Kopczyński: wnieść rozsądek i spokój do Arki

Michał Kopczyński wejścia do Arki Gdynia ma w nietypowych okolicznościach. Już w pierwszym sparingu doznał kontuzji, która na pół roku wykluczyła go z gry. Natomiast w oficjalnym debiucie ligowym trafił na szalony mecz. Wprowadzony został na boisko w 66. minucie przy wyniku 0:2, a opuszczał je ze zwycięstwem 3:2 nad Rakowem Częstochowa. – Pokazaliśmy, że piłka jest piękna i nigdy nie można zwątpić. Mam nadzieję, że wniosę trochę rozsądku i spokoju do gry zespołu – ocenia 27-letni środkowy pomocnik.

Jacek Główczyński: Znów wszedł pan do Arki w nietypowych okolicznościach?

Michał Kopczyński: Tak na razie się składa. Pierwszy sparing był bardzo pechowy i nieszczęśliwy. Straciłem pół roku. W fajnym stylu wróciłem. Ciężko było nawet wymyślić, że mój debiut będzie w takich okolicznościach. Zafundowaliśmy niezły rollercoaster. Pokazaliśmy, że piłka jest piękna i nigdy nie można zwątpić. Nawet jak mecz zdecydowanie nie układa się po myśli, to jedna bramka, jedno wydarzeniem, czasem zmiany potrafią odwrócić jego losy.

Z pańskim zdrowiem już wszystko w porządku, bo jeszcze zimą mówiono, że może być potrzebna druga operacja?

Przez moment było takie zagrożenie, bo to się gdzieś trochę się przeciągało. Na szczęście z obojczykiem jest już wszystko w porządku. Wiadomo, że trochę czasu zajmuje, aby doprowadzić bark do stanu sprzed urazu. Trzeba go wzmacniać. Na tym pracuję cały czas, ale już jestem gotowy do gry.

Z jakimi zaleceniami od trenera wszedł pan na boisko w 66. minucie, gdy Arka przegrywała 0:2?

Miałem być najbardziej defensywnym ze środkowych pomocników, starać się ułożyć, uporządkować grę w środku, w tyłach.

Udało się chyba z jednym wyjątkiem, gdy musiał pan ratować zespół, narażając się na żółtą kartkę?

Gdzieś kozioł mnie zaskoczył i nie sięgnąłem tej piłki. Musiałem ratować się faulem. Ale takie kartki są wpisane w grę na mojej pozycji i czasem trener za taką kartkę… pochwali.

Grał pan już wcześniej takie szalone mecze?

Tak. Kilka podobnych było, gdy grałem w Wellington. Australijska piłka ma to do siebie, że jest bardzo ofensywna i bardzo otwarta. Pada tam dużo goli. Taki mecz jak ten w Gdyni trafia się tam praktycznie co tydzień. Jednak takie wydarzenia w Polsce na pewno są bardziej emocjonalne, bardziej się je przeżywa. Takie zwycięstwa potrafią zbudować drużynę, ponieść piłkarzy w kolejnych spotkaniach.

To może jest pan specjalistą od wygrywania takich meczów?

Bywało różnie. Jednak z każdym takim spotkaniem związane są fajne historie, które potem długo się pamięta. Gdy przegrywamy wysoko, mówimy: “kurczę, strzelmy pierwszą bramkę”. Gdy to się uda, jest myśl: “strzelmy kolejną, złapmy remis albo zwycięstwo, będzie ekstra historia”.

Z Legią Warszawa pięć razy był pan mistrzem Polski, trzy razy zdobył Puchar Polski. Rozumiem, że rola rezerwowego w drużynie broniącej się przed degradacją na dłuższą metę pana nie zadowoli?

Każdy piłkarz chce grać w pierwszym składzie. Natomiast wiem, że jestem po dłuższej przerwie i zawsze to chwilę zajmuje, aby wrócić do pełnej dyspozycji piłkarskiej, a przede wszystkim fizycznej. Dlatego teraz chce łapać tych minut gry na boisku jak najwięcej.

Co zyska Arka, gdy Michał Kopczyński będzie w składzie?

Mam nadzieję, że wniosę trochę rozsądku i spokoju do gry zespołu.

W obecnej sytuacji w tabeli przyda się chyba też zimna głowa?

Na pewno to jest jedna z tych rzeczy, których potrzebujemy, by się utrzymać, ale są też inne. Jeśli w następnym meczu nie zdobędziemy 3 punktów to i zwycięstwo nad Rakowem nie będzie się już tak liczyć. Dlatego nadal ciężka praca przed nami. Trener mówi nam, że w ostatnich tygodniach naprawdę dobrze pracowaliśmy, a w dłuższym wymiarze piłka jest sprawiedliwa i na pewna to nam odda, tylko trzeba nadal robić swoje.

Reakcja

0%0Pozytywnie0%0Neutralnie 0%0Negatywnie

Twoje emocje

0%0Lubię to!

0%0Super0%0Ekscytujący 0%0Ciekawy0%0Smieszny0%0Smutny0%0Wściekły0%0Przerażony0%0Szokujący0%0Wzruszający0%0Rozczarowany0%0Zaskoczony

Co sądzisz?

0%0Prawda0%0Manipulacja0%0Fake news

0

0Ulub

Oryginalne źródło ZOBACZ