A A+ A++

Szykuje się kolejna hitowa kolumbijska telenowela po „Brzyduli”. Ta nowa będzie nosić tytuł: „Zakup samolotu bojowego”. Tuż przed Bożym Narodzeniem informowano oficjalnie, że ministerstwo obrony Kolumbii zdecydowało się na pozyskanie francuskich Rafale’i i że lada dzień ma być uzgodniona treść umowy, a wkrótce później nastąpi jej podpisanie. Tymczasem minister obrony Iván Velásquez przyznał wczoraj, że rząd nie osiągnął porozumienia ani z Dassaultem, ani z Saabem, którego Gripena wskazano jako opcję rezerwową.

Pod względem formalnym anulowanie zakupu uzasadniono wygaśnięciem 31 grudnia ważności dokumentu Conpes 4078, przewidującego zabezpieczenie pieniędzy na zakup nowych samolotów. Conpes, czyli rada narodowa do spraw polityki gospodarczej i socjalnej (Consejo Nacional de Política Económica y Social), w ubiegłym roku poparła wydatek rzędu 678 milionów dolarów. Szkopuł w tym, że była to decyzja poprzedniej rady – służącej do sierpnia przy prezydencie Ivánie Duque, a nie przy Gustavie Petro. Stąd rekomendacja wygasła z końcem roku.

Ktoś mógłby stwierdzić, że nie ma się czemu dziwić, jeśli wziąć pod uwagę dotychczasową historię kolumbijskich poszukiwań nowego myśliwca. W praktyce mamy jednak do czynienia z niespodzianką. Po raz pierwszy od lat we władzach kraju istniała jednolita wola polityczna. I nawet prezydent Petro, który jeszcze jako senator sprzeciwiał się wydawaniu setek milionów dolarów na samoloty bojowe, dał się przekonać.

Co więc nie zagrało? Jak podają kolumbijskie media, obu europejskim koncernom nie odpowiadał sposób, w jaki Bogota chciała realizować zakup, lub też nie zdążyły przygotować stosownej oferty przed końcem roku.

Kolumbijski Kfir.
(Facmilitar, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

678 milionów dolarów wystarczyłoby na zakup trzech lub czterech Rafale’i C lub pięciu Gripenów E. Oczywiście miał to być dopiero początek. Docelowe zapotrzebowanie oceniono na szesnaście lub przynajmniej czternaście myśliwców. Niestety pozyskanie drugiej partii planowano zrealizować w ramach osobnej umowy. A osobna umowa to także osobne negocjacje, które w kolumbijskich warunkach mogłyby (ujmijmy to delikatnie) się przeciągać. Rzecz jasna, kiedy sprzedaje się samoloty, nie ma czegoś takiego jak „małe zamówienie”; to zresztą maksyma Dassaulta i jego szefa Érica Trappiera. Problemem jest raczej niepewność co do dalszych zamówień, a nie wzgardzenie kontraktem na cztery myśliwce.

Saab i Dassault nalegały wobec tego na podpisanie jednej umowy, zakładającej wyposażenie w myśliwce jednej pełnej eskadry. Wszelkie kwestie harmonogramu dostaw miałyby być zawarte w tej umowie na z góry określonych zasadach (pozostawiających oczywiście Kolumbii niezbędne pole manewru). Francuzi tymczasem obiecali udzielenie 20-letniego kredytu i są gotowi zaczekać na pierwszy przelew aż pięć lat. Niestety rząd Gustava Petro nie mógł w tej kwestii ustąpić, gdyż Conpes 4078 nie umożliwiał zawarcia kontraktu o tak dużej wartości.

Para czeskich Gripenów.
(Milan Nykodym, Czech Republic)

InfoDefensa twierdzi, że upór europejskich koncernów wzbudził rozczarowanie w Kolumbii, zarówno w resorcie obrony, jak i w dowództwie sił powietrznych. Ciekawe, w jakim stopniu wpłynie to na dalsze losy programu wymiany myśliwców. Kolumbijczycy rozważali obok Rafale’a i Gripena także Fighting Falcona Block 70. Według nieoficjalnych informacji uzyskanych przez Defense News głównym argumentem przeciwko F-16 była obawa sił powietrznych o możliwość zakupienia nowoczesnych pocisków rakietowych do myśliwców przez program Foreign Military Sales.

Być może do gry wróci także konsorcjum Eurofighter, które początkowo początkowo wydawało się najmocniejszym kandydatem. Airbus długo pielęgnował więzi z Kolumbią, a w 2015 roku piloci kolumbijscy latali na hiszpańskich myśliwcach tego typu. Oferta ze Starego Kontynentu dotyczyła piętnastu Typhoonów Tranche 3 – dwunastu maszyn jednomiejscowych i trzech dwumiejscowych.

Trzeba przy tym pamiętać, że Kolumbijczykom zostało mało czasu. Wiekowe Kfiry zostaną wycofane ze służby w latach 2023–2024, poza tym już teraz ich przydatność jest minimalna. Według raportu World Air Forces 2023 w służbie pozostaje dziewiętnaście Kfirów, ale trudno powiedzieć, jak wiele z nich odbywa jeszcze loty. Co gorsza, pozyskiwanie części zamiennych jest już praktycznie niemożliwe.

Zobacz też: Belgia myśli o inteligentnej amunicji karabinowej

Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja Gorzów Wielkopolski: Zapłacili za węgiel, który nigdy nie dotarł. Uwaga na internetowych oszustów
Następny artykułPolska gra z Iranem