Zwolnienia wieloletnich i uznanych trenerów związkowych, oficjalnie za nieprawidłowe wykonywanie obowiązków lub „konflikt interesów”. Niespójne oświadczenie w imieniu całego związku, w którym lekką ręką sformułowano absurdalne zarzuty w stosunku do byłych już pracowników. Przepychanki w komentarzach internetowych, ze skandalicznymi wpisami wiceprezesa ds. szkolenia na czele. Ewidentnie pod względem wizerunkowym nie jest to dobry czas dla Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej. Zatem, dlaczego tak nagle zrobiła się gęsta atmosfera?
Cała lawina ruszyła w momencie, gdy trener Maciej Mateńko – najbardziej utytułowany trener młodzieży w województwie zachodniopomorskim, który do niedawna przeprowadzał szkolenia w ramach Mobilnej Akademii Młodych Orłów – oficjalnie ogłosił, że ma zamiar kandydować w najbliższych wyborach na stanowisko prezesa ZZPN-u. Nie minął nawet tydzień, a otrzymał od PZPN-u wypowiedzenie umowy.
– W piątek (19 lutego – przyp. red.) ogłosiłem, że będę kandydował, ale z samego rana wysłałem do PZPN-u to pismo w tej sprawie. W poniedziałek zaś dostałem telefon, że jestem zawieszony i jutro będzie podjęta decyzja co do mojej osoby. We wtorek przysłano mi maila z informacją o rozwiązaniu umowy zlecenia z zachowaniem dwutygodniowego okresu wypowiedzenia – relacjonuje Mateńko.
*
Czy związek miał prawo zwolnić trenera Mateńko bez podania przyczyny? Owszem, miał. Tylko akurat tak się składa, ze jego pośrednim przełożonym był wiceprezes ds. piłki amatorskiej PZPN-u, Jan Bednarek, który od 2004 r. piastuje również stanowisko prezesa ZZPN-u. Zwolniony szkoleniowiec nie ma wątpliwości, że zapłacił cenę za swoją decyzję. Natomiast centralne władze związkowe uzasadniały zakończenie współpracy z nim obawą o spadek jakości pracy z powodu działań związanych z prowadzeniem kampanii.
Z kolei niespełna za miesiąc wojewódzki związek rozwiązał umowę z Pawłem Podgórskim – kierownikiem kursów trenerskich w województwie zachodniopomorskim. Powód? „Bezpośrednią przyczyną rozwiązania umowy w trybie natychmiastowym była informacja z Polskiego Związku Piłki Nożnej na temat nieprawidłowości w przebiegu kursu trenerskiego oraz końcowych egzaminów, mogących skutkować unieważnieniem jego wyników” (fragment oświadczenia ZZPN-u w tej sprawie). Trener Podgórski nie ukrywa, że jest zwolennikiem kandydatury Mateńki. Choć – jak sam podkreśla – nie prowadził, żadnych działań mających na celu promowanie kolegi.
Tak więc, czy rzeczywiście obaj trenerzy powinni zostać zwolnieni? A może jest to element gry wyborczej, mającej na celu złamać kontrkandydata?
Szok w środowisku zachodniopomorskiego futbolu
Maciej Mateńko cieszy się bardzo dużym uznaniem wśród piłkarzy i trenerów. Jego największy sukcesem szkoleniowym było zdobycie mistrzostwa Polski juniorów młodszych w 2011 r. z Chemikiem Polski. Ponadto wykształcił wielu zawodników oraz szkoleniowców.
Trener przyznał, że mógł dalej znajdować się w strefie komfortu – pracować spokojnie w strukturach związkowych, szkolić trenerów. Ale wiele osób związanych z zachodniopomorską piłką dostrzega potrzebę zmian w lokalnym związku. Nawet nie chodzi już o nadmierną krytykę obecnej władzy, co po prostu o impuls, nowe pomysły, otwartość na inne osoby. Z tym że większość z obawy przed konsekwencjami nie chce wychodzić przed szereg.
– Nie żałuję, że się zgłosiłem do startu w wyborach. Obserwowałem od lat co się dzieje w ZZPN i jak bardzo ta zmiana jest potrzebna. Chciałbym, aby ludzie czuli, że związek jest dla nich a nie odwrotnie. Stąd moja decyzja o kandydowaniu na stanowisko Prezesa ZZPN – przyznaje zwolniony szkoleniowiec.
*
Po jego niespodziewanym zwolnieniu, w internecie pojawiła się masa komentarzy zawierających słowa wsparcia dla szkoleniowca oraz głosy sprzeciwu wobec działań związku. Duże grono osób nie zostawiło suchej nitki na działaczach ZZPN-u. Mimo ogromnych kontrowersji sprawa na jakiś czas ucichła. Do czasu. Wreszcie po rozwiązaniu umowy z wyżej wymienionym trenerem Podgórskim ZZPN wydał specjalne oświadczenie, w którym odniósł się także do osoby Macieja Mateńki.
Fragment oświadczenia: – Z kolei rozwiązanie umowy przez Polski Związek Piłki Nożnej z Panem Maciejem Mateńko nastąpiło w wyniku przesłania przez zainteresowanego do biura PZPN stosownej informacji o zamiarze kandydowania na funkcje Prezesa Zarządu. Polski Związek Piłki Nożnej uznał, że kontynuowanie umowy z Panem M. Mateńko nie tylko może stanowić konflikt interesów, lecz także polegać na wykorzystaniu przez Pana M. Mateńko w prowadzeniu kampanii wyborczej środków finansowych pochodzących od PZPN oraz samochodu służbowego stanowiącego własność PZPN. Dodatkowo PZPN obawiał się, iż autorytet i logo PZPN może zostać wykorzystane przez Pana M. Mateńko w prowadzonej przez niego kampanii wyborczej. Po prawdzie, ZZPN pozyskał informację o planach wyborczych Pana M. Mateńko z pisma jakie w powyższej sprawie otrzymał od PZPN.
*
Mateńko uważa zaś, że twierdzenia ZZPN-u to tylko bzdurny pretekst. Próba odkręcenia kota ogonem. Co ciekawe, PZPN inaczej argumentował swoją decyzję. Otóż powodem rozstania miała być obawa o spadek jakości pracy trenera.
Maciej Mateńko: – W tym oświadczeniu na temat zwolnienia trenera Pawła Podgórskiego napisano nieprawdę: że zwolniono mnie, bo mogłem rzekomo wykorzystywać samochód służbowy i środki finansowe PZPN-u w celach prowadzenia kampanii wyborczej. Tylko że ja nie miałem dostępu do żadnych środków finansowych. Zanim oficjalnie ogłosiłem w mediach społecznościowych, że będę startował w wyborach na prezesa ZZPN-u, wysłałem pismo do PZPN-u. Zaznaczyłem, że nie będę wykorzystywał w ramach kampanii służbowego samochodu (zresztą posiadał GPS), laptopa oraz telefonu. Podkreśliłem, że w czasie godzin pracy, nie będę prowadził działań kampanijnych i jakość mojej pracy na tym w żaden sposób nie ucierpi. Mieliśmy wyznaczone godziny biurowe i w tym czasie nie miałem zamiaru wykonać nawet pół telefonu, bo zawsze jestem uczciwy.
Dodaje: – W wypowiedzeniu, które otrzymałem od PZPN-u ,nie było podanych powodów, dla których mnie zwolniono. Zapis w umowie pozwalał na to. Zastosowano 14-dniowy okres wypowiedzenia, bez podania przyczyny. Marek Wawrzynowski ze sportowefakty.pl wystosował pismo do PZPN-u, w którym zapytał się o powody tej decyzji. Otrzymał odpowiedź, że istniały uzasadnione obawy co do jakości mojej pracy w połączeniu z kampanią. Dlaczego więc teraz w oświadczeniu, zachodniopomorski związek wskazał, że mogłem wykorzystywać środki finansowe PZPN-u. Pytam się: kto tak twierdzi i jakie środki? Nie miałem dostępu do żadnych środków finansowych. Z kolei co do korzystania z samochodu służbowego, to przecież posiada on GPS i ma logo PZPN-u, musiałbym być głupi, by jeździć takim autem i robić kampanię.
Kolejne zwolnienie, kolejna afera
Afera ze zwolnieniem Macieja Mateńki odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych. Choć wbrew pozorom ZZPN nakręcił kampanię kontrkandydata, na jakiś czas sprawa ucichła. Większość klubów, trenerów i piłkarzy była raczej przejęta zawieszeniem rozgrywek i to był temat numer jeden. Jednak w poprzednim tygodniu kolejny raz doszło kontrowersyjnej decyzji – pożegnano Pawła Podgórskiego, trenera-edukatora. Podgórski od 10 lat prowadził kursy trenerskie. Tak samo, jak Mateńko również miał dobrą opinię. Nie było większych zastrzeżeń co do jego pracy.
– 16 marca przyszło do mnie pismo, w którym podziękowano mi za pracę, bez uwag i że w zasadzie było wszystko super oraz fajnie. Tylko teraz mają inny pomysł na kursy i dlatego podjęli taką decyzję, więc nagle formuła współpraca się wyczerpała. Kilka dni później mnie i Macieja Mateńko wybrano z Rady Trenerów ZZPN jako delegatów na wybory i osoby ze związku chyba nie mogły tego przeżyć, bo wyboru dokonali niezależnie zgodnie z zachowaną etyką trenerzy z różnych klubów naszego województwa. ZZPN nie poinformował publicznie zarówno o moim rozstaniu oraz o wyborze Rady Trenerów – opowiada Podgórski.
Kontynuuje: – Opublikowałem to więc w mediach społecznościowych oraz poinformowałem wszystkich o moim zwolnieniu. Wielu ludzi jednak mnie szanuje i ceni, choć nieraz mamy odmienne zdania. Może i byłem wymagającym oraz surowym nauczycielem, ale zawsze sprawiedliwie traktowałem kursantów. Nawet, jak ktoś nie zdał egzaminu, to ludzie dziękowali mi za szczerość, bo zawsze starałem się być sprawiedliwy dla wszystkich. Wiele osób w komentarzach zaczęło więc wyrażać dezaprobatę. Na pewno władze związku musiały być zaskoczone tym, jak inni za mną poszli, stąd pewnie to całe ich oświadczenie szkalujące moją osobę. Trzeba było coś na mnie wymyślić, znaleźć paragraf, bo opinia publiczna i środowisko trenerów było oburzone i zszokowane moim zwolnieniem.
ZZPN wystosował wiele uwag w stronę szkoleniowca
Związek kilka dni po zwolnieniu wydał wspomniane wcześniej oświadczenie, w którym dość swobodnie zarzucał Podgórskiemu wiele nieprawidłowości, głównie dotyczące jego pracy podczas przeprowadzania egzaminów trenerskich. Kierownik kursów uważa, że nie dopuścił się żadnych uchybień podczas wykonywania pracy.
– W mojej ocenie od pewnego czasu związek szukał pretekstu do tego, by mnie zwolnić. Kursy trenerskie UEFA prowadziłem jako kierownik przez ponad 10 lat i dobrze wykonywałem swoją pracę. W ostatnim oświadczeniu ZZPN, pod którym nikt nie miał cywilnej odwagi się podpisać, zarzucono mi, że podczas jednego z ostatnich kursów musiałem jechać na inny i niby ktoś przez to miał nie zdać. To jest absurd. Aby kurs był ważny, podczas egzaminu musi być przewodniczący tej komisji tj. osoba z zewnątrz wojewódzkiego związku. W tym przypadku był to trener Maciej Drajer z WZPN. Na tym kursie było jeszcze dwóch naszych edukatorów i ja jako ten czwarty. Pełniłem funkcję kierownika kursów trenerskich w naszym województwie. Tak więc musiałem podczas tego weekendu pojechać do Świdwina na drugi kurs i raptem przez ponad godzinę na tym pierwszym mnie nie było. Pragnę podkreślić, że to nie jest tak, jak związek napisał w oświadczeniu – egzaminy lub cały kurs UEFA A trwający rok czasu trzeba powtórzyć. Nawet uchwała PZPN wskazuje, że nie ma obowiązku obecności czteroosobowego składu komisji – wyznaje oburzony szkoleniowiec.
*
ZZPN nie sądził, że zwolnienie Podgórskiego wywoła jeszcze większą burzę niż sprawa z Mateńko. Środowisko miało już pewność, że jest to związane z walką wyborczą, a przede wszystkim ludzie byli oburzeni sposobem, w jaki zakończono współpracę. Zwolniony trener opublikował kilka postów na Facebooku w celu wyjaśnienia sprawy.
Co na to związek? Machnął oficjalne pismo, w którym chciał zdyskredytować byłego pracownika. Pojawiło się w nim takie oto sformułowanie: Niestety, w grudniu 2020 roku Pan P. Podgórski ponownie złożył wypowiedzenie umowy, żądając za dalszą współpracę gratyfikacji finansowych nieprzystających do realiów naszego regionu, ani też pełnionej funkcji. Zarobki na poziomie wielokrotności średniej krajowej nie leżą w zakresie możliwości finansowych Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej, którego budżet opiera się, w głównej mierze, na wpłatach od jego członków (…) Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej w trosce o prawidłowy przebieg procesu szkolenia trenerów w naszym regionie nie mógł przejść do porządku dziennego nad tak karygodnym zaniedbaniem obowiązków, z którym wiąże się wypłata dla Pana P. Podgrórskiego przez Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej znaczącego wynagrodzenia.
*
Warto podkreślić, że wcześniej nie było oficjalnych zastrzeżeń co do jakości pracy Pawła Podgórskiego. Bardzo zastanawiająca jest ta nagła troska o szkolenie trenerów. Zwłaszcza że proces kształcenia szkoleniowców przebiegał prawidłowo. A co do kwestii wynagrodzenia, to trener Podgórski zwrócił uwagę, że ZZPN nie chciał skorzystać z pomocy finansowej dla trenerów-edukatorów.
Podgórski: – Największym absurdem była jednak sytuacja z niewykorzystaniem przez ZZPN 50% dofinansowania projektu „Wojewódzki Edukator” od PZPN-u. W 2019 r. w końcu PZPN wyszedł naprzeciw kursom trenerskim i był to bardzo dobry ruch znacząco porządkujący ich organizację w całym naszym kraju. Wcześniej te kursy różnie się w wielu regionach odbywały, zatrudniono w każdym województwie osobę odpowiedzialną za organizację tego typu przedsięwzięć i wiadomo, że każdy robił to trochę inaczej. Pandemia jednak spowodowała, że PZPN był zmuszony oszczędzać i projekt niestety wyhamował.
Dodaje: Wiele wojewódzkich związków z uwagi na poprawę organizacji kursów próbowały jednak to utrzymać, tak więc centrala zaproponowała: od lipca 2020 my wam dajemy 50% na tego „Edukatora”, a na drugą połowę musicie sobie sami znaleźć środki. Na co prezes Jan Bednarek stwierdził, że nie widzi takiej potrzeby. Trochę dziwne to wszystko dla mnie. Skoro PZPN chciał kontynuować projekt i zobowiązał się opłacić część pensji trenerom edukatorom, a ZZPN nie chce z tego skorzystać, to dla mnie już był sygnał, że coś jest nie tak i moja osoba nie jest chyba do końca w związku mile widziana.
*
Najbardziej oburzyło go to, że władze związki próbują zrobić z niego osobę pazerną na pieniądze i zupełnie niekompetentną. Przyznaje również, że współpraca już od pewnego momentu przestała się układać. Mimo to wydawało się, że znaleziono pewien kompromis.
– Już od sierpnia mówiłem prezesowi Bednarkowi, że skoro nie chce Podgórskiego, to niech znajdzie sobie kogoś, komu przekażę swoje obowiązki. A że nie mógł znaleźć zastępstwa, bo to nie jest taka prosta robota, to doszliśmy do porozumienia, dalej prowadziłem kursy w systemie prowizyjnym, nieraz w większym wymiarze godzin, aby nie robić tego całkowicie społecznie. Nie miałem już stałej pensji, a po średnim wyliczeniu moje zarobki zostały obniżone o ponad 50%. To nie tak, że oczekiwałem jakiś wielkich pieniędzy, dla mnie ważniejszą rzeczą zawsze była satysfakcja i poczucie dobrze wykonywanej pracy dla środowiska trenerów. Jest to przykre, że teraz z kolei próbują wmówić innym, że chodziło mi tylko o kasę. Dla mnie sytuacją z odmową dofinansowania mojej pensji z PZPN stanowiła już brak szacunku wobec mnie. Prowadziłem ponad 10 lat kursy trenerskie dla ZZPN. Pieniądze na moją pensję, mówiąc kolokwialnie, leżały na stole, a mój związek stwierdził, że ich nie weźmie. Dla mnie było to niezrozumiałe – odpiera atak Podgórski.
Komentarze internetowe
Na profilach w mediach społecznościowych trenerów nie zostały opublikowane żadne zarzuty w kierunku związku, obecnego prezesa. Jak już, to odpierali ataki w ich stronę. Maciej Mateńko udostępnił także swój „Alfabet Prezesa” w ramach prowadzonej kampanii wyborczej. Czy druga strona odniosła się z szacunkiem do normalnych działań kandydata? Ależ oczywiście, że nie. Henryk Wawrowski, wiceprezes ds. szkolenia ZZPN nie omieszkał skomentować postu w sposób, który absolutnie nie przystoi osobie pełniącej taką funkcję.
Tak, właśnie na takie „uprzejme” słowa pozwolił sobie członek najwyższych władz ZZPN-u.
*
Działacze związkowi za to bardzo pilnują inne osób. Pozytywny komentarz pod adresem kontrkandydata oznacza poważną rozmowę. Nie jest tajemnicą, że duża część środowiska z ZZPN-u wspiera Mateńkę, choć niewielu otwarcie to przyznaje. Nic dziwnego – strach przed zwolnieniem. – Co do komentarzy w sieci, to ludzie boją się teraz wyrażać swoje zdanie na ten temat, bo kilka osób informowało mnie o represjach, jakie ich spotkały za pozytywne komentarze pod moimi postami. Internetowe komentarze to jest tylko mała część wsparcia, jakie mam w środowisku, bo większość po prostu ma obawy, aby publicznie się wypowiadać. To jest niesamowite, że ludzie, którzy są od tego, aby pomagać klubom, budzą w nich obawy. Nie tak to powinno wyglądać- twierdzi Mateńko
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS