A A+ A++

Maloca po raz pierwszy został piłkarzem Lechii latem 2015 roku. Przychodził jako ceniony zawodnik ligi chorwackiej, kapitan Hajduka Split. Początki były dla niego dość trudne; inna sprawa, że wielkie problemy miał wówczas cały zespół. Najpierw pod wodzą Jerzego Brzęczka, a potem Thomasa von Heesena Lechia spisywała się słabiutko i w ten obraz wpisywał się również Maloca. Wówczas nic nie wskazywało na to, że będzie to trafiony transfer.

Wszystko zmieniło się, kiedy na początku 2016 r. zespół objął Piotr Nowak. Uczynił on z Chorwata szefa defensywy, która z każdym miesiącem spisywała się coraz lepiej, a on sam zyskał przydomek “Generał”. Apogeum nastąpiło w końcówce sezonu 2016/17, kiedy obrona Lechii spisywała się wręcz fenomenalnie. W grupie mistrzowskiej gdański zespół nie stracił w siedmiu meczach ani jednego gola! Nie wystarczyło to do tytułu mistrza Polski, ani nawet do europejskich pucharów (pamiętny, “strachliwy” bezbramkowy remis w spotkaniu ostatniej kolejki z Legią Warszawa), jednak Maloca był zdecydowanie jednym z największych wygranych tamtych rozgrywek.

To spowodowało zainteresowanie klubów zagranicznych, jednak Maloca nie chciał na siłę odchodzić z Lechii. Tyle że gdański klub przeżywał duże problemy finansowe i na gwałt uszczuplał kadrę. W związku z tym latem 2017 r. Chorwat przeniósł się do zespołu 2. Bundesligi Greuther Fürth.

Zawsze chciał wrócić 

Spędził w Niemczech dwa sezony, będąc z reguły podstawowym zawodnikiem, ale on i jego rodzina cały czas tęsknili za Gdańskiem. Kiedy przed sezonem 2019/20 pojawiła się oferta z Lechii, nie zastanawiał się nawet przez chwilę.

– Spotkałem się z trenerem Stokowcem już rok wcześniej, ale wówczas nie było możliwości ponownych przenosin do Lechii. Jednak w gronie rodzinnym dużo rozmawialiśmy o tym, że kiedyś chcielibyśmy wrócić do Gdańska. Życie, klub, kibice – wszystko jest tu lepsze niż w Greuther Fürth. Poza tym znów chcę poczuć smak walki o najwyższe cele i jestem przekonany, że z Lechią będzie mi to dane – mówił z entuzjazmem w rozmowie z “Wyborczą” w czerwcu 2018 roku.

Pierwszy gwóźdź do trumny w Lublinie…

Jednak od początku sezonu 2018/19 prześladowały go kontuzje, w sumie z powodu trzech różnych urazów opuścił w pierwszych 13 kolejkach aż dziewięć meczów. Tuż po powrocie spisywał się nieźle, jednak z każdym tygodniem coraz bardziej uwidaczniało się, że to nie jest już ten sam Maloca co przed wyjazdem. Miewał mecze lepsze i gorsze, jednak na pewno nie można było nazwać go ostoją zespołu. Tę rolę przejął Michał Nalepa, Chorwat był tylko “tym drugim”. Ostatecznie we wszystkich rozgrywkach wystąpił w sumie w 32 meczach, jednak ostatni z nich był jego pierwszym gwoździem do trumny.

W rozegranym w Lublinie finale Pucharu Polski Lechia zmierzyła się z Cracovią. Był remis 1:1, kiedy w 79. minucie Maloca w zupełnie bezsensowny sposób, bez piłki brutalnie sfaulował Pelle van Amersfoorta. Zobaczył za ten atak oczywistą czerwoną kartkę i osłabił zespół w kluczowym momencie spotkania (na filmie poniżej od 7:10).

Potem jego koledzy bardzo dzielnie walczyli, wyszli nawet na prowadzenie 2:1 (Cracovia zdołała wyrównać w samej końcówce), ale w dogrywce nie mieli już sił odeprzeć nawałnicy rywala i ostatecznie Lechia przegrała 2:3.

– Jeśli chodzi o zachowanie Mario, to był błąd. Jednak piłka nożna to generalnie gra błędów, a my wyciągniemy sobie wnioski z tego sezonu, bo tych bramek traciliśmy zbyt dużo i w zbyt prosty sposób. Mario przez cały sezon dawał z siebie tyle, ile mógł. Nie zapominajmy, że również dzięki niemu znaleźliśmy się w tym finale. Łatwo jest teraz w kogoś uderzyć, ale ja szanuję każdego zawodnika – komentował po finale trener Piotr Stokowiec.

…drugi w Zabrzu

Szkoleniowiec Lechii niby bronił Chorwata, ale między wierszami dało się wyczuć, że całościowo nie jest z jego postawy zadowolony. Na dodatek klub już wcześniej zakontraktował Bartosza Kopacza i było niemal pewne, że to on stworzy z Nalepą nowy środek obrony. 

Tak też się stało. Jednak już w drugim meczu obecnego sezonu Nalepa zobaczył w meczu z Rakowem Częstochowa czerwoną kartkę. Natychmiast zastąpił go Maloca (to była końcówka pierwszej połowy) i… zaczęło się najbardziej koszmarne 139 minut gdańskiego zespołu w rundzie jesiennej – przynajmniej jeśli chodzi o postawę defensywy. Lechia w drugiej części spotkania z Rakowem oraz kolejnym – z Górnikiem Zabrze – straciła w sumie aż sześć goli. A zastępujący Nalepę Chorwat spisywał się fatalnie. Szczególnie w Zabrzu zaliczył występ jak z najczarniejszych snów. Najpierw przy golu na 0:2 jak dziecko dał się ograć Bartoszowi Nowakowi, potem zaliczył nieco pechową “asystę” przy trafieniu Daniela Ściślaka. 

