W samej Warszawie toczy się ponad 20 postępowań w sprawie przemocy seksualnej wobec pasażerek taksówek na aplikację. Firmy przewozowe zapewniają, że problem widzą. Ale czy ich działania będą skuteczne?
W “Wyborczej” opisywaliśmy szczegółowo kilkanaście zdarzeń na tle seksualnym popełnianych na kobietach korzystających z taksówek na aplikację. Niektóre przypadki były bardzo drastyczne. Zdarzało się, że zostały nie tylko zgwałcone, ale także brutalnie pobite. Ostatnie zdarzenie miało miejsce 12 czerwca. Pasażerka obudziła się w taksówce półnaga, a na niej leżał półnagi kierowca.
Jak firmy dbają o bezpieczeństwo?
Firmy przewozowe za każdym razem posypują głowy popiołem. Zapewniają, że współpracują ze śledczymi, wyrzucają kierowców z zarzutami, wprowadzają nowe rozwiązania technologiczne, takie jak przycisk bezpieczeństwa do kontaktu z policją, numer alarmowy 112 czy możliwość pokazania swojej lokalizacji osobie zaufanej. Kierowcy tych firm muszą zdawać testy po szkoleniu z przeciwdziałania przemocy seksualnej. Zapewniają, że jeszcze dokładniej weryfikują każdego kierowcę, który chce pracować w taksówce z ich logo. Każde podejrzane zachowanie prowadzi do zablokowania jego konta. – Nie może go już reaktywować w żadnym miejscu na świecie – zapewnia Filip Grycewicz, radca prawny pracujący dla Ubera.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS