Wnioskodawca, w trosce o lokalną społeczność, skierował swój wniosek nie tylko do Rady Miasta Ełku, ale także do biskupa Jerzego Mazura. W jego oczach, planowane przez MEN ograniczenie liczby lekcji religii finansowanych z budżetu państwa, było na tyle istotne, że wymagało natychmiastowej interwencji. I tutaj rozpoczyna się nasza komedia omyłek.
Wniosek trafił bowiem nie tam, gdzie powinien. Zamiast do Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, został skierowany do Komisji Edukacji i Kultury. Tego manewru dokonał przewodniczący Rady Miasta, Michał Tyszkiewicz, uzasadniając swoją decyzję koniecznością szybkiego rozpatrzenia sprawy. Argumentował, że Komisja SWiP nie miała w planach posiedzenia w najbliższym czasie, a temat lekcji religii najlepiej omówi komisja zajmująca się edukacją. Logiczne? Może na pierwszy rzut oka.
Jednak logika Tyszkiewicza, choć jemu samemu wydawała się niepodważalna, okazała się daleka od rzeczywistości. Komisja Edukacji i Kultury, mimo swojego nazwiska, nie jest odpowiedzialna za rozpatrywanie tego typu wniosków. Co więcej, rada gminy nie posiada kompetencji do podejmowania decyzji w sprawach ogólnokrajowych, takich jak organizacja systemu edukacji. Wydawanie apeli czy deklaracji w tej kwestii jest po prostu poza jej zasięgiem. To trochę tak, jakby rada osiedla próbowała zmieniać prawo pracy – intencje mogą być dobre, ale skuteczność zerowa.
Co więcej, Komisja Skarg, Wniosków i Petycji powinna być pierwszym organem oceniającym zgodność wniosku z zakresem działania rady. To ona powinna informować wnioskodawcę o możliwości lub braku możliwości podjęcia działań. W tym przypadku Tyszkiewicz postanowił jednak działać na własną rękę, z pominięciem procedur.
W efekcie, dzisiejsze posiedzenie Komisji Edukacji i Kultury zakończyło się fiaskiem. Po interwencjach i wyjaśnieniach sprawa wniosku wnioskodawcy nie została rozpatrzona. Na spotkanie, jakby tego było mało, przybył również ksiądz, co tylko podkreśliło emocjonalny charakter całej sytuacji.
Jutro sprawą zajmie się wreszcie Komisja Skarg i Wniosków, która powinna była zrobić to na samym początku. Wnioski z tej historii? Po pierwsze, warto znać kompetencje organów, do których kieruje się swoje prośby. Po drugie, procedury, choć czasem nudne i czasochłonne, istnieją po to, aby unikać niepotrzebnych zamieszań. A po trzecie, nie zaszkodzi czasem przypomnieć sobie elementarz polityki lokalnej, aby uniknąć niepotrzebnych gaf.
Czy wnioskodawca uzyska wsparcie dla swojego apelu? Czy Tyszkiewicz zrozumie swoje błędy? Czas pokaże. Na razie możemy tylko zaproponować Tyszkiewiczowi elementarz, a wnioskodawcy – znaczek i kopertę, aby wiedział, gdzie i jak skutecznie kierować swoje przyszłe prośby.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS