– Siedzę w domu, bo nie ma po co wychodzić na ulicę. Widzę jedynie przez okno, że ruch uliczny prawie zamarł – powiedział „Rzeczpospolitej” łotewski publicysta Aivars Ozolinš.
Niewielkie państwo bałtyckie znalazło się na pierwszym miejscu w UE pod względem liczby chorych na 1000 mieszkańców i jednym z pierwszych na świecie. Rząd nakazał zamknięcie wszystkich placówek edukacyjnych, kin, teatrów, restauracji, stadionów, centrów handlowych i sklepów (z wyjątkiem sprzedających towary pierwszej potrzeby i aptek), odwołano wszelkie imprezy publiczne. Wprowadzono nawet godzinę policyjną od ósmej wieczorem do piątej rano.
Śmiertelny koniunkturalizm
– Wszystko to z powodu niechęci polityków do podejmowania właściwych, ale niepopularnych decyzji we właściwym czasie – mówi Ozolinš. Jego zdaniem obecne rozporządzenia wprowadzono co najmniej dwa, trzy tygodnie za późno. A politycy uchylali się od podejmowania niepopularnych decyzji, gdyż w przyszłym roku będą wybory parlamentarne.
Czytaj więcej
Sami przedstawiciele władz uważają, że gwałtowny wzrost zachorowań spowodowany był zbyt małą ilością zaszczepionych Łotyszy; w pełni zaszczepionych jest połowa. A koronawirusem zaraził się nawet prezydent Egils Levits. W dodatku spotykał się w tym czasie z przywódcą Finlandii Sauli Niinistö i Fin wylądował na kwarantannie.
– Chciałbym przeprosić już zaszczepionych, w stosunku do nich to niesprawiedliwe – mówił premier Krišjanis Karinš, ogłaszając lockdown.
Część ekspertów podejrzewa, że zbyt małą ilość zaszczepionych Łotwa zawdzięcza nie tylko spóźnionym posunięciom rządu, ale i sąsiadowi – Rosji.
Media i szczepionki
Większość niezaszczepionych to osoby starsze, wśród nich duży odsetek stanowią rosyjskojęzyczni mieszkańcy, którzy nie znają łotewskiego. – Emeryci stanowią prawdopodobnie do dwóch trzecich chorych w Rydze, a na wschodzie kraju może to być więcej – przyznaje Ozolinš. To te rejony, gdzie mieszka wielu Rosjan.
„Władze faktycznie zawaliły kampanię informacyjną w sprawie szczepionek wśród rosyjskojęzycznych mieszkańców” – stwierdził niezależny, rosyjski portal Meduza, który w obawie przed putinowskimi represjami przeniósł część swojej redakcji do Rygi. Rząd nie zgodził się, by Ministerstwo Zdrowia wydrukowało na przykład biuletyn o szczepieniach po rosyjsku. Minister sprawiedliwości Janis Bordans nazwał to „niepotrzebną reklamą dwujęzyczności”. Przy tym władze były skrępowane ustawami, które w innych niż łotewski językach pozwalają jedynie na prowadzenie korespondencji dyplomatycznej.
– Starsi Rosjanie żyją w nieco innej przestrzeni informacyjnej niż my – przyznaje Ozolinš. A rosyjskie telewizje dostępne na Łotwie prowadziły w ciągu ostatniego roku ostrą (a chwilami dość obrzydliwą) kampanię propagandową przeciw zachodnim szczepionkom. Obecny szef resortu zdrowia Daniels Pavluts wprost oskarżył „dezinformację rosyjskich mediów” o wpływ na szczepienia.
Głównym celem ich ataku, nie wiadomo dlaczego, była AstraZeneca, choć na przykład na Łotwie najpopularniejszy był Pfizer, a obecnie – w czasach realnego niebezpieczeństwa – jednodawkowy Johnson & Johnson.
Czekając na Sputnik
Niechęć rosyjskiej mniejszości stanowiącej ok. jednej trzeciej mieszkańców miała spowolnić kampanię szczepień.
– Ilość wykonanych antycovidowych zastrzyków bardzo zależy od regionu, w niektórych zaszczepiło się jedynie do 25 proc. mieszkańców – przyznała była minister zdrowia Ilze Vinkele, ale nie podała w … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS