A A+ A++

Od niedzielnego wieczoru Robert Lewandowski przebywa w Miami razem z nowymi kolegami z FC Barcelona. Podczas zgrupowania Polak zdążył już przejść testy medyczne, podpisać kontrakt i zostać oficjalnie zaprezentowany. 

Zobacz wideo
Rozmowa z Christianem Falkiem z Bilda o transferze Roberta Lewandowskiego

Na oficjalnej stronie Barcelony wciąż nie widać Lewego

Za działania marketingowe i medialne wokół ogłoszenia Lewandowskiego nowym piłkarzem, klub z Katalonii został mocno skrytykowany. Spore oczekiwania był wobec środowej prezentacji byłego piłkarza Bayernu Monachium. Ale i tutaj zabrakło fajerwerków, jakich można było się spodziewać w przypadku przedstawienia najlepszego napastnika na świecie.

Rywal Rakowa ma problem. Lot odwołany

Szczególnie w pamięci oglądających zapadł moment przekazania koszulki kapitanowi reprezentacji Polski. Nie ma w niej nic nadzwyczajnego, poza brakiem numeru na jej tylnej stronie. “A gdzie numer?” – pytają na Twitterze dziennikarze Kanału Sportowego. “No to z jakim zagra?” – czytamy na Twitterze TVP Sport.

Ale na tym nie koniec, bo chociaż transfer jest już oficjalny, to wciąż nie wszędzie jest to widoczne. Kiedy kibice wejdą na oficjalną stronę klubu, mogą mocno się zdziwić. A to dlatego, że na podstronie prezentującej skład zespołu, wciąż brakuje Roberta Lewandowskiego. Na liście jest sześciu snajperów, ale Polaka jeszcze tam nie umieszczono. 

Lewandowski we wtorek podpisał kontrakt, na podstawie którego został piłkarzem FC Barcelony na cztery sezony. Transfer z Bayernu Monachium kosztował Katalończyków 45 mln euro plus 5 mln zmiennych. Klauzula odejścia została ustalona na poziomie 500 milionów euro.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiepokojąca analiza ISW: Putin może zagrozić bronią jądrową
Następny artykułW Juventusie nikt nie płacze za De Ligtem. Mają już nową gwiazdę