A A+ A++

Raworth przekonuje, że trzeba zerwać z PKB jako celem w polityce społeczno-gospodarczej.

Chodzi jej o taki model gospodarki, który godzi zaspokojenie potrzeb społecznych z podtrzymaniem warunków życia na planecie, a wzrost PKB nie jest jego celem, ewentualnie skutkiem ubocznym. Jeśli chcemy utrzymać dobrobyt, a jednocześnie zużywać mniej materiałów i surowców, emitować mniej CO2 i zanieczyszczeń, to wymaga wielu inwestycji, choćby w energetyce i transporcie, a za ich sprawą PKB rośnie. Ale musimy też kupować mniej samochodów, przez co PKB zapewne spadnie. Weźmy konkretny przykład zastosowania filozofii obwarzanka: inwestycje w termomodernizację, niezbędną w Polsce, gdzie większość budynków to wampiry energetyczne. Izolacja budynków na wielką skalę ograniczyłaby ubóstwo energetyczne, podniosła standard życia i obniżyła koszty prowadzenia działalności gospodarczej, a w skali makro – zmniejszyła wydatki na importowane nośniki energii, zwiększyła bezpieczeństwo energetyczne oraz obniżyła poziom emisji CO2 i smogu. Jednocześnie stanowiłaby impuls rozwojowy dla tworzenia wielu miejsc pracy i rozwoju krajowych technologii, a włożone w nią fundusze nie wypłynęłyby za granicę, tylko zostały w kraju. W filozofii obwarzanka chodzi więc o to, by jednocześnie załatwiać kilka spraw – a nie traktować wzrost PKB jako cel i fetysz.

Jednak koncepcja Raworth, choć szeroko dyskutowana w kręgach akademickich, nie znalazła uznania w biznesie. Dlaczego?

Ponieważ uderza w interesy bardzo wielu potężnych podmiotów, którym zależy na tym, aby zmiany nie zachodziły, a jeśli już muszą, to na ich warunkach. Na całym świecie to przede wszystkim koncerny paliwowe oraz wydobywające węgiel, ropę i gaz. Ale skupmy się na krajowym podwórku: za wprowadzeniem tzw. ustawy 10H i sześcioletnią blokadą rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie stała niechęć do naruszenia interesów kontrolowanych przez państwo spółek energetycznych. Lokalne protesty przeciw farmom wiatrowym, na które powoływali się politycy PiS, były argumentem, ale nie powodem ograniczeń: energetyczne molochy po prostu nie życzyły sobie, żeby rynek producentów prądu z wiatru rozwijał się oddolnie. Chcieli uniknąć konkurencji, najpierw dla węgla, a w przyszłości dla wielkich farm wiatrowych. Podobnie jest z biogazowniami. Wybitny ekspert ds. energetyki Marcin Popkiewicz opowiada anegdotycznie, że jeśli w Polsce chce się uruchomić biogazownię lokalną, to papierów trzeba wypełnić tyle, jakby stawiało się drugi Bełchatów albo elektrownię atomową. Dzieje się tak nie tyle za sprawą bezwładu biurokracji, ile z powodu interesów gigantycznego przemysłu paliw kopalnych, który nie chce szybkiej dekarbonizacji gospodarki. Kopalnie i bloki węglowe mają działać jak najdłużej, a źródła z OZE – jak już nie można inaczej – powinny być jego własnością.

A więc to wielkie spółki hamują rozwój zielonej energii?

Drugi ważny hamulec zmian to nawyki społeczne. Ludzie mają swój sposób życia i nie chcą, żeby im go naruszać, bo np. uderza to w ich status społeczny – w końcu samochód to w Polsce nadal wyznacznik prestiżu. Tylko trzeba dodać, że ważniejszy nieraz od tradycji i przyzwyczajeń, nie mówiąc już o ideologii, jest banalny brak infrastruktury. Żebym w ogóle mógł rozważać, czy w imię lepszych relacji z przyrodą będę jeździł pociągiem lub rowerem, a nie samochodem, muszę mieć możliwość łatwego skorzystania z publicznych środków komunikacji lub ścieżki rowerowej. Sprowadzanie kwestii wyłącznie do wyborów indywidualnych i konsumenckich zafałszowuje problem.

Skoro nie udało się wdrożyć koncepcji obwarzanka w spokojniejszych czasach i w bardziej świadomych społeczeństwach niż polskie, to dlaczego mielibyśmy sobie zawracać nią głowę teraz, w dobie wojny u granic?

Jednym z elementów ekonomii obwarzanka jest dekarbonizacja gospodarki, a skoro Rosja mogła sfinansować agresję na Ukrainę dzięki eksportowi paliw kopalnych, to mamy mocny, geopolityczny argument za tym, żeby ją przyspieszyć. Kolejny argument, też związany z wojną, dotyczy lokalnego bezpieczeństwa energetycznego. Raworth wskazuje, jak bardzo opłaca się budować energetykę opartą na rozproszonych źródłach zarządzanych przez spółdzielnie. Przy obecnym stanie technologii nie są one jeszcze w stanie całkowicie zastąpić źródeł scentralizowanych, ale … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułForbes Women Health & beauty: Siła dotyku
Następny artykułForbes Women Health & beauty: Niezwykły miód