– Moje kochane wnuki zawsze do babci dzwonią na Dzień Babci, na imieniny, urodziny i w święta – cieszy się Elżbieta Grzanko, której radość sprawia myśl o rozmowie z Bianką i Olivierem. – Jestem szczęśliwa, że pandemia Covid-19 ominęła naszą rodzinę. Rodzice dzieci i wnuki są zaszczepieni.
– Lubimy z żoną Dzień Babci i Dzień Dziadka, bo pamiętają o życzeniach dla nas obydwie wnuczki i dwaj prawnukowie – uśmiecha się Ryszard Goździewski, który w Wigilię 2021 siedział przy stole z 10-tką najbliższych. – Takie dni uświadamiają nam, jak ważne jest pielęgnowanie więzi rodzinnej.
Elżbieta Grzanko ma 70 lat, a działa w Związku Emerytów od ponad 10. Narzekania nie lubi, bo nic dobrego z tego nie wynika. Woli uśmiech, radość, śpiew i taniec, rozmowy z najbliższymi, do czego okazję stanowią ferie i wakacje. – Wnuki z Warszawy do mnie przyjeżdżają, bo są zapraszane i mile widziane – opowiada Pani Ela. – Bianka chodzi do 8. klasy i trenuje akrobatykę, a Olivier uczy się w 2. klasie ogólniaka i jest dobrym piłkarzem. Oboje są super. Jak byli młodsi, dostawaliśmy z mężem życzenia na kartkach przez dzieci malowanych i laurki. Teraz jest nowa moda, ze wysyłamy smsy z uczuciami i serduszkami. Ja nie poznałam swoich dziadków. Rodzice mojej mamy byli rozstrzelani chyba w 1941 r. we Lwowie. Biegli za samochodem, do którego Niemcy wpakowali mamę. Miała 17 lat, była zatrzymana w łapance. Dziadkowie pobiegli za samochodem, aby jakoś córkę odzyskać, a dostali serię z karabinu… Moi dwaj synowie byli dobrzy dla niej, dla swojej babci, przywozili ją do nas na obiadki… Super synowie: dopilnowałam, żeby w złodziejstwo ani narkotyki nie wpadli, to i super wnuki. Synowie wyszli na dobrych ludzi. Jestem pewna, że wnuki poradzą sobie uczciwie w życiu. Dostaję kwiaty, bombonierki, słodycze, prezenty własnej roboty. Wnuki mnie chwalą: gotuję najlepszą zupę w świecie, a moje kotlety mielone są the best. Dobrze, że jest święto babci i dziadka. Zasługują na to, bo wychowali i wykształcili dzieci i często pomagają i przy wnukach. Ponosiliśmy dużo wyrzeczeń, aby następców wychować na porządnych ludzi. Znam piękne uczucie, którego nie kupi się za żadne pieniądze. Wnuczka przytula się, mówi na ucho: “Babciu, ja Cię bardzo kocham”.
Żyć aktywnie
Wnuki i prawnuki pamiętają o Ryszardzie Goździewskim i jego młodszej o 3 lata małżonce Alinie. – Mamy od prawnuków poduszeczki: dla kochanej babci i kochanego dziadka – opowiada 93-letni nestor. W połowie lat 70. był przewodniczącym Rady Miejskiej Łomży i wręczał akt honorowego obywatelstwa Hance Bielickiej. Ma dwie wnuczki: Monikę handlowca i Beatę w służbie zdrowia i dwóch prawnuków: Bartka w II LO i Igora w SP nr 7. – Ale obaj do mnie mówią “dziadku”, chociaż jestem ich pradziadkiem – śmieje się Pan Ryszard, który brak czasu młodych tłumaczy z humorem, że świat się szybciej kręci z powodu rozrzedzenia atmosfery, stąd raz jest za gorąco, a raz za zimno.
Pan Ryszard uważa, że więź rodzinna zależy od starania ludzi. Syn Andrzej dobrze wybrał żonę, a synowa jest mądra i dobrze wychowała córki. – Ja też zajmowałem się wnuczkami, wyprawiałem do przedszkola i szkoły, odrabialiśmy wspólnie lekcje – wspomina kilka dekad wstecz, ale nie gotował. Więź silna się utrzymuje, chociaż na Dzień Dziecka prezenty dostają tylko prawnuki. – My jesteśmy w wieku, że prezentów nam nie trzeba. Mamy wszystko, czego trzeba do życia – wyjaśnia dziadek pradziadek. – Zięciowie naszych wnuczek są fajni, prawnukowie – fajni i czujemy się młodzieżowo.
100 lat i 1 dzień
Towarzystwo młodszych odmładza. Nie ma co rozmyślać o przeszłości, co by było, gdyby. Zamiast rozpamiętywać, lepiej żyć aktywnie. Trzeba wyjeżdżać z dziećmi na wczasy i wycieczki, pograć w piłkę na podwórku działki nad rzeką, pożartować. – Kiedyś uprawialiśmy razem rośliny w ogrodzie działkowym. Ja jestem starym harcerzem, przed wojną należałem do drużyny harcerskiej. Od 12 lat pracowałem na przymusowych robotach w warsztacie. Zwozili pogruchotane samochody pancerne, ciężarowe od 1941 do 1945. Do dnia dzisiejszego odczuwam tamte roboty w kręgosłupie. Nie tylko ciężary straszne we dwóch się nosiło, ale i głód był niesamowity. Herr majster Herman dla żartu po plecach bykowcem nieraz nam przejechał. A jak się który odchylił, to jeszcze raz wołał i przyłożył.
Prawie w ogóle nie pamiętam dwóch babć i dziadka. Przetrwali na zdjęciach. Drugiego dziadka w ogólne nie poznałem, tak jak mój ojciec, bo zanim ojciec się urodził, dziadek wyjechał do Ameryki.
Czego życzyć babciom i dziadkom…? – Żeby żyli 100 lat i jeden dzień – odpowiada żartobliwie Pan Ryszard. – Dlaczego i jeden dzień? Żebyśmy mogli wznieść toast za następne 100 szczęśliwych lat.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS