A A+ A++

Władze Bielska-Białej rozpoczęły realizację programu wyrugowania z zasobów mieszkaniowych gminy wszystkich pieców węglowych. Mają one zniknąć z miasta w ciągu najbliższych pięciu lat. Tak jesienią ubiegłego roku zapowiedział prezydent Jarosław Klimaszewski. Wyzwanie jest ambitne i trudne do zrealizowania.

Już na samym początku pojawiły się problemy. Aby wykonać ten plan, konieczne będzie wykwaterowanie części lokatorów z zajmowanych przez nich mieszkań. A to zaczyna budzić sprzeciwy. Pokazał to przykład kamienic nr 1 i 3 przy ulicy Barlickiego, które jako pierwsze mają być podłączone do sieci ciepłowniczej.

O skali zadania najlepiej świadczy fakt, że trzeba wymienić na bardziej ekologiczne źródła ciepła około 2000 kopciuchów (w należących do gminy lokalach). Przy czym w większości miejskie budynki mają być podłączane do sieci ciepłowniczej. Tam gdzie z przyczyn technicznych nie będzie to możliwe, montowane będą piece gazowe, a jeśli i to okaże się trudne do wykonania, zainstalowane zostanie ogrzewanie elektryczne (najpewniej promienniki).

Największym problemem wydaje się jednak to, iż roboty obejmą około 80 procent nieruchomości znajdujących się w zasobach mieszkaniowych gminy, czyli jakieś 600 budynków. Przy czym skala prac w każdym z nich będzie inna. W niektórych wystarczy wymienić jeden czy dwa piece, inne wymagają gruntownych przeróbek. Zwłaszcza że Zakład Gospodarki Mieszkaniowej chce przy okazji wymiany ogrzewania upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To znaczy wyremontować i zmodernizować wiele mocno zdegradowanych i zdewastowanych miejskich kamienic.

Z niektórych budynków – tak jak przy ulicy Barlickiego – trzeba będzie wykwaterować dotychczasowych lokatorów. Z informacji uzyskanych w ZGM wynika, że chodzi o remonty kapitalne, związane chociażby z izolacją fundamentów, termomodernizacją, wymianą dachów, a nawet przebudową wnętrz. Wiele starych kamienic ma bardzo niefunkcjonalny rozkład pomieszczeń. Dzięki przeróbkom będzie można dostosować je do obecnych standardów. Poza tym, przy okazji uda się wygospodarować dodatkowe lokale mieszkalne. Chociażby przy okazji remontów dachów, adaptując strychy na mieszkania. To właśnie ten szeroki zakres prac będzie w wielu wypadkach wymuszał całkowite lub częściowe opróżnienie budynków z lokatorów. A po zakończeniu prac już nie wrócą oni na „stare śmieci”.

Z wyjaśnień dyrektora ZGM Ireneusza Kiecaka wynika, że każdemu z wykwaterowywanych oferowany jest przez miasto nowy lokal, który – zanim wprowadzi się do niego najemca – zostanie najpierw wyremontowany na koszt ZGM według życzeń i wskazówek przyszłego lokatora. Natomiast mieszkanie, które zajmował wcześniej, po zakończeniu prac modernizacyjnych trafi do zasobu mieszkaniowego gminy i zostanie przekazane kolejnej osobie z listy oczkujących na gminne lokum.

Wracając do zamierzeń ratusza: pięć lat na pozbycie się wszystkich kopciuchów to niewiele. Dlatego ZGM musi się naprawdę nieźle sprężać, aby zrealizować tak ambitny projekt. Przygotowania do tego przedsięwzięcia prowadzone były już wcześniej, zanim jeszcze prezydent obwieścił swój zamysł. Już w ubiegłym roku miasto przekazało ZGM sporą sumę na przygotowanie dokumentacji technicznej dla pierwszych z przeznaczonych do modernizacji budynków. Dzięki temu lada moment realizacja projektu będzie mogła ruszyć. Szacuje się, iż całe przedsięwzięcie pochłonie około 60 milionów złotych. Władze miasta liczą, iż sporą część potrzebnych na ten cel pieniędzy uda się pozyskać z zewnątrz, głównie z funduszy europejskich. W zamian można liczyć na wyraźną poprawę jakości powietrza w mieście. Wszak to właśnie kopciuchy są w głównej mierze odpowiedzialne za tak zwaną niską emisję.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyniki kontroli RIO: 28 nieprawidłowości z winy pracowników, byłej wójt i obecnego wójta
Następny artykułSandra Subel: Inkluzywność jest dobra dla biznesu