Próby uregulowania rynku przewozu osób w Polsce trwały kilka lat. Wreszcie w ubiegłym roku udało się uchwalić nowe przepisy, które w założeniu miały pogodzić taksówkarzy z takimi firmami, jak Uber i Bolt. Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym weszła w życie 1 stycznia. Zdecydowano, że przepisy przejściowe będą obowiązywać do końca pierwszego kwartału.
Do 31 marca zobligowano wszystkich kierowców do uzyskania licencji taksówkarskich. Ich zdobycie znacznie uproszczono – zrezygnowano np. z egzaminu z topografii miasta, a do tej pory obowiązkowe taksometr i kasę fiskalną miała zastąpić aplikacja mobilna. Nowe przepisy obligowały kierowców m.in. takich firm, jak Uber i Bolt do posiadania licencji taksówkarskich. Nakładały też surowe sankcje już za samą współpracę z kierowcami nie spełniającymi nowych wymogów prawnych.
Szczegóły miały jednak określić rozporządzenia wykonawcze. I tu pojawił się problem. Wciąż opóźniało się wydanie rozporządzenia o aplikacji mobilnej do rozliczania opłaty za przewóz osób oraz rozporządzenia o kasach rejestrujących, mających postać oprogramowania. Pandemia koronawirusa dodatkowo skomplikowała sytuację na rynku przewozu osób. Popyt na usługi spadł nawet o 80 proc.
Teraz rząd – w ramach tarczy antykryzysowej – dał przewoźnikom dodatkowe pół roku, do końca września na spełnienie wymogów. Według dziennika „Rzeczpospolita” oznacza to, że co najmniej kilkadziesiąt tysięcy kierowców utrzyma i tak wysychające źródło przychodu.
Co to w praktyce oznacza? „Kierowcy nadal będą mogli otrzymywać zlecenia od platform, które nie zdążyły na czas uzyskać licencji pośrednika, i odwrotnie – pośrednicy przekażą zlecenie kierowcy bez licencji taxi. Zawieszono ponadto na czas trwania stanu epidemii konieczność wykonywania badań lekarskich i psychologicznych – zarówno tych decydujących o przyznaniu licencji, jak i tych okresowych” – czytamy w gazecie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS