To jeden z tych tekstów, do których siadam z pełną świadomością tego, że nie będą miały dziesiątek tysięcy wyświetleń. Czasem dobrze jest jednak napisać coś w pełni od serca – bez zwracania uwagi na liczby czy rozgłos. A do tego tematu zbierałem się od dłuższego czasu. Już od dobrych kilku miesięcy chodziła za mną ochota cofnięcia się do czasów grania w Kosmicznych Wojowników.
Wiem, że gry przeglądarkowe nie cieszą się ogromną popularnością – zwłaszcza dziś. Miałem jednak to szczęście, że załapałem się na okres, w którym rządziły w mojej banieczce. Z kumplami wstawaliśmy w nocy, by wysyłać wojska w Plemionach, ścigaliśmy się w tym, kto ma lepszy ekwipunek w Menelgame, czy z ekscytacją w oczach stawialiśmy kolejne budowle w Ikariamie. Piękne wspomnienia.
Kosmiczni Wojownicy
Najwięcej czasu spędziłem jednak przy Kosmicznych Wojownikach, a więc grze, która bardzo mocno inspirowana jest Dragon Ballem. Ba – w gruncie rzeczy “inspiracja” jest niedomówieniem. To gra przeglądarkowa, która pozwala nam przeżyć przygody, które doskonale znamy ze wszystkich tych sezonów, które śledziliśmy za dzieciaka. Początkowo, jeśli mnie pamięć nie myli, nawet assety były zaciągnięte z anime – później trzeba było to oczywiście zmienić.
Zacznijmy jednak od samego początku. Projekt zadebiutował jeszcze w 2009 roku, a więc – jak łatwo policzyć – kończy swoje piętnaste urodziny. I w przeciwieństwie do wielu innych podobnych produkcji, cały czas funkcjonuje i ma się dobrze (w momencie pisania tego newsa na serwerach siedzi 141 graczy, a to więcej niż w Concord na Steam ;)) – w pełni zasłużenie.
Założenia są natomiast… Banalne. Zakładamy konto, wybieramy serwer, a następnie wcielamy się w jedną z dostępnych postaci: Goku, Vegetę, Gohana, Trunksa, Brolly’ego, Blacka, Bardocka lub tajemniczego Cumbera (dodany stosunkowo niedawno). Później zostajemy przeniesieni do odpowiedniego świata i zaczynamy zabawę. A ta jest w gruncie rzeczy prosta i przypomina wiele innych gier pw podobnym stylu. Zdobywamy doświadczenie na przeciwnikach, wykonujemy misje fabularne, szukamy sobie klanu i trenujemy.
Nic odkrywczego, prawda? Tylko tu prawdziwą moc ma bazowanie na wspomnianym uniwersum Smoczych Kul! Dla przykładu, wybierając Son Goku (który jako jedyny dostępny był jeszcze w 2009 roku) startujemy po prostu niedaleko jego chatki, a następnie lecimy z przygodami, które przeżywał. Większość opiera się o znane z mangi i anime przygody, ale nie zabrakło także tych wymyślonych przez twórców gry – nie dają takiej frajdy, ale mają swoje momenty.
Zabawa na setki godzin
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się kilkoma postaciami. Co więcej, kierunków rozwoju jest tu cała masa. Możemy albo postawić na pchanie fabuły do przodu (co samo w sobie zajmuje naprawdę sporo czasu), albo skupić się na aspektach PVP. Tak, dobrze widzicie, można się tu zmierzyć z innymi graczami! Ba, chcąc rozwijać swój klan, bądź być pożądanym przez te najmocniejsze, zdecydowanie warto to robić.
Osobiście chyba tylko raz poszedłem tą drugą ścieżką, ale wierzcie mi – wymiatanie na konkretnych lokacjach daje sporą satysfakcję. Niemniej, taki styl gry wymaga sporej cierpliwości i jest, subiektywnie oceniając, nudny. Ja, z moim zamiłowaniem do fabuły i odkrywania nowych zakamarków map, zazwyczaj stawiałem na tę pierwszą opcję. I choć od lat nie wracałem na serwery, to przy okazji przygotowania do tego tekstu, postanowiłem to zrobić. Cóż, nostalgia połechtała moje serducho.
Lokacji jest tu grubo ponad tysiąc, zadań jeszcze więcej. Oczywiście nie brakuje przeciwników wzorowanych na tych z oryginalnej serii, a do tego możemy szukać Smoczych Kul, osiągać kolejne poziomy transformacji, korzystać z fasolek Senzu, teleportować się i nieustannie przeć naprzód. Dokładnie tak, jak zrobiliby to bohaterowie anime oraz mangi! A, jak wspomniałem, wszystko jest dalej rozwijane, więc nie brakuje eventów czy nowych możliwości. Dzieje się to rzadko, ale nawet bez tego zabawy jest tam na dziesiątki, a nawet setki godzin.
Wspominałem o listach gończych, organizowanych co jakiś czas turniejach, elementach wyposażenia, bossach czy stworach i związkach? Nie? Bardzo możliwe! Trudno jest bowiem zawrzeć w jednym tekście wszystko, co pozornie mała gra przeglądarkowa w sobie zawiera. Spędziłem tam sporo lat, kilkukrotnie zaczynałem od zera i mam dziwne przeczucie, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa… Ma to swój urok, serio.
Polecam!
Zdaję sobie sprawę, że przy okazji tego tekstu zaledwie powierzchownie wymieniłem możliwości, które oferują Kosmiczni Wojownicy, ale największe piękno produkcji tkwi w odkrywaniu jej na własną rękę. To naprawdę rozbudowany projekt, w którym można spędzić nie tylko długie godziny, ale także miesiące i lata. A nawet teraz, gdy wszedłem na serwer, rozpoznaję nicki ludzi w czołówce – byli tam już dekadę temu!
Jeśli więc szukacie czegoś przyjemnego, co pozwoli Wam poczuć klimat Dragon Balla, a jednocześnie zaoferuje zawartość na naprawdę długie godziny, to… Z uśmiechem na ustach zachęcam do sprawdzenia Kosmicznych Wojowników. Być może spotkamy się nawet na którymś z serwerów. A może, jakimś cudem, miałem przyjemność minąć się tam przed laty z kimś z Was, Drodzy Czytelnicy?
I nie, nie jest to tekst sponsorowany – zwyczajna wycieczka do czasów minionych. A być może znajdą się nawet 2-3 osoby, które się wciągną – wtedy życzę im miłej zabawy!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS