„Rezygnacja z węgla w Polsce do 2030 r. nie jest realna” – przekonuje Szymon Hołownia. „I to mówi lider ugrupowania, które chce uchodzić za postępowe? To musi wydarzyć się najdalej za 9 lat” – odpowiadają aktywiści i eksperci klimatyczni. Tymczasem pierwsze spółki energetyczne zapowiadają koniec produkcji energii elektrycznej z węgla w 2035 roku. W poniedziałek Polska 2050 ma przedstawić pomysły na walkę z kryzysem klimatycznym.
Pytanie o postulat odejścia od węgla do 2030 r. i osiągnięcia neutralności klimatycznej 10 lat później padło w trakcie jednego z ostatnich spotkań Szymona Hołowni, realizowanych na żywo za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Przyznał na początku, że zmiany idące w tym kierunku muszą zacząć się już teraz i powinny być wielosektorowe oraz ambitne. „Ale moim zdaniem, takie tempo dekarbonizacji nie jest realne. Jesteśmy zbyt zapóźnieni w tym obszarze, aby możliwa była realizacja takich celów” – mówił Hołownia. Gdy aktywistki i aktywiści klimatyczni dociekali, na jakiej podstawie uznaje 2030 rok za nierealny cel, Szymon Hołownia skwitował – „a na jakiej podstawie uważacie, że te postulaty są realne?”.
Wtórował mu Krzysztof Bolesta, doradca Polska 2050 ds. klimatu, który w dyskusji prowadzonej na Twitterze podał dopiero rok 2040 jako ten, gdy możliwe będzie odejście od węgla w elektroenergetyce, wcześniej jego zdaniem może się to wydarzyć w ogrzewaniu i ciepłownictwie. Na komentarze, że większość energetyki węglowej w Polsce będzie zamknięta do 2035 r., Bolesta dopytywał o źródło tych informacji. A przecież daleko nie trzeba szukać. W ogłoszonych ostatnio przez Tauron planach, spółka wskazuje na 2035 r., gdy ma zakończyć wytwarzanie energii z węgla.
Z terminem „2030 rok” nie można już polemizować. Paweł Czyżak, członek zarządu thinktanku Instrat uważa, że jest to ostatni rok, kiedy udział węgla w produkcji elektrycznej może przekroczyć 10 proc., jeśli chcemy spełnić nasze zobowiązania wynikające z unijnej polityki oraz Porozumienia Paryskiego. Szukającym strategii poleca zaś ostatni raport Instrat.
„Podejście Hołowni, aby rezygnacja z węgla wydarzyła się do 2040 r. jest umiarkowanie ambitne. Nawet jeśli do tego czasu czynne pozostaną wybrane bloki węglowe, będą one jedynie awaryjną rezerwą. Same spółki energetyczne posługują się datą 2035 jako terminem wyłączenia węglówek z regularnej pracy” – kwituje Paweł Czyżak.
Wtóruje mu Joanna Flisowska, szefowa działu Klimat & Energia w Greenpeace Polska: „Szymon Hołownia i Polska 2050 wiele mówią na temat konieczności działań na rzecz klimatu i transformacji energetycznej, ale nie idą za tym konkretne cele oraz propozycje, które byłyby adekwatne do skali wyzwań z którym musimy się zmierzyć. Postulat odejścia od węgla do 2040 roku to zdecydowanie za mało jak na ugrupowanie, które chce się mienić ambitnym i postępowym w tej sprawie”.
Termin „za 19 lat” nie jest nowy w ustach polityków z Polska 2050. Już w trakcie ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej, Hołownia obiecywał wygaszenie kopalni węgla dopiero do 2040 roku, a osiągnięcie neutralności klimatycznej 10 lat później.
„Przecież większość elektrowni w Polsce ma już teraz wyznaczoną datę odejścia od węgla najpóźniej do właśnie tego czasu. Jednak aby mieć szansę na zatrzymanie najbardziej katastrofalnych skutków zmiany klimatu, Polska, jak i reszta Europy powinna odejść od węgla najpóźniej do 2030 roku”
– mówi Joanna Flisowska. A Paweł Czyżak z thinktanku Instrat zwraca uwagę, że także rządowy dokument „PEP 2040” nie proponuje ścieżki, która byłaby kompatybilna z celami UE i zobowiązaniami Polski na rok 2030. Jego zdaniem, po 2035 roku węgiel będzie już tylko awaryjną rezerwą w energetyce i ciepłownictwie, używaną wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, postulat … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS