Koronawirus. Dyrektor płockiego szpitala wojewódzkiego: Boimy się sytuacji jak na Śląsku

W sumie od początku epidemii na Winiarach wykonano 580 pobrań, wliczając w to te kontrolne, które robiło się zakażonym. Obecnie w szpitalu nie ma żadnego zakażonego pacjenta.

Za to coraz więcej ludzi zgłasza się na SOR, także ci, którzy oczekiwali na planowe przyjęcia i teraz dostali telefon, że mogą się już stawić. W ostatniej dobie oddział ratunkowy skierował na łóżka szpitalne 63 osoby, a 71 zostały udzielone porady medyczne.

– Ruszył też już pierwszy dwutygodniowy turnus rehabilitacji jednodniowej – poinformował dyrektor. – Na razie jest na nim 20 osób, bo takie aktualnie mamy warunki dotyczące powierzchni oraz na tyle jest personelu medycznego. Muszą być zachowane wszelkie odległości i zasady bezpieczeństwa. Być może na następny turnus będziemy już mogli zaprosić trochę więcej pacjentów.

Kwiatkowski przyznał, że najbardziej boi się sytuacji takiej jak na Śląsku.

– U nas na razie wszystko idzie ku dobremu, wirusa nie mamy, ale wystarczy jedno ognisko na naszym terenie, żeby sytuacja radykalnie się pogorszyła – mówił dyrektor. – Dlatego wciąż bardzo dużą wagę przywiązujemy do bezpieczeństwa, a pacjenci na szczęście bez protestów poddają się badaniom ankietowym, mierzeniu temperatury, przychodzą w maseczkach. Na oddziałach też panuje reżim, windy mają swoje stałe przeznaczenie i nie ma np. możliwości, by do tej, którą był przewożony ktoś zakażony czy podejrzewany o zakażenie, mógł wsiąść ktokolwiek inny. To wszystko jest niezwykle ważne, bo musimy chronić szpital. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której trzeba by ewakuować jakiś oddział, zamykać go na dłuższy czas. Stąd te wszystkie środki ostrożności.