Fabryka, mimo pandemii, pracuje na pełnych obrotach. Ma zamówienia z całego świata, ale teraz najwięcej z Włoch, Hiszpanii, Francji i USA, z krajów, w których koronawirus zbiera największe żniwo. Szpitale chcą kupować głównie łóżka z najwyższej półki. I to w takich ilościach, że fabryka nie jest w stanie zrealizować wszystkich zleceń i musi odmawiać.
Maria Bielicka: Jesteście jednym z największych producentów sprzętu medycznego na świecie. Ile łóżek szpitalnych produkujecie?
Bartłomiej Kornaszewski: – Jeśli chodzi o same łóżka, rocznie produkujemy ok. 20 tys. sztuk, czyli mniej więcej 80 dziennie.
Ile takie łóżko kosztuje?
– Na polskim rynku najtańszy model Enterprise 5000 kosztuje ok. 6,5 tys. zł, a najdroższy, Cytadela, 45 tys. Jest jeszcze wariant dla pacjentów bariatrycznych, czyli z bardzo dużą otyłością – Cytadela Plus. Na taki model trzeba przeznaczyć ok. 65 tys. zł.
Które łóżka najlepiej się sprzedają?
– Teraz jest najwięcej zamówień na wyższe modele, czyli na łóżka dla oddziałów intensywnej terapii.
Prezeska Fundacji Firmy Rodzinne: Poziom zaufania przedsiębiorców do rządu sięgnął dna
Czym się wyróżniają?
– To na przykład łóżka o takiej konstrukcji, która pozwala leżącego na nim pacjenta prześwietlać promieniami Roentgena, albo takie ze zintegrowanym materacem przeciwodleżynowym. Są też łóżka z intuicyjnym asystentem jazdy. Taki asystent to dodatkowe koło i samoczynnie włączający się napęd elektryczny, który sprawia, że do przestawienia łóżka potrzeba minimalnego nakładu siły, a dodatkowo łatwiej się nim manewruje.
A kto je projektuje?
– Łóżka, które teraz produkujemy, zostały zaprojektowane jeszcze w Anglii i USA. Ale od dwóch lat dział R&D, czyli badań i rozwoju odpowiedzialny za łóżka medyczne, działa przy naszej fabryce w Komornikach.
Jak koronawirus zmienił sytuację waszej firmy? Czujecie kryzys?
– Zmiana jest drastyczna. Tyle że widzimy nie spadek, a bardzo duży wzrost zamówień na łóżka szpitalne i materace przeciwodleżynowe. Obecnie mamy najwięcej zamówień z Włoch, Hiszpanii, Anglii i Stanów Zjednoczonych, czyli z krajów, gdzie są teraz największe ogniska koronawirusa. Na co dzień też zresztą sprzedajemy głównie na rynek zagraniczny, w Polsce zostaje jedynie parę procent naszej produkcji.
Polskie szpitale w obliczu epidemii nie zamawiały nowych łóżek?
– Też zamawiały. Właśnie w kwietniu realizujemy zamówienia dla szpitala miejskiego w Poznaniu przy ul. Szwajcarskiej i szpitala wojewódzkiego w Koninie [oba mają oddziały zakaźne i leczą chorych na koronawirusa – red.], a także dla szpitala powiatowego w Jarocinie.
Z dostępnych statystyk wynika jednak, że Polska jest w czołówce krajów z bardzo dużą liczbą łóżek szpitalnych. Na 100 tys. Polaków przypada 660 łóżek. Dla porównania w Norwegii to 397 łóżek, w Szwecji 261, a Wielkiej Brytanii 280.
A nie można łóżek szpitalnych wynająć?
– Wynajmujemy sprzęt medyczny, w tym również łóżka szpitalne, zwłaszcza w okresie między listopadem a marcem, bo wtedy jest najwięcej zachorowań. Ale nie w Polsce, bo tutaj ten model biznesowy nie działa. Proponowaliśmy taką usługę, ale nie było zainteresowania. Teraz na pewno byliby chętni, ale takiej wypożyczalni nie da się uruchomić z dnia na dzień, bo trzeba mieć pełny magazyn. Zresztą w krajach, gdzie takie magazyny są, też już łóżek brakuje.
Jak będziemy żyć po koronawirusie? “Grożą nam konflikty społeczne na ogromną skalę”
Zwiększyliście produkcję przez koronawirusa?
– Cały czas pracujemy na podwyższonych obrotach i mamy zamówienia już do września. Niektórych łóżek produkujemy o połowę więcej, a niektórych nawet pięć razy więcej niż wcześniej. By podołać tym zadaniom, staramy się przyspieszyć dostawców, wybudowaliśmy też dodatkową linię produkcyjną. Tak że w tej chwili produkujemy po 120-150 łóżek dziennie. I wciąż mamy nowe zlecenia, tak że nie wszystkie jesteśmy w stanie zrealizować w oczekiwanym przez zlecających terminie.
Ile osób pracuje w fabryce w Komornikach?
– Obecnie ponad 600. Wiem, jak ciężko jest teraz w innych przedsiębiorstwach, dlatego cieszę się, że my wciąż zatrudniamy kolejne osoby do pracy przy produkcji i w administracji.
Pracujecie na jedną zmianę?
– Na dwie zmiany pracuje tylko linia produkująca opaski przeciwzakrzepowe. Pozostali pracują na jedną zmianę plus nadgodziny.
Ludzie nie protestują?
– Cztery tygodnie temu były głosy, żeby zakład zamknąć, ale teraz już ich nie słychać. To pewnie z jednej strony efekt naszych rozmów z pracownikami, z radą pracowniczą, podczas których tłumaczyliśmy, że nie jesteśmy zwykłą fabryką, tylko produkujemy sprzęt do ratowania ludzi. Realizujemy też na bieżąco wszystkie zalecenia, które mają zmniejszyć ryzyko zakażenia: mamy płyny dezynfekujące i rękawiczki, zachowujemy odpowiednie odległości między stanowiskami pracy. Kto może, pracuje z domu.
Czyli załoga posłuchała waszych tłumaczeń…
– Myślę, że teraz coraz bardziej ludzie doceniają to, że pracują w firmie, która ma zamówienia i zatrudnia wciąż nowych pracowników, bo to oznacza, że nie grożą im zwolnienia. W sytuacji, w jakiej jesteśmy, poczucie stabilizacji jest bardzo cenne.
Co jeszcze produkuje wasza firma?
– Ajro ma cztery zakłady produkcyjne. Nasz jest największy. Poza tym są zakłady w Chinach, gdzie powstają materace przeciwodleżynowe i pompy do nich, na Dominikanie jest fabryka nosideł do podnośników, a w Kanadzie – samych podnośników.
My w Polsce, oprócz łóżek szpitalnych i opasek przeciwzakrzepowych, produkujemy też wózki do pryszniców, wanny medyczne, materace oraz wózki dla pacjentów. Nasza specjalizacja to systemy, które ułatwiają pracę przy obsłudze osób o ograniczonej mobilności i ograniczają liczbę zaangażowanych do tego osób. Ma zastosowanie w szpitalach, ale przede wszystkim w domach opieki.
Jaką macie roczną sprzedaż?
– Podajemy tylko dane całej grupy, bez rozbijania na fabryki. To ponad miliard euro rocznie.
Polskie lotniska w czasie koronawirusa. Ruch w całym kraju taki, jak na… jednym lotnisku
Chińska część firmy przetrwała atak koronawirusa?
– Nasza fabryka mieści się niedaleko Szanghaju. To obszar, który nie został specjalnie dotknięty epidemią. Fabryka była zamknięta przez dwa tygodnie, ale w miarę dobrze sobie poradzili. A teraz też już mają kilkukrotny wzrost zamówień na materace przeciwodleżynowe, więc zatrudniają dodatkowe osoby i myślą o pracy na trzy zmiany.
Jak widzi pan przyszłość polskiej fabryki? Nie obawia się pan, że jak teraz szpitale nakupią łóżek, po koronawirusie zostanie im spora nadwyżka i nie będziecie mieli zamówień?
– Jako firma zastanawiamy się, czy rynek się nasyci. Ale sądzę, że nakłady na służbę zdrowia będą wzrastać. Mamy starzejące się społeczeństwo czy coraz powszechniejsze problemy z demencją wśród osób starszych. Myślę, że sprzęt produkowany w takiej fabryce jak nasza będzie coraz bardziej potrzebny.
Mapa potwierdzonych zakażeń koronawirusem w Polsce
Koronawirus w Polsce. Zapisz się na specjalny newsletter, w którym zawsze znajdziesz sprawdzone informacje
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS