A A+ A++

Suwalczanka Katarzyna Wawrzyn liczyła, że służbowy wyjazd do Chin będzie dla niej przygodą życia. Zamiast tego od dwóch miesięcy przebywa na kwarantannie w chińskim szpitalu.

Wawrzyn została w lipcu wysłana do Chin jako logistyk przez zatrudniającą ją międzynarodową firmę. Cieszyła się na ten wyjazd. Przed wylotem dwukrotnie wykonała test na koronawirusa. Obydwa dały wynik negatywny, co jej nie zdziwiło gdyż wcześniej przechorowała COVID-19. Po przylocie do Chin trafiła, jak każdy przekraczający granicę tego kraju, na trzytygodniową kwarantannę. Okazało się, że to był początek jej kłopotów. Jej ojciec Wiesław Zawadzki powiedział TVP3 Białystok, że na kwarantannie Chińczycy robili jej testy co dwa dni i dawały one negatywne wyniki. Pod sam jej koniec kolejny test dał jednak wynik pozytywny i kobieta trafiła do szpitala.

Kobieta od tego czasu przebywa w jednoosobowej sali szpitalnej. Jak doniosło Radio Białystok ma kontakt jedynie z personelem szpitala, z którym z powodu bariery językowej porozumiewa się za pomocą translatora. Porównała swój los do bycia osadzoną w więzieniu. Problemem są testy na koronawirusa. Wawrzyn powiedziała Radiu Białystok, że co jakiś czas pobierane są jej dwa wymazy, jeden z nosa i drugi z gardła. Na ich podstawie robione są dwa testy, które według jej brata dają wynik negatywny. Następnego dnia robione są więc cztery kolejne – a któryś z nich daje już wynik pozytywny. Warunkiem wypuszczenia z chińskiego szpitala są dwa negatywne testy zrobione dwa dni z rzędu.

„To, że wyniki wychodzą tutaj na przemian negatywne i pozytywne, dla Chińczyków jest normalne” – powiedziała Wawrzyn – „Twierdzą, że tak może być, że jednego dnia choroba jest bardziej aktywna, drugiego dnia jest mniej aktywna”. Dodała, że nikogo nie obchodzi to, czy te testy są wiarygodne. „Najważniejsze dla nich jest to, że nie zarażam innych ludzi, że jestem odseparowana” – powiedziała dodając, że interwencja w polskim konsulacie nie pomogła.

„Córka jest załamana, przechodzi załamanie nerwowe, jest wykończona fizycznie i psychicznie” – powiedział TVP jej ojciec Wiesław Zawadzki – „Chce wrócić do kraju, ale władze chińskie niestety jej nie pozwalają”. „„Chciałabym, żeby ambasada i MSZ sprawdzili wszystkie możliwości wyciągnięcia mnie z tego szpitala i jak najszybszego transportu do Polski” – powiedziała drżącym głosem Radiu Białystok –“Nadal jestem głęboko przekonana, że da się zrobić coś, żeby zapewnić chińskie władze, że jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczny transfer na lotnisko i powrót do kraju którego jestem obywatelką. Tylko niech wypuszczą mnie ze swojego więzienia”.

W jej sprawie interweniował poseł i były marszałek województwa podlaskiego Mieczysław Baszko (Partia Republikańska). Wystosował do MSZ apel o pomoc uwięzionej w Chinach kobiecie. W wysłanym do Radia Białystok oświadczeniu ministerialne biuro prasowe zapewniło, że podjkęto już działania aby Wawrzyn w możliwie krótkim czasie mogła wrócić do Polski. Na przeszkodzie stoją jednak bardzo restrykcyjne chińskie przepisy.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Radio Białystok, TVP Białystok Autor: WM

Fot.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPożar ciężarówki na autostradzie A4 za Gliwicami. Ogromny korek w kierunku Katowic
Następny artykułNetflix z bardzo mocnymi serialami i filmami we wrześniu. Znamy pierwsze premiery