A A+ A++

Głównym wykonawcą i koordynatorem prac w japońskim programie myśliwca następnej generacji F-X jest Mitsubishi Heavy Industries, zaś strategicznym partnerem zagranicznym – Lockheed Martin. Japończycy od początku zakładają jednakże jak największy udział rodzimych przedsiębiorstw. Do prac dołączają kolejne przedsiębiorstwa z listy pewników, ostatnimi spośród nich są Kawasaki Heavy Industries i NEC. Tym samym liczba dużych krajowych podmiotów poza MHI uczestniczących w programie wzrosła do ośmiu.

Kawasaki ma wspólnie z Subaru pracować nad płatowcem, natomiast NEC dołączy do innych potentatów branży elektronicznej – Toshiby i Fujitsu – w pracach nad wyposażeniem elektronicznym, w tym nowym radiolokatorem. Pozostałe dwa przedsiębiorstwa to IHI, któremu powierzono skonstruowanie silnika, i Mitsubishi Electric, pracujący nad systemem misji i systemem walki radioelektronicznej.

Główny ośrodek badawczo-rozwojowy, w którym powstawać będzie F-X, to zakłady Mitsubishi Heavy Industries w prefekturze Aichi. Każdy z zespołów projektowych otrzyma tam swoje pomieszczenia. Przy projekcie zatrudniono już podobno 200 inżynierów. W planach jest zwiększenie ich ilości do 500, aczkolwiek można się spodziewać, że nie będzie to ostateczna liczba.

Przytoczona lista przedsiębiorstw, obfitująca w globalnie znane marki z branży elektronicznej czy motoryzacyjnej, dobrze oddaje strukturę japońskiego przemysłu zbrojeniowego. W Japonii nie ma wielkich koncernów zbrojeniowych, takich jak Raytheon, BAE Systems, Rheinmetall, NORINCO lub Hanwha Defence. Produkcja zbrojeniowa jest poboczną działalnością wielobranżowych konglomeratów, odpowiadająca za mniej niż 10% zysków. Stąd też permanentnie słaba pozycja japońskich producentów w rankingach międzynarodowych.

Wizja artystyczna F-X opublikowana przez japońskie ministerstwo obrony.

Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Z jednej strony japońskie koncerny mogą łatwiej wykorzystywać rozwiązania opracowane z myślą o innych dziedzinach, co skraca czas prac i obniża koszty. Z drugiej strony wyraźnie widoczne jest ograniczone zainteresowanie zdobywaniem klientów zagranicznych. Przez dziesięciolecia na przeszkodzie stały bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące eksportu uzbrojenia, jednak nawet po ich złagodzeniu przez rząd premiera Shinzō Abe w roku 2014 widać było, że władze są bardziej zainteresowane zdobywaniem klientów zagranicznych niż sami producenci. Pierwszy poważny kontrakt podpisano dopiero w sierpniu ubiegłego roku, gdy Filipiny kupiły od Mitsubishi Electric cztery radary Horizon 2.

Program F-X

Długo omawiana decyzja o samodzielnym opracowaniu myśliwca następnej generacji miała kilka przyczyn. Z jednej strony chodziło o spełnienie specyficznych wymagań Powietrznych Sił Samoobrony (Kōkū Jieitai). Japończycy nigdy nie ukrywali, że jedynym w pełni ich satysfakcjonującym samolotem jest F-22, a F-35 kupili dlatego, że Waszyngton nie wydał zgody na sprzedaż Raptorów. Z drugiej strony w grę wchodzą również inne czynniki. Program F-X ma pozwolić na utrzymanie umiejętności konstrukcyjnych i zdolności produkcyjnych krajowego przemysłu lotniczego.

W Japonii produkowane są zaawansowane samoloty, jak chociażby morski samolot patrolowy Kawasaki P-1, jednak po zakończeniu produkcji F-2 w dziedzinie nowoczesnych myśliwców krajowe zakłady wytwarzają jedynie elementy i montują F-35.

Ażeby przyspieszyć prace projektowe i obniżyć koszty, zdecydowano się na współpracę z partnerem zagranicznym. Wybór padł na Lockheeda Martina z kilku względów. Po pierwsze koncern ma olbrzymie doświadczenie zdobyte dzięki pracom nad F-22 i F-35. Współpraca ma zagwarantować również pełną interoperacyjność z amerykańskimi myśliwcami piątej generacji. Osobną kwestią jest to, w jakim stopniu Amerykanie będą chcieli dzielić się kluczowymi technologiami.

W Tokio panuje w tej dziedzinie umiarkowany optymizm. Administracja Joego Bidena dąży do zacieśnienia współpracy z Japonią nie tylko na polu dyplomatycznym i wojskowym, ale także na polu technologicznym i gospodarczym, co może sprzyjać transferowi technologii.

Mitsubishi Heavy Industries wyprodukowało 90 samolotów bojowych F-2.
(Jerry Gunner, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Japończycy nie ograniczają się jednak w doborze partnerów dysponujących odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Swój kawałek tortu mogą otrzymać także Northrop Grumman i Boeing. Duże nadzieje w Tokio wiązane są ze współpracą z Brytyjczykami, zwłaszcza koncernami BAE Systems i Rolls-Royce. Mają one pomóc w opracowaniu odpowiednio radaru i silnika dla F-X, kluczowych elementów każdego myśliwca.

Taka postawa jest pokłosiem doświadczeń programu Mitsubishi F-2, w którym Lockheed również był partnerem strategicznym. Wówczas strona amerykańska ograniczyła dostępu do kluczowych rozwiązań, blokującego możliwość modernizacji samolotu według wymogów Kōkū Jieitai.

Ponowna współpraca z Lockheedem Martinem może okazać się niespodziewanym atutem, jeżeli potwierdzi się podana przez Nikkei Asia informacja o możliwym użytkowaniu F-X przez lotnictwo Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie Tokio bierze pod uwagę eksport myśliwca, nie wskazywano jednak żadnych potencjalnych klientów.

Zaoferowanie myśliwcem Waszyngtonu pozwoliłoby zwiększyć zamówienie, a tym samym zmniejszyć cenę jednostkową. Pomysł, chociaż z pozoru szalony, ma pewne uzasadnienie. Wpisuje się bowiem w nową koncepcję rozwoju myśliwca następnej generacji Next Generation Air Dominance (NGAD), zakładającą zamawianie stosunkowo krótkich serii coraz lepszych maszyn. Pomysł inspirowany jest Century Series, czyli wprowadzanymi do służby w latach pięćdziesiątych samolotami bojowymi oznaczonymi od F-100 do F-106 (z pominięciem anulowanego F-103).

Zobacz też: Kraje Zatoki Perskiej szukają obrony przed nowymi irańskimi pociskami

(nikkei.com)

Hunini, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa granicy południowej sprawdzono prawie 43,5 tys. osób; ponad 14,5 tys. nie miało wymaganych testów
Następny artykuł„Judy” – opowieść porywająca widzów