Pandemia nie tylko wywróciła rynek gastronomiczny do góry nogami, ale przede wszystkim zweryfikowała, kto odnajdzie się w rzeczywistości zamówień online. Najlepiej radzą sobie pizzerie, kebaby i burgerownie, które serwują łatwe w przygotowaniu, popularne dania. A także restauracje sushi. – Mają rozpoznawalne marki, stałych klientów oraz kanały komunikacji z nimi. Z rozmów z właścicielami wynika, że mają wręcz większe zamówienia i obroty. W przypadku innych przedsięwzięć było to nie tylko trudne, ale i kosztowne – mówi Jakub Pindych z działu turystyki kulinarnej Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Trzeba pielęgnować plan B
W pandemicznej rzeczywistości odnalazła się restauracja La Ruina. Nowa formuła sprzedaży jej flagowych serników okazała się absolutnym strzałem w dziesiątkę, o którym mówiła cała Polska.
Równie dobrze poradziła sobie restauracja A Nuż Widelec pod kierownictwem Michała Kutra, mimo że serwuje dania raczej wysublimowane i z górnej półki. Tutaj również widać korzyści z pozostawania w kontakcie ze swoimi klientami.
– Jeżeli pandemia oraz będący jej następstwem lockdown gastronomii mogą coś wnieść w nasze życie, to jest to refleksja. Że w każdym praktycznie biznesie już dzisiaj z tyłu głowy musimy pielęgnować co najmniej jeden plan B. Żeby w podorędziu mieć sposób, aby się przeprogramować i móc funkcjonować w niekorzystnych realiach – podkreśla Pindych.
Wszystko zależy od pogody
Ulicę Świętosławską przy płycie Starego Rynku wyróżnia jedna rzecz – fara. Bazylika od lat nie znika z listy najpopularniejszych obiektów w Poznaniu i stale przyciąga kolejnych zwiedzających okolice rynku. To właśnie spacerujący zainspirowali znajdującą się kilkadziesiąt metrów obok Werandę Caffe, aby zaczęła sprzedawać grzane wino i inne ciepłe napoje. – Rano schodzą bardziej herbaty i kawy, a wieczorami grzane wino, jednakże nie ma stałej reguły. Wszystko zależy od pogody i spacerowiczów – mówią w lokalu.
W podobnej sytuacji znalazła się restauracja Mozaika przy Wrocławskiej. Knajpa słynęła z orientalnych dań, występów na żywo oraz bogatego wyboru szisz. Od czasu pierwszych i drugich obostrzeń sanitarnych jej specjały kuchni arabskiej funkcjonują głównie na wynos. Deską ratunku okazała się ruchliwość ul. Wrocławskiej, szczególnie w weekendy. Przed głównym wejściem stoi potykacz, który zachęca do kupienia wielu rodzajach grzanego wina, herbaty i kawy. Mimo że wewnątrz siadać nie można, drzwi restauracji zawsze są uchylone, a muzyka puszczana z głośników na zewnątrz zaprasza do środka. Wszystko jednak zależy od pogody. – Spacerowicze zamawiający grzańce pozwalają zapomnieć, że siedzimy na ostrzu noża – mówi kelnerka restauracji Mozaika.
W zdecydowanie gorszym położeniu znalazły się restauracje przy samej płycie rynku. W połowie wschodniej ściany oraz idealnie naprzeciw namiotu Aquanetu osłaniającego prace remontowe przy wykopach archeologicznych znajduje się restauracja Podkoziołek. Główne wejście zostało zