A A+ A++

W programowej prezentacji Platformy przedstawionej w sobotę w Józefowie pod Warszawą ważne były dwa przekazy: wewnętrzny i zewnętrzny. Ten skierowany do partii był prosty: Borys Budka i Rafał Trzaskowski występują razem. To ważne, bo partia przez ostatnie miesiące była zdezorientowana i nie bardzo wiedziała, kto jest jej szefem. W wymiarze wewnątrzpartyjnym to wydarzenie powinno trochę uspokoić nastroje. Nawet jeśli wiceprzewodniczący partii wypadł lepiej niż jej przewodniczący.

Jeśli chodzi o przekaz zewnętrzny, to ten ma kilka warstw. Pierwsza to pokazanie, że zjednoczona opozycja to wciąż projekt, który ma szanse powodzenia. A przynajmniej na to wskazują badania.

Koalicja 276

– Już dzisiaj jesteśmy w stanie wygrać z nimi (…) te liczby przekładają się na kolejne mandaty. 271, 271, 274. Już dzisiaj gdyby odbyły się wybory, to opozycja miałaby większość, ale to nie wystarczy. Dlaczego? Żeby zmieniać Polskę, żeby spełniać wasze oczekiwania, potrzebne jest coś więcej. (…) nawet najlepsze pomysły nie będą mogły być zrealizowane, jeśli w Pałacu Prezydenckim będzie zasiadał główny hamulcowy – tłumaczył Budka.

Stąd pomysł na “Koalicję 276”. Dokładnie tylu głosów potrzeba w Sejmie, żeby odrzucić prezydenckie weto.

Politycznie jednak takiej listy nie da się zbudować – tego eksperymentu już próbowano i się nie powiódł. Różnice programowe w opozycji są tak znaczące, że nie dałoby się takiego związku wszystkich partii logicznie wytłumaczyć. Ale – tak jak to się udało w przypadku Senatu – można spróbować stworzyć w polskiej polityce wspierający się układ. Albo przynajmniej zawrzeć pakt o nieagresji.

– Chodzi oczywiście przede wszystkim o to, żeby pokazać na badaniach, że razem mamy większe szanse. Nie możemy działać tak, że płyniemy jednym statkiem a Hołownia okłada wiosłem Budkę, Budka Władka, a Władek Rafała, a Rafał Czarzastego. Oczywiście, że jest konkurencja i będzie, ale trzeba tak sterować, żeby się nie rozwalić o skały tym całym statkiem opozycji. Przecież jak my będziemy się okładać między sobą, to zaraz wyborcy machną na nas ręką i powiedzą “PiS to są przynajmniej poważni ludzie, a nie dzieci w piaskownicy” – słyszymy wyjaśnienia polityków PO.

Na razie pomysł nie spotkał się ze specjalnie ciepłym przyjęciem ewentualnych partnerów. Być może dlatego, że PO zapomniała ich poinformować o swoim pomyśle.

W dodatku odrzucenie weta to nie wszystko. Prezydent zawsze może skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, w którym zasiada Julia Przyłębska i tam utrącić każdy pomysł sejmowej większości. Stąd jeszcze jeden pomysł: na likwidację TK i zbudowanie systemu kontroli konstytucyjności w oparciu o Sąd Najwyższy.

Ofiary pandemii

Liderzy PO zaczęli sobotnią prezentację od mocnego akcentu – od śmierci. Z punktu widzenia politycznego PR-u to dość ryzykowne, bo łatwo spotkać się wtedy z zarzutem grania śmiercią w polityce, a to zawsze źle wygląda. Z drugiej strony taki ruch zawsze przykuwa uwagę. Dlatego Borys Budka pokazał, ile kosztowała nas pandemia w tym najważniejszym wymiarze – w ludzkim życiu.

– Zeszły rok był najgorszy od czasu II Wojny Światowej. Blisko pół miliona ludzi zmarło w Polsce. Dlaczego? Dlatego, że rząd nie potrafił zabezpieczyć ich życia i zdrowia. Popatrzcie, najgorsza jest ta luka, która powstała. Ilość zgonów i nowych urodzeń. 115 tysięcy. To tak jakby z mapy Polski nagle zniknęły Kalisz, Tarnów czy Koszalin – mówił przewodniczący PO.

Cały ten fragment wystąpienia lider PO poświęcił na mówienie o tym, jak polski rząd nie poradził sobie z pandemią. I tu znowu zabieg z podręczników do politycznego PR-u – Borys Budka wciąż powtarzał “to wy tak uważacie, to was zapytaliśmy, to jest wasza ocena, nie nasza polityków, tylko wasza wyborców”. Platforma wyraźnie próbuje wyjść do ludzi i pokazywać, że ich słucha.

Drugi element wystąpienia? Zmiana. Tak, jak i poprzedni wybieg, taka retoryka Budki to wynik badań przeprowadzonych w elektoracie. Wybory PO chcą zmian. – Czas na zmianę. Platforma Obywatelska jest partią zmiany. Zawsze wspólnie zmienialiśmy Polskę – powtarzał Borys Budka.

