Przez dwa miesiące na łamach “Gazety Wyborczej”, w ramach akcji “Zawsze po drodze” opisywaliśmy problemy i wyzwania, z jakimi w czasie pandemii boryka się transport zbiorowy w Krakowie. Podsumowaniem akcji była debata, podczas której wspólnie z ekspertami i urzędnikami dyskutowaliśmy na temat zagrożeń i szans, jakie przyniósł ze sobą koronawirus. Punktem wyjścia do dyskusji były wyniki badań wykonanych na zlecenie “Wyborczej”.
Podczas debaty dr Michał Wolański, ekspert ds. transportu związany z warszawską SGH, zaznaczał, że trudno dziś przesądzać, czy deklaracje pasażerów o powrocie po pandemii do transportu zbiorowego rzeczywiście się spełnią. – Czasami wyniki takich badań trzeba interpretować nie wprost i musimy mieć dystans do takich deklaracji. Faktem jest jednak, że ulice w momencie, gdy wrócimy do pełnej aktywności, nie pomieszczą tych wszystkich, którzy teraz przesiedli się do samochodów – podkreślał dr Wolański.
Dodał, że sporo osób zasmakowało jednak w częstszej jeździe samochodem. – Musimy się zastanowić, co zrobić, żeby produkt w postaci transportu zbiorowego był jak najbardziej konkurencyjny. Nie wystarczy już modernizować infrastrukturę i wymieniać tabor. To czas na intensywną pracę nad produktem – zaznaczał ekspert. Jak podkreślał, pandemia nie musi być końcem świata dla transportu: – Wrócimy do niego znacznie liczniej, niż wynika z deklaracji. Bo może wygodniej nam jechać samochodem, ale wszyscy chcemy żyć w zielonych i czystych miastach, a ceną za to jest to właśnie wybór transportu zbiorowego.
W nieco bardziej czarnych barwach odbudowę zaufania pasażerów do transportu zbiorowego widzi Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie. – Z jednej strony jesteśmy na niego skazani, bo nie wszyscy są w stanie przesiąść się do samochodów, ale z drugiej przy podróżach do czterech kilometrów są też alternatywy: przejście piechotą lub przejazd rowerem – mówił Franek. – Odbudowa zaufania potrwa, zwłaszcza że nawet po pandemii przez jakiś czas będziemy mieli obawy przed podróżami w tłoku. To wyzwanie w kontekście oferty przewozowej. Bo żeby zapewnić taki komfort i jakość podróżowania, trzeba zwiększać flotę, częstotliwość, a to kosztuje – dodawał. Tymczasem już ubiegłoroczna dyskusja pokazała, że krakowianie nie chcą więcej wydawać na bilety. – Inna droga to dopłacanie z podatków wszystkich mieszkańców – skwitował dyrektor.
Czego boją się pasażerowie?
– Pytanie, jak nawyki, których nauczyliśmy się podczas pandemii, przełożyły się na mobilność mieszkańców. Bo być może te zmiany pozwolą nam na lepsze wykorzystanie przestrzeni – komentowała Janina Pokrywa, wicedyrektor Zarządu Dróg Miasta Krakowa. – Może należy zastanowić się, czy wszyscy muszą przemieszczać się w tym samym czasie i w ten sam sposób. I czy powinniśmy kurczowo trzymać się uporządkowanego schematu komunikacji.
Jak wynika z badań “Wyborczej”, pasażerowie unikają transportu zbiorowego z obawy przed zakażeniem. Zdaniem ekspertów za takie nastawienie w dużej mierze odpowiadają wprowadzone przez rząd limity pasażerów. Ale twardych danych, że podróże transportem zbiorowym są bardziej niebezpieczne niż inne codzienne aktywności – nie ma. Wiele osób narzeka jednak na nieprzestrzeganie przez współpasażerów nakazu zasłaniania ust i nosa oraz tłok w pojazdach.
Mariusz Szałkowski, wiceprezes MPK Kraków, przypominał, że przewoźnik musiał szybko przystosować się do narzuconych limitów, a przy tym zadbać o bezpieczeństwo kierowców. Bardzo szybko zmieniono także harmonogram dezynfekcji pojazdów. – Coś, co przed pandemią robiono raz w miesiącu, zaczęliśmy wykonywać codziennie, po każdym zjeździe autobusu i tramwaju do zajezdni – tłumaczył Szałkowski. – Kosztuje to wiele wysiłku organizacyjnego i miliony złotych.
Spojrzenie “punktowe” vs. “całościowe”
Gdy zaczynała się pandemia, w Krakowie od urzędników odpowiedzialnych za transport słyszeliśmy jednak o “szansie, którą należy wykorzystać”. Łukasz Gryga, dyrektor Wydziału Miejskiego Inżyniera Ruchu, podkreślał, że sporo zmian na ulicach (wydzielanie tymczasowych dróg dla rowerów, zmiana organizacji ruchu) udało się wykonać dzięki elastycznemu podejściu. Niektóre z rozwiązań były jednak ostro krytykowane.
– Negatywny odbiór pojawia się, gdy patrzymy na pewne zmiany punktowo. Dopiero w ujęciu całościowym, gdy uwzględnimy poprawę płynności ruchu i czasu przejazdów, a także wygospodarowanie dodatkowego miejsca dla rowerzystów, dostrzeżemy, że zmiany służą wszystkim użytkownikom ruchu – przekonywał Gryga. Jak podkreślał, takie podejście sprawia, że po całkowitym odmrożeniu miasto będzie miało lepszą ofertę transportową niezależnie od tego, jaki środek wybierze podróżny.
Podczas debaty padły jednak pytania od widzów, dla których ważniejsze od całościowego postrzegania zmian było właśnie spojrzenie “punktowe”. – Dlaczego mimo kilkuset podpisów pod petycją ZTP nie przywróci dawnej trasy autobusu linii 184? – zapytał mieszkaniec.
– Linia obsługiwała obszary na północy i na południu Krakowa, generowała przez to opóźnienia i ją podzieliliśmy na pół – tłumaczył dyrektor ZTP. – Mamy świadomość, że to przecięcie nie jest idealne, linia od strony północnej powinna dojeżdżać do Hali Targowej. Próbujemy znaleźć zastępcze rozwiązanie.
Wyższa jakość to większe pieniądze
Uczestnicy debaty podkreślali, że kluczowa dla poprawy jakości transportu jest rozbudowa sieci linii tramwajowych i ścieżek rowerowych. – Staramy się zachować równowagę w inwestowaniu w infrastrukturę dla wszystkich użytkowników – tłumaczyła wicedyrektor Pokrywa. Ale dla wielu rowerzystów i tak tempo rozbudowy DDR-ów jest niewystarczające. – Dzięki ustaleniom referendum z 2014 roku udało się na stałe wprowadzić do zadań miasta program budowy ścieżek rowerowych. W tym roku na jego realizację wydamy 8-9 mln zł. I są to zadania równie ważne jak wielkie inwestycje tramwajowe czy drogowe – odpowiadała wicedyrektor ZDMK.
Wiceprezes MPK wyliczał z kolei, że poprawiając komfort podróżnych, przewoźnik coraz mocniej stawia na zerową emisyjność pojazdów komunikacji miejskiej. – Pandemia tylko zwiększy nacisk na konieczność poprawy jakości powietrza, więc od rozbudowy zeroemisyjnej floty nie ma odwrotu – zaznaczał Szałkowski. – Przed nami wielkie wyzwanie i wielka niewiadoma, czyli napęd wodorowy w transporcie miejskim. Ale to, czy takie rozwiązanie będzie u nas stosowane powszechnie, czy też skończy się na pilotażowym wykorzystaniu wodoru, zależy od tego, czy po kryzysie będzie nas na to stać na taką technologię.
Także dr Wolański podkreślał, że kluczowe znaczenie dla tempa inwestycji poprawiających jakość transportu będzie miała kondycja finansowa samorządów. – Czekają nas trudne lata. Absolutną podstawą walki, jaka nas czeka, jest utrzymanie lub rozwój oferty przewozowej w ujęciu zarówno ilościowym, jak i jakościowym – zaznaczył.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS