A A+ A++

Nie ulega wątpliwości, że bez większych kłopotów można sporządzić całkiem bogatą listę szkodliwych rzeczy, towarzyszących fali ostatnich protestów w sprawie aborcji, inspirowanych i kierowanych przez dwie liderki Strajku Kobiet, Martę Lempart i Klementynę Suchanow. Dla mnie osobiście jednym z najbardziej przykrych faktów, wiążących się z działalnością wspomnianych działaczek feministycznych jest upadek na samo polityczne dno Michała Boniego. To prawda, że ma za sobą kilka zdarzeń, które nie przynoszą mu chluby. Nic jednak nie wskazywało, a tym bardziej nie przesądzało, że ten niedawny europoseł z ramienia Platformy Obywatelskiej jest w stanie sprzeniewierzyć się samemu sobie w takim stopniu, który odbiera mu resztki szacunku i godności.

Już zgoda Michała Boniego na wejście w skład, nie tyle bulwersującego, co  kompromitującego zespołu tzw. Rady Konsultacyjnej, utworzonej przez liderki Strajku Kobiet, wzbudziła zdziwienie. Część innych członków Rady stanowiła dla niego tak duże obciążenie wizerunkowe, że trudno było uwierzyć w jego chęć pokazania się w takim towarzystwie. Prawdopodobnie zdecydowała o tym nieodparta potrzeba powrotnego zaistnienia w świadomości publicznej po rocznym pobycie w czeluści niebytu politycznego. Można by to od biedy złożyć na karb afrodyzjaka, jakim jest podobno polityka.

Ale dna politycznego dotknął w momencie, gdy podjął próbę przekonania, że prymitywny, wulgarny zwrot winien znaleźć sobie miejsce w kanonie polskiego języka jako zwykły element porozumiewania się. Według wykładni Michała Boniego, wyrażenie: „Wypier… , stało się normalnym elementem języka współczesnej komunikacji publicznej i społecznej”. Wyjaśniał dalej, że jest to wyrażenie, którego młodzi używają na co dzień, bo to jest ich rewolucja. Wulgarny język stał się w pełni uprawnionym składnikiem debaty publicznej, tym samym stał się częścią współczesnego świata.

Gdybym słyszał podobne wywody w ustach jakiegoś innego polityka, mógłbym podejrzewać, że nie końca rozumie, jakiego zniszczenia dokonuje na polskim języku. Ale Michał Boni był wieloletnim wykładowcą wydziału filologii polskiej na UW, gdzie zrobił też doktorat w dziedzinie kultury. Świadomie popełnia intelektualne oszustwo na rzecz koniunkturalnego celu politycznego, by uzasadnić swoją potrzebę funkcjonowania w Radzie Konsultacyjnej. Człowiek dbający w przeszłości o piękno ojczystego języka na poziomie uniwersyteckim, dziś dokonuje jego destrukcji, uzasadniając jego plugawienie.

Nie wiem , co Boniemu roi się w głowie. Może np. myśl, że Rada jest potencjalną trampoliną do przyszłych wysokich stanowisk we władzach państwa?

To nie pierwsza niezwykła volta w biografii Michała Boniego. Nie pierwsze kłamstwo, które pozwalało w perspektywie zapewnić komfort życia. Uwić sobie w miarę wygodne gniazdko. Nie pierwszy kompromitujący epizod.

Będąc nauczycielem akademickim na UW, w 1985 roku Michał Boni podpisał deklarację o współpracy z SB. Po rozstaniu się z pierwszą żoną, żył w konkubinacie ze studentką psychologii. Kiedy podczas rewizji funkcjonariusze SB wykryli w ich mieszkaniu podziemne wydawnictwa – Boni związany był z nielegalnym pismem „Wola” –zagrozili obydwojgu aresztem i oddaniem małego dziecka do sierocińca. Wtedy zgodził się na tajną współpracę, przyjmując pseudonim operacyjny „Znak”.

Po obaleniu komunizmu, wiosną 1989 roku Michał Boni wybrany został na przewodniczącego Regionu Mazowsze odrodzonej „Solidarności”. Na początku 1991 roku otrzymał nominację na ministra pracy i polityki socjalnej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Afera wybuchła w czerwcu 1992 r., kiedy jego nazwisko znalazło się na tzw. liście Macierewicza, będącej swoistą „czarną tablicą” agentów SB. Ten fakt przyhamował karierę polityczną Michała Boniego. Kiedy jednak w październiku 2017 roku przyspieszone wybory wygrała Platforma, a tekę premiera objął Donald Tusk, Michał Boni pokajał się przed liderem partii, mówiąc w spazmach, pływających podobno w morzu łez: „Żałuję i proszę o wybaczenie”. Tusk przygarnął grzesznika do swego pełnego wyrozumiałości serca: – Chciałbym, żeby Boni odpracował swój błąd i pomógł mi w rządzie – oświadczył w swej szlachetności.

Zapobiegliwy, nawrócony agent piął się skutecznie po szczeblach władzy, by w latach 2011-2013 zostać ministrem administracji i cyfryzacji. Od 2014 roku wiernie służył Platformie jak europarlamentarzysta.

Przypomnę tylko jedno, znamienne wystąpienie Michała Boniego z tamtego okresu. Ostatniego sierpnia 2017 w dniu święta „Solidarności” odbywało się posiedzeniu Komisji do spraw wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego. Obrady prowadził znany Polakożerca Franz Timmermans.

Obecny na posiedzeniu Michał Boni złożył dowód, że wie, co należy powiedzieć w odpowiednim miejscu i czasie. Oto fragmenty jego tamtego wystąpienia.

Dziś rządzący zawłaszczają hasło Solidarności, ale tak naprawdę niszczą polską wolność i solidarność. Wyrzucają Polskę z Europy i podważają fundamenty demokracji.

Dziękuję panu, panie przewodniczący Timmermans za pańską cierpliwą gotowość do dialogu z rządem polskim. Obiektywną ocenę systemowego zagrożenia praworządności w Polsce, prezentowaną w imieniu całej Komisji Europejskiej.

Nie jest pan sam! Są z panem miliony Polaków, którzy myślą podobnie i te dziesiątki tysięcy, które wyszły na ulicę tego roku, także mnóstwo młodych ludzi, w obronie konstytucji, niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziów w tych pięknych akcjach, łańcuchach światła w wielkich miastach, ale też odważnie w dziesiątkach małych miejscowości.

Motywy tego wystąpienia, a szczególnie tak gorące osobiste podziękowania, skierowane do Timmermansa, nie są do końca czytelne. Zakładam, że to prawdziwy patriotyzm dyktował Michałowi Boniemu te słowa. Może to jest też główny motyw preferowania wulgarnego języka.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Na każdym kroku jest źle”. Ratownicy medyczni biją na alarm i mówią o niewydolnym systemie
Następny artykułPuszcza Niepołomice i Arka Gdynia w 1/8 finału Pucharu Polski [WYNIKI]