W Lechii już nie zagra?

Jak się okazało, mógł to być jego ostatni występ w Lechii. Od tego czasu murawy już nie powąchał, a teraz dostał od sztabu szkoleniowego informację, że może sobie szukać nowego klubu. Jeśli go nie znajdzie, w rundzie wiosennej grać będzie w zespole IV-ligowych rezerw. Skąd tak drastyczna decyzja?

Wspomniane “wybryki” to jedno. Dwa, że w trakcie rundy jesiennej z każdym spotkaniem coraz lepiej radził sobie Kristers Tobers, zatem Maloca spadł w hierarchii środkowych obrońców na 4. miejsce (co oczywiste, przed nim są w niej także Nalepa i Kopacz). Ponadto na horyzoncie jest jeszcze utalentowany 18-letni Filip Dymerski, który na ten sezon został wypożyczony do II-ligowej Bytovii, gdzie był jesienią podstawowym zawodnikiem (16 występów, 15 razy w pierwszym składzie). 

Zatem dla Chorwata, przynajmniej w obecnej dyspozycji, w pierwszym zespole Lechii nie ma miejsca. Co dalej?

– Zacząłem dziś treningi w drużynie rezerw i walczę o powrót do pierwszego zespołu. Oczywiście szanuję decyzję sztabu szkoleniowego i zarządu, ale jestem zmotywowany do pracy, bo uważam, że mogę jeszcze coś dać zespołowi. Poza tym moja rodzina świetnie czuje się w Gdańsku, więc nie chcemy na siłę szukać nowego miejsca do życia – podkreśla Maloca.

Oczywiście jeśli Chorwat dostanie satysfakcjonującą propozycję z innego klubu, może z Lechii odejść – czy to na wypożyczenie, czy na zasadzie transferu definitywnego.

– Pojawiły się dwie-trzy oferty, ale uważam, że to nie jest mój poziom sportowy [m.in. z ostatniego aktualnie zespołu ligi węgierskiej Diosgyor]. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższych tygodniach, oczywiście nie wykluczam zmiany klubu, ale na razie walczę o swoje w Lechii – zaznacza 31-letni obrońca, którego kontrakt z gdańskim klubem obowiązuje jeszcze półtora roku (do czerwca 2022).

Kobryń wypożyczony, Urbański w zawieszeniu, Koperski z kontraktem

Razem z Malocą treningi z zespołem rezerw rozpoczął też w poniedziałek Mateusz Sopoćko, który na rundę wiosenną powinien być wypożyczony do innego klubu. Tak stało się już z Rafałem Kobryniem. 21-letni prawy obrońca do końca obecnego sezonu występować będzie w I-ligowej Koronie Kielce. Umowa zawiera opcję transferu definitywnego, zatem Kobrynia w najbliższym czasie możemy już w biało-zielonych barwach nie zobaczyć.

Wciąż w zawieszeniu jest z kolei transfer 16-letniego Kacpra Urbańskiego do zespołu Serie A Bolonii. Zawodnik i jego otoczenie są zdecydowani na taki ruch, jeśli zatem ustalone zostaną ostateczne warunki transferu, utalentowany pomocnik powinien zmienić otoczenie. Jednak biorąc pod uwagę, jak opieszale potrafią działać tamtejsze kluby, sprawa może się mocno przeciągnąć w czasie.

Zastępcą Urbańskiego w pierwszym zespole ma być jego rówieśnik Filip Koperski. Zawodnik występujący dotychczas w drużynie U-18 Akademii Lechii Gdańsk (na pozycji środkowego pomocnika) podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt w swojej karierze. Umowa z Lechią będzie obowiązywać do czerwca 2023 roku.

Koperski swoją przygodę z piłką zaczynał w Lechii Gdańsk AP w 2011 roku. 2 lata później przeniósł się do Escoli Varsovia, w której grał trzy lata, a następnie zdecydował się na przeprowadzkę do Hiszpanii. W 2019 młody zawodnik dołączył do Akademii Lechii Gdańsk, gdzie piął się po kolejnych juniorskich szczeblach.

Filip Koperski podpisał z Lechią Gdańsk kontrakt do czerwca 2023 roku fot. lechia.pl

Pod koniec ubiegłego roku Koperski znalazł się w gronie wyróżniających się zawodników młodego pokolenia, którzy decyzją sztabu szkoleniowego dołączyli do treningów pierwszego zespołu. Jego postawę podczas tych treningów podsumował drugi trener biało-zielonych Łukasz Smolarow.

– Jest to zawodnik, którego grę trener Stokowiec oglądał wielokrotnie. Pierwszy kontakt Filipa z pierwszą drużyną Lechii oceniamy pozytywnie. Dał się poznać na tyle, że dostaje on szansę rozwoju poprzez treningi z drużyną seniorską i – miejmy nadzieję – z tego wyróżnienia będzie korzystał.  

Koperski będzie występował w koszulce z numerem 72, który wybrał na część swojego taty (urodzonego w 1972 r.).

– Zawdzięczam mu najwięcej w kontekście piłki nożnej. To on zabrał mnie na pierwszy trening Lechii w 2010 roku i dzisiaj decyzja o grze w gdańskim klubie była dla mnie pierwszym wyborem – podkreślił młody piłkarz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWielki strażacki hełm zwieńczył wieżę remizy OSP w Przylesiu
Następny artykułWyciąganie tonącego okrętu. Jak walczy się o ligowy byt?