A A+ A++

O Jacku Siwku na naszych łamach już pisaliśmy. To pierwszy dyrektor generalny British American Tobacco w Polsce, który miał istotny wpływ na zakup przez BAT ówczesnego Przedsiębiorstwa Wyrobów Tytoniowych w Augustowie. To za jego kadencji zgodnie z regulacjami prawnymi obowiązującymi w tamtych latach koncern mocno angażował się w życie Augustowa. Gród nad rzeką Nettą jest bliski Jackowi Siwkowi, który niedawno odwiedził Augustów. Należy dodać, że jego pasją jest żeglarstwo. W tej dziedzinie osiąga niemałe sukcesy. Niedawno osiągnął kolejny.

Jacek Siwek dziś mieszka w Brukseli, prowadzi prywatne biznesy i jest znanym w Polsce i świecie żeglarzem. Jako skiper zasłynął w najbardziej prestiżowych regatach w świecie Sydney–Hobart, gdzie na jachcie Maserati zajął wraz z załogą XII miejsce, najwyższe osiągnięte przez Polaka. Bohater artykułu w połowie października wziął udział w regatach The Rolex Middle Sea Race. To żeglarski klasyk rozgrywany od roku 1968 roku. Wyścig liczy 607 mil morskich i rozpoczyna się wystrzałem startowym z baterii armatniej w Valletta Grand Harbour na Malcie. Jego trasa prowadzi przez Cieśninę Messyńską, Stromboli, Favignana, Pantelleira, Lampedusa i z powrotem do Valletta na Malcie. W regatach tych startują najlepsi żeglarze na świecie, uczestnicy regat wokółziemskich, Pucharu Ameryki i olimpijczycy. O pobicie rekordu trasy walczą najszybsze jachty i najbardziej nowoczesne konstrukcje jedno i wielokadłubowe na świecie. W tym roku na starcie pod polską banderą zobaczyliśmy dwa jachty klasy VO70 – E1 załogi Yacht Club Sopot ze Zbigniewem Gutkowskim za sterem i I Love Poland dowodzonym przez Grzegorza Baranowskiego. W regatach ze swoim teamem wystartował też Jacek Siwek, który tym razem popłynął na 80-stopowym oceanicznym trimaranie regatowym Ultim Emotion 2.

-Za nami treningi przed startem do Rolex Middle Sea Race. Dla nas to pierwsze pływanie na trimaranie regatowym Ultim Emotion 2. Byliśmy psychicznie nastawieni na duży jacht, duże prędkości, konieczność szybkiej reakcji, trudne manewry, ale nawet nas, żeglarzy z doświadczeniem w ściganiu się na dużych i szybkich jachtach ta jednostka zaskoczyła. 24 na 18 metrów – na tym jachcie można by zmieścić prawie trzy boiska do siatkówki. Każdy błąd przy zwrocie skutkuje natychmiastową utratą prędkości, bo ten ważący zaledwie 7 ton bolid wprawdzie przyśpiesza jak wyścigowy samochód, ale równie szybko prędkość traci -mówił tuż przed startem Jacek Siwek. -Już na pierwszym treningu, płynąc dość konserwatywnie, osiągnęliśmy prędkość 31 węzłów z wiatrem i 25 na wiatr. Tym samym większość z nas zanotowała osobisty rekord prędkości na wodzie, który zresztą utrzymał się niecałe 24 godziny. Już na następnym treningu padła bariera 35 węzłów. Ważniejsze od rekordu jednak było to, że bardzo szybko tę jednostkę opanowaliśmy i wszystkie manewry przebiegały sprawnie, bez częstego w takich sytuacjach stresu i bałaganu. W tym wyścigu rywalizować będziemy z profesjonalnymi załogami Maserati, Mana, Shockwave i Primonial. Nie chcę oceniać naszych szans. Wiele będzie zależeć od warunków, ale przede wszystkim od zdolności do utrzymana dużej średniej prędkości na długiej, liczącej ponad 600 mil morskich trasie i w tym aspekcie przewaga zgranych i doświadczonych załóg zawodowych jest dość oczywista.

Jacek Siwek wraz z załogą przewidywał, że warunku podczas regat dla oceanicznych jachtów będą niezbyt dobrze. Zdecydowana przewaga słabych i bardzo słabych wiatrów wydłużyła wyścig, a nad

pobiciem liczącego już trzynaście lat i wynoszącego 47 godzin i 55 minut rekordu trasy nie zastanawiali się nawet najwięksi optymiści. Załogi raczej rozważały, czy zmieniać rezerwacje lotów powrotnych, czy jeszcze chwile poczekać i na ile dodatkowych dni kupić żywność.

-Słabe wiatry nie oznaczają jednak dla nas „lajtowego” wyścigu. Oznaczają dużą ilość zmian żagli, zwrotów w poszukiwaniu każdego podmuchu, duży wysiłek fizyczny i mało snu -podkreślał przed startem Jacek Siwek.

Wprawdzie startujący w regatach żeglarze nie bardzo mają czas podziwiać otoczenie, ale warto też odnotować, że jej trasa zasłużenie uchodzi za jedną z najpiękniejszych wśród wyścigów klasycznych. Start w porcie otoczonym pamiętającymi XVI wiek murami nie ma godnego rywala, dwa bardzo aktywne wulkany Etna i Stromboli pozwalają podziwiać z bliska, szczególnie w nocy, spływającą po ich zboczach lawę. Oczywiście dla startujących załóg liczą się inne aspekty trasy. Start w ciasnym i zatłoczonym porcie wymaga olbrzymiej koncentracji i precyzji manewrów. Cieśnina messyńska to horror dla nawigatorów, to tu – szczególnie przy słabszych wiatrach – bardzo często lokalne warunki potrafią ustalić stawkę na resztę wyścigu. No i do tego to jednak październik, wprawdzie na Malcie jest jeszcze ciepło, zdarzały się lata z wyścigami w warunkach słabowiatrowych, ale były i takie kiedy startujące ekipy musiały mierzyć się z wiatrami przekraczającymi 50 węzłów. W sumie to wyścig trudny, wymagający i na ogół silnie obsadzony. Jacek Siwek startował w 10-osobowej załodze. Byli to Małgorzata Kotańska, Marek Woszczyk, Artur Litarowicz, Bertrand Jasiński, Robert Wójcicki, Piotr Dauksza, Antoine Rabaste (Francja), Thomas Joffrin (Wielka Brytania) i Jolbert van Dijk (Niderlandy). Grupa z Jackiem Siwkiem na pokładzie wystartowała jako ostatnia, a do mety dopłynęła jako jedna z najlepszych.

-3 dni 46 minut 13 sekund. Tyle czasu zajęło nam pokonanie trasy Rolex Middle Sea Race 2020. Ten czas zapewnił nam również trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Dwa, podobne do naszego, oceaniczne regatowe trimarany Maserati i Mana obsadzone przez profesjonalne załogi były poza naszym zasięgiem. Dwa kolejne Shockwave i Primonial zakończyły po nas ze startą kilkunastu godzin. Jeszcze dalej w tyle były jachty jednokadłubowe -mówił na mecie Jacek Siwek. -To był bardzo trudny wyścig dla naszej, w dużym stopniu amatorskiej, załogi (7 Polaków, 2 Francuzów, Belg i Holender). Przeważające słabe wiatry wymagały bardzo wysokich umiejętności i wytrzymałości. Szczególnych trudności nastręczały zmienne i słabe warunki na północ od Sycylii. Cała ekipa zdała ten egzamin na piątkę, a wynik mówi sam za siebie. Dotarliśmy na metę bardzo zmęczeni, ale pełni satysfakcji. Trzecie miejsce w Rolex Middle Sea Race, jednym z najbardziej cenionych żeglarskich klasyków, to dla nas olbrzymi sukces. Cieszy tym bardziej, że odnieśliśmy go w gronie amatorów, którzy już drugi raz (12 miejsce w Rolex Sydney Hobart Yacht Race 2019) postanowili popłynąć razem. Jestem pewien, że na tym się nie skończy.

Jackowi Siwkowi i jego ekipie gratulujemy sukcesu. Liczymy na kolejne udane starty w przyszłości.

Oprac. B. Perzanowska, dzięki uprzejmości Krzysztofa Andruszkiewicza

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTyszkiewicz, Minge, Wójcicki: Nie wychodzę z Europy, bo… [WYBORCZA CLASSIC]
Następny artykułStylowa zima. Sprawdź te ubrania i dodatki dla mężczyzn w atrakcyjnych cenach