A A+ A++

Na ostatnich metrach pokonał ówczesnego mistrza świata, doprowadzając go do niemałej irytacji. Dokładnie cztery lata temu Michał Kwiatkowski dał polskiemu kolarstwu jeden z największych sukcesów w historii, zwyciężając w Mediolan – San Remo.

“Kwiato”, który w 2014 roku sam założył tęczową koszulkę, sięgając po złoty medal światowego czempionatu w hiszpańskiej Ponferradzie, wiosną 2017 roku był w życiowej formie. Podczas lutowego Volta ao Algarve przegrał jedynie z Primożem Rogliciem, który zdołał go zgubić na jednym, górskim finiszu. Kilkanaście dni później wygrał jednodniowy Strade Bianche po długim, solowym ataku. Polak uznawany był za jednego z faworytów planowanego na 18 marca Mediolan – San Remo, lecz kandydatów do triumfu w “Wiosennych Mistrzostwach Świata” było co najmniej kilkunastu.

Zdjęcie, które obiegło świat

Reprezentujący wtedy Team Sky kolarz 6 kilometrów przed metą, na słynnym podjeździe Poggio pognał za atakującym Peterem Saganem, “zabierając” ze sobą wschodzącą wtedy gwiazdę kolarstwa, aktualnego mistrza globu, Juliana Alaphilippe’a. Trójka uciekła rywalom, na krętych, trudnych technicznie zjazdach prowadzących na metę w San Remo powiększając swoją przewagę. Jasnym było, że to ona rozstrzygnie między sobą kwestię zwycięstwa. Kwiatkowski na finałowych metrach wykorzystał fakt, że Słowak rozpoczął długi finisz i utrzymując się za jego plecami, w samej końcówce zza nich wyskoczył. Na finisz cała trójka wpadła niemal równocześnie, lecz o centymetry lepszy okazał się nasz rodak. Fotografia, ukazująca wjazd na metę tercetu należy do najsłynniejszych, kolarskich zdjęć ostatnich lat.

Finisz wyścigu nie był jednak końcem całej historii, bowiem niedługo po jego zakończeniu Sagan zaczął głośno wyrażać swoje niezadowolenie z postawy Polaka. – Albo grasz fair, albo wcale – mówił, odnosząc się do faktu, że w końcówce Kwiatkowski nie chciał współpracować i nie wychodził na zmiany. – Gdybym ja wygrał w taki sposób, nie byłbym z siebie zadowolony – dodawał. Nasz rodak błyskawicznie znalazł odpowiedź, kontrując, iż “nie zawsze wygrywa najsilniejszy”, a czasami ważną rolę odgrywa też spryt. Porażka w tamtym starcie bolała zawodnika z Żyliny jeszcze przez wiele miesięcy. Nigdy później nie był już bowiem tak bliski triumfu. Najlepiej pokazuje to klatka z fotofiniszu – widać wyraźnie, że zabrakło mu dosłownie kilku centymetrów.

Wyszedł z ich cienia

Mediolan – San Remo 201 … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł1449 nowych zakażeń koronawirusem na Podkarpaciu. Poważna sytuacja w Rzeszowie i kilku powiatach
Następny artykułSzaszłyki z różnych stron świata. Jak przygotować “obiad na patyku”?