Co to oznacza? Koniec z ciepłą wodą w kranie – próbowali przekonywać politycy PO. Wykorzystanie tego sloganu – który zresztą był kiedyś także sloganem Jarosława Kaczyńskiego – odpowiada na potrzebę wyborców i może być całkiem udanym zabiegiem marketingowym.

Koniec Misiewiczów?

To jednak nie koniec pomysłów przedstawionych w Józefowie. Platforma między innymi proponuje także zakaz pracy w spółkach Skarbu Państwa dla polityków i jawność majątku ich rodzin. To projekt, który PiS skutecznie zamroziło w Trybunale Konstytucyjnym. Jest też dość dziwny plan na organizowanie referendum w celu odwołania posła czy senatora. Mandat poselski jest na mocy obecnego prawa mandatem, którego nie można odebrać. Można się go jedynie zrzec. PO chce także powrotu do rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora.

Co interesujące, Platforma wykorzystała w swojej prezentacji bardzo dużo danych, słupków i wykresów. Oczywiście nie ma szans, żeby ktoś je zapamiętał, ale nie taki był tego cel. Tym było raczej pokazanie, że rząd PiS sobie nie radzi – właściwie na każdym polu.

Partia zapytała też, co jest dla wyborców najważniejsze. Z badań wyszło to, co można przewidzieć i bez badań – służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, edukacja. Partia chce 6 procent PKB na służbę zdrowia w swoim pierwszym budżecie po wyborach (obecnie wydatki na służbę zdrowia to 4,8 procent PKB).

Edukacja? Tu zdaniem PO trzeba odchudzić podstawy programowe. Ponadto to państwo ma odpowiadać za wynagrodzenia nauczycieli i bieżące utrzymanie szkół, a samorządy za zajęcia dodatkowe i rozwój ucznia. Interesującym pomysłem jest odpis podatkowy za wydatki na zajęcia dodatkowe. PO chce utworzyć platformy do zdalnej nauki i wyposażyć uczniów w tablety i laptopy. Projekt komputerów dla uczniów, wtedy dla gimnazjalistów, to pomysł Donalda Tuska z 2008. Nie udało się go wtedy zrealizować.

Na zielono?

Ciekawe, że za jeden z najważniejszych tematów Platforma uznała ekologię i ochronę klimatu. To wyraźna próba pokazania, że partia widzi, jak zmienia się rzeczywistość i co interesuje młodszych wyborców.

Ale tutaj nie obyło się bez wpadki. Rafał Trzaskowski zaprezentował dane mające świadczyć na przykład o tym, że do Polski zwożone są tony śmieci. Spotkał się z natychmiastową niemal reakcją wiceministra środowiska Jacka Ozdoby z Solidarnej Polski, który tłumaczy, że tak było, ale nie jest, bo zmieniły się przepisy.

PiS oczywiście próbowało na bieżąco komentować to, co zaproponowała Platforma, ale z kontr-konferencji wyszedł koncert znanych kawałków. Było o dziurze w VAT, było o tym, że PO na pewno podniesie podatki (to dość ciekawe stanowisko w sytuacji, kiedy rząd PiS właśnie zaczął mówić o kolejnych obciążeniach), było też o emigracji do Wielkiej Brytanii i masowych powrotach za czasów PiS. To wszystko okraszone dowcipami pokroju tych, że lepiej słucha się Budki Suflera niż Borysa Budki.

– Rozumiem, że temu wydarzeniu Platformy towarzyszył powszechny pewnie w szeregach jej członków okrzyk: “Hołownia ante portas” i trzeba było zwrócić się do własnego elektoratu z przypomnieniem, że “wciąż jesteśmy” i z zapewnieniem, że chcemy walczyć o władzę, ale nie wiem czemu wszyscy musieliśmy to oglądać – próbował drwić wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.

Jeden zarzut PiS jest jednak celny – Platforma nie powiedziała nic o tym, jak pomóc przedsiębiorcom w trudnej sytuacji po pandemii. Politycy PO tłumaczą, że to są projekty, które trzeba pisać w oparciu o bardzo dokładne dane finansowe, a kreatywna księgowość jaką prowadzi od ponad roku PiS, nie pozwala na zaproponowanie w tej chwili konkretnych rozwiązań. Trzeba wejść do ministerstwa i zobaczyć jak naprawdę wygląda kasa państwa, bo ze słupków w Power Poincie niczego wyczytać się nie da.

Podsumowanie? Platforma nie zaproponowała nowego programu na kolejne wybory, ale pokazała, co jest dla niej ważne i dość dobrze rozłożyła akcenty. Pokazała przede wszystkim, że wie gdzie są najistotniejsze dziś problemy i które z nich będą potrzebowały natychmiastowych rozwiązań.

Problem polega na tym, że partia nie pokazała jednocześnie ani jednego rozwiązania. Wiemy co, ale na razie nie wiemy jak. Jedynym konkretem jest ten, że od poniedziałku PO zacznie zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o likwidacji TVP Info. Trudno nazwać to najpilniejszą potrzebą Polaków.

Czytaj też: Pulchny Przemysław Czarnek chce odchudzać uczennice. Wszystkie wpadki ministra edukacji

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNeslihan Demir-Güler: Celem jest piąte złoto Ligi Mistrzyń
Następny artykułPiS ujawnia “prawdziwy” program PO