innymi. Nie będzie przesadą jeśli ktoś nazwałby ten zespół “drużyną wszech czasów w sporcie”.
Występ Magic Johnsona był kolejnym wielkimi ruchem marketingowym, ale też głęboko humanistycznym aktem, jaki wykonał Stern. U koszykarza Lakersów rok wcześniej lekarze wykryli obecność wirusa HIV. W 90 procentach przypadków wtedy oznaczał śmierć. Panował strach przed zakażonymi. Stern pozwolił jednak Johnsonowi na występ w All Star Games w Orlando a potem w reprezentacji na igrzyskach. – On zmieniał świat – mówi dziś o tej decyzji słynny Magic.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS