Zacznijmy jednak od przedszkola nr 34; w poniedziałek dyrektorka ratuszowego wydziału edukacji Agnieszka Harabasz informowała nas, że zachorował jeden pracownik, najprawdopodobniej z obsługi technicznej, który nie miał kontaktu z innymi osobami, więc w placówce kwarantanny nikt nie zarządził. Ale dziś, we wtorek, sytuacja jest już inna.
– Koronawirusa potwierdzono u innego pracownika tego przedszkola, więc tym razem do końca tygodnia na kwarantannę skierowane zostały trzy osoby z personelu oraz 14 dzieci – powiedziała Agnieszka Harabasz.
Sypnęło też zakażeniami w podstawówkach. Pani dyrektor podaje takie informacje:
– W Szkole Podstawowej nr 21 z powodu zakażenia pracownika w izolacji do końca tygodnia (jak w pozostałych przypadkach) musi pozostać 25 uczniów z jednej klasy oraz troje nauczycieli.
– Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im ks. Twardowskiego, przy ul. Gradowskiego – chory jest nauczyciel, 31 dzieci przeszło na kwarantannę.
– Szkoła Podstawowa Specjalna nr 24 – na kwarantannie jest 38 uczniów i pomoce nauczyciela. Powód – choroba pracownika.
– Szkoła Podstawowa nr 2. Tutaj sytuacja jest złożona. Choroba nauczyciela „wysłała” na kwarantannę dwoje innych pracowników oraz 21 uczniów plus 28 dzieciaków ze świetlicy. W sumie 39 dzieci.
– Szkoła Podstawowa nr 18. Na kwarantannie jest ośmioro dzieci, sześcioro pracowników; zachorował nauczyciel.
Nauczyciele są coraz bardziej zdenerwowani. – Skoro sprawy z pandemią zaszły już tak daleko, że nikt nie wie, czy sam nie jest chory, rząd powinien zadecydować o zamknięciu szkół w ogóle – swoje zdanie, prosząc o anonimowość, wyraziła płocka nauczycielka. – Dzieci w domu mają kontakt z pracującymi rodzicami, którzy już mogą mieć koronawirusa, nawet bez świadomości tego faktu. Dziecko przynosi to do szkoły, przedszkola, zakaża dorosłych. Boimy się, że przyniesiemy chorobę do domów, a też mamy w rodzinach osoby starsze albo schorowane, dla których zakażenie może być wyrokiem. Niektórzy moi koledzy nauczyciele sami bardzo ciężko przechodzą COVID. Zresztą to działa też w drugą stronę – z zakażonego gdzieś na zewnątrz pracownika koronawirus może przejść na dziecko, które zaniesie go mamie, tacie, babci albo dziadkowi. Ale dla rządu ważniejsza jest gospodarka, to, żeby nie płacić rodzicom zasiłków opiekuńczych. Utrzymując otwarte placówki, rządzący dają zielone światło do rozprzestrzeniania się epidemii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS