A A+ A++

Stało się to, co publicznie deklarował nowy prezydent Legionowa Bogdan Kiełbasiński w trakcie kampanii wyborczej – gazeta “Miejscowa”, wydawana za publiczne pieniądze, od lat gnębiąca opozycyjnych radnych, prywatne media lokalne i stowarzyszenia nie mające powiązań z obozem władzy, przechodzi do historii. Podsumujmy ponad 20-letnią działalność tej propagandówki.

W ostatnim – dość długim – felietonie redaktor naczelny a zarazem wieloletni autor “Miejscowej” żegna się z czytelnikami m.in. takimi słowami: “Kończymy wydaniem numer 1109.


Miejscowa “Trybuna Ludu”. Podwójnie płacimy za propagandę prezydenta
Niedawno jedna z agencji zajmująca się marketingiem samorządowym przyznała tygodnikowi “Miejscowa na weekend” tytuł najlepszej gazety w kraju. Bezpłatny tygodnik, udający niezależną prasę, opisujący sukcesy urzędującej władzy, drukowany jest za pieniądze podatników. Władze Legionowa obwieściły ten sukces na billboardach, także finansowanych z miejskich podatków.

Symbolicznym, jeśli potraktować go niczym datę. Tak jak 11 września 2001 roku runęły dwie wieże World Trade Center, 21 kwietnia, wskutek drugiej tury wyborów prezydenckich, osiągnęła w Legionowie metę kluczowa dla jego rozwoju oraz współczesnego oblicza epoka.”

Czym była “Miejscowa”?

O “wyczynach” propagandystów z “Miejscowej” pisaliśmy wiele razy. Na początku była to gazeta prywatna, jednak już od wielu lat jej wydawaniem oficjalnie zajmował się Komunalny Zakład Budżetowy sp. z o.o. Słowo “oficjalnie” jest tutaj nieprzypadkowe, bowiem tajemnicą poliszynela było, że jej dziennikarze swoje biurka mieli w… urzędzie miasta. Jak oka w głowie strzeżone były faktyczne koszty ponoszone przez KZB na wydawanie gazety, mimo że wielokrotnie pytali o nie zarówno opozycyjni radni, jak i dziennikarze niezależnych mediów. Kilka lat temu przedstawiciele spółki poinformowali jedynie, że dystrybucja nic ich nie kosztuje, a koszty są im… nieznane.

– Koszty tygodnika “Miejscowa na weekend” są nie do oszacowania – poinformowała przed kilkoma laty Teresa Skibińska, dyrektorka finansowa KZB. – Nie jest nam potrzebna taka wiedza, ile konkretnie na gazetę wydajemy – dodała z rozbrajającą szczerością o publicznych pieniądzach, wprawiając w osłupienie radnych.

Być może wydatki te ujawni nowy prezydent, który zapowiadał audyt w miejskich spółkach. Z doświadczenia wiemy, że miesięczne koszty wydawania tygodnika (wynagrodzenia, druk i dystrybucja) w tabloidowej formie mogą wynieść nawet 100 tys. zł miesięcznie.

Wstąp do księgarni

“Miejscowa” na makulaturę

Powróćmy do felietonu Waldemara Siwczyńskiego, żegnającego się z czytelnikami “Miejscowej”. Pisze on: “Coraz mniej jest miejsca dla autorów słuchających wielu stron, lubiących dotrzeć do sedna sprawy (…)”. I tu trzeba przyznać mu rację. Jednak pominął on jeden istotny fakt, że redagowana przez niego gazeta nie starała się przekazywać czytelnikom rzetelnych i obiektywnych informacji.

– Trudno oczekiwać od wydawcy, aby sam o sobie źle pisał. Autorami artykułów są pracownicy urzędu lub podlegających im jednostek – mówiła podczas kampanii kandydatka na prezydenta, a zarazem wieloletnia pracownica urzędu miasta, Ewa Milner-Kochańska.

Zadaniem “Miejscowej” było promowanie byłego prezydenta Romana Smogorzewskiego i pełnienie “parasola ochronnego” przed atakami szeroko rozumianej opozycji w mieście. Z tej roli propagandówka wywiązywała się znakomicie.

REKLAMA

Nowy prezydent Legionowa zamyka gazetę

“Jeżeli kiedyś, na mocy czyjejś decyzji, ta bezcenna (czytaj: darmowa) gazeta się odrodzi, to już w innej postaci i beze mnie. Co miało z mojego pióra na jej strony spaść, to spadło. Waszą “Miejscową na Weekend” historia właśnie oddała na makulaturę” – kończy Waldemar Siwczyński.

Pan redaktor myli się, że gazeta była bezpłatna – od lat łożyli na nią wszyscy podatnicy, czy tego sobie życzyli, czy nie. Poza tym wielu ekspertów medialnych od lat powtarza, że prasa samorządowa to propaganda udająca niezależną prasę i tworząca na rynku mediów lokalnych nierówną konkurencję, doprowadzając często do upadku niezależne media, które nie są finansowane z kieszeni podatników.

– Gminne gazety to narzędzie lokalnej propagandy. Włodarze chwalą się swoimi osiągnięciami, natomiast próżno szukać krytyki pod ich adresem. Na stronach samorządowej prasy nie ma głosów ani opozycji, ani świadomych mieszkańców – mówi Milner-Kochańska. Wtóruje jej nowy prezydent, który podjął decyzję o zamknięciu gazety.

– Zapowiadałem w kampanii wyborczej, że doprowadzę do zamknięcia “Miejscowej”. Decyzja władz spółki KZB jest jak najbardziej zasadna. Otwiera nowy etap w historii lokalnego rynku prasy. Potrzebne są niezależne media, a nie propagandowe gazetki – mówi Bogdan Kiełbasiński.

DB

.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZabójstwo sprzed 26 lat. Śledczy wracają do wyjaśnienia zbrodni
Następny artykułIgry, czyli juwenalia w Gliwicach. Program