Minione dwanaście miesięcy okazało się koszmarne dla konsorcjum NHIndustries. W okresie od grudnia 2021 do listopada 2022 roku trzy kraje ogłosiły zamiar wycofania ze służby śmigłowców NH90. Jako pierwsza uczyniła to Australia, następnie, w czerwcu tego roku – Norwegia, a teraz dołącza do tego grona Szwecja. Głównodowodzący szwedzkich sił zbrojnych, generał Micael Bydén, zarekomendował radzie ministrów zastąpienie morskich NH90 wiropłatami nowego typu. Krok ten ma być częścią zakrojonych na większą skalę procesów zwiększających potencjał bojowy szwedzkiego wojska w okresie do 2035 roku.
– Proponujemy wzmocnienie obrony powietrznej – wyjaśniał Bydén – między innymi przez zakup nowego śmigłowca morskiego i dodatkowych śmigłowców do działań lądowych Helikopter 16. – W Szwecji oznaczenie to noszą śmigłowce UH-60M. Obecnie Szwecja dysponuje osiemnastoma NH90 (oznaczonymi tam Hkp 14; z kolei Hkp 15 to śmigłowce Agusta A109) i piętnastoma UH-60M
Szwedzi zamówili osiemnaście NH90TTH w 2001 roku. Zakładano, że trzynaście będzie reprezentowało wariant transportowy Hkp 14E, a pięć – zwalczania okrętów podwodnych i nawodnych Hkp 14F. Wszystkie śmigłowce miały też być dostosowane do wykonywania zadań SAR. Trzynaście lat później (sama ta liczba pozwala sobie uzmysłowić, jak długo trwała realizacja kontraktu), pod wpływem podejrzanych działań rosyjskich okrętów podwodnych, postanowiono, że cztery śmigłowce transportowe/SAR zostaną poddane konwersji do konfiguracji ZOP/SAR, co oznaczało podział wersji pół na pół.
Pierwotne plany zakładały, że flota Helikopterów 14 osiągnie gotowość operacyjną w 2008 roku. Datę tę przesuwano sukcesywnie na coraz to późniejsze lata, a po drodze w 2011 roku zirytowani Szwedzi postanowili kupić wspomniany mendel Black Hawków. Te radzą sobie bardzo dobrze (już w 2013 roku zaliczyły turę służby w Afganistanie), tymczasem szwedzkie NH90 wciąż nie zostały uznane za w pełni gotowe do służby, a w gotowości do lotu na ogół jest nie więcej niż dwanaście egzemplarzy.
Jak pisaliśmy w maju 2018 roku, dziennikarze Aftonbladet dotarli do poufnego raportu sporządzonego na zlecenie szwedzkich sił zbrojnych i agencji zamawiającej uzbrojenie, z którego wynika, że eksploatacja NH90 jest sześć razy droższa niż UH-60. Godzina lotu NH90 kosztowała 242 tysiące koron (przy założeniu, że śmigłowiec wylata 1750 godzin rocznie), a koszt godziny lotu UH-60 wyliczono na 40 tysięcy koron. Do tamtej pory na program NH90 Szwecja wydała 10 miliardów koron (4,3 miliarda złotych według obecnego kursu).
– Hkp 14 ma ograniczoną zdolność operacyjną – przyznawał wówczas Jonas Nellsjö, dowódca floty szwedzkich śmigłowców, ale jednocześnie zachowywał optymizm. – Jest to najnowocześniejszy śmigłowiec wielozadaniowy i jest bardzo potrzebny siłom zbrojnym. Kiedy osiągnie dojrzałość będzie intensywnie wykorzystywany.
Swedish Armed Forces #NH90 (Swedish military designation #HKP14) by @gunake. #MilitaryMonday pic.twitter.com/P7kgfyq93E
— Rotor Pro (@JUSTHELICOPTERS) August 1, 2016
Z tych zapowiedzi, jak widać, nic nie wyszło. Miecz Damoklesa wisiał nad szwedzkimi NH90 od dłuższego czasu, a opadać zaczął już pół roku temu. Jak przypomina Janes, jeszcze w lipcu przed targami Farnborough Airshow dowódca sił powietrznych, generał dywizji Carl-Johan Edström, przyznał, że śmigłowce te nie spełniają oczekiwań i że pod koniec roku zostanie przeprowadzona analiza, na której podstawie zapadnie decyzja co do przyszłości Hkp 14.
Na razie nie wiadomo jeszcze, czym Sztokholm zastąpi feralne Helikoptery 14 w konfiguracji ZOP (teoretycznie możliwe, że wbrew rekomendacji sił zbrojnych w ogóle nie zrezygnuje z NH90, ale w obecnej sytuacji wydaje się to nieprawdopodobne). Ze słów generała Bydéna wynika, że nie musi to koniecznie być nowa partia Black Hawków. To rozwiązanie byłoby jednak najbardziej logiczne. Ze względu na obecność UH-60M w siłach powietrznych pozwoliłoby to uprościć logistykę, śmigłowiec ma też wyspecjalizowaną wersję ZOP MH-60R Seahawk.
HKP16 appreciation post! 🦅 pic.twitter.com/OY5jH1rGoW
— Herr Flax (@HerrFlax) June 2, 2022
Doświadczenia Norwegów z NH90 były podobne do szwedzkich, ale pod pewnymi względami jeszcze bardziej frustrujące. W 2001 roku Oslo zamówiło czternaście maszyn: osiem dla straży wybrzeża (Kystvakten) i sześć dla marynarki wojennej (Sjøforsvaret) w celu rozmieszczenia ich na fregatach typu Fridtjof Nansen. Dostawy podzielono na trzy fazy. Na początku dostarczano maszyny dla Kystvakten; pierwsza trafiła w norweskie ręce w 2011 roku, mimo że pierwotny harmonogram zakładał, iż w roku 2008 dostawy dobiegną końca. W drugiej fazie producent miał przekazać sześć śmigłowców w wariancie ZOP, a w trzeciej – jeszcze dwa dla straży wybrzeża.
Według ministerstwa obrony NHIndustries przekazało zaledwie osiem (!) egzemplarzy, chociaż producent zapewniał, że dostarczył już trzynaście maszyn, a czternasta w czerwcu tego roku czekała na próby zdawczo-odbiorcze. Całą flota powinna uzyskiwać nalot na poziomie 3900 godzin rocznie, ale śmigłowce spędzały w powietrzu jedynie około 700 godzin. Co gorsza, na godzinę lotu potrzeba aż pięćdziesięciu roboczogodzin na prace naziemne. Poinformowano, że ministerstwo obrony będzie się domagać od konsorcjum NHIndustries zwrotu pieniędzy – 5 miliardów koron norweskich (2,3 miliarda złotych) – włożonych w realizowany od dwudziestu lat program.
Wiadomo, że Lockheed Martin ma chrapkę na norweski kontrakt. Jako że MH-60R służą już w Danii, teoretycznie w grę wchodziłoby utworzenie skandynawskiego programu użycia śmigłowców ZOP pozwalającego jeszcze bardziej obniżyć koszty użytkowania. Z drugiej strony – międzynarodowe programy to międzynarodowe problemy polityczne, jeżeli coś zacznie iść nie tak. Przyszłość pokaże, co postanowią Oslo i Sztokholm.
W przypadku Australii nie ma za to cienia wątpliwości. Ówczesny minister obrony Peter Dutton ogłosił, że NH90 – noszące tam nazwę MRH90 Taipan – zakończą służbę w wojskach lądowych Australii, a na miejsce wycofywanych maszyn Canberra kupi do czterdziestu śmigłowców UH-60M. Tymczasem Taipany kupiono właśnie po to, aby przejęły zadania wykonywane między innymi właśnie przez Black Hawki. Australijska flota NH90 liczy czterdzieści siedem egzemplarzy, z czego jeden jest rezerwowy. Dostawy ostatniej z trzech partii zakończyły się w lutym 2019 roku.
– Funkcjonowanie MRH90 stanowi ciągły i dobrze udokumentowany kłopot dla Departamentu Obrony, a na zaradzenie tym problemom poświęcono znaczne wysiłki i ogromne kwoty pieniędzy – wyjaśniał Dutton. – Posiadanie w długiej perspektywie czasowej bezpiecznego, nieawaryjnego i dysponującego dużymi możliwościami śmigłowca dla mężczyzn i kobiet w mundurze za rozsądne i przewidywalne kwoty utrzymania to kwestia najwyższej wagi.
Pierwsze NH90 dostarczono do Australii w 2007 roku (niemal wszystkie egzemplarze – z wyjątkiem pierwszych czterech – wyprodukowano w Kraju Kangurów). Według pierwotnych planów osiągnięcie pełnej gotowości operacyjnej miało nastąpić w roku 2014. Opóźnienia zmusiły lotnictwo wojsk lądowych do zachowania w służbie pewnej liczby śmigłowców S-70A-9 Black Hawk, które wraz z Sea Kingami miały być już dawno zastąpione przez Taipany.
Zobacz też: Nowe pomysły na organizację niemieckich wojsk lądowych
Hampus Hagstedt / Försvarsmakten
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS