W reakcji na rosyjski atak szwajcarskie władze wydały serię krytycznych wobec Rosji oświadczeń, w których roiło się od stwierdzeń typu „potępiamy”, „wzywamy”, „jesteśmy zaniepokojeni…”, za którymi nie pojawiały się żadne zapowiedzi nadzwyczajnych działań. Byłaby to może właściwa reakcja na udaremnioną próbę zamachu na bazarze, ale na pewno nie na pełnoobjawową wojnę i największy konflikt w Europie od 1945 r.
Główną linią obrony była konieczność zachowania statusu neutralnego mediatora.
– Moim celem jest pozostawienie otwartych drzwi, abyśmy mogli robić to, czego większość innych krajów już robić nie może: otrzymywać otwarte kanały pomiędzy krajami, które nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Szwajcaria może zapewnić tu wartość dodaną – powiedział w piątek szwajcarski prezydent i szef MSZ Ignazio Cassis.
Szwajcarzy nie zamierzali jednak czekać. Szybko przeprowadzili rachunek zysków i strat. Owszem, odejście od polityki neutralności, nawet jeśli nie de iure, to drastyczna i być może trwała zmiana roli Szwajcarii. Dla Rosjan i rosyjskiego biznesu, ale też dla zamożnych obywateli i firm z innych państw, Szwajcaria może przestać być mekką. Z drugiej strony próba dalszego przeczekania konfliktu mogła się dla Helwetów skończyć źle. Stawką były dobre relacje z resztą Europy, czy wręcz z resztą świata zachodniego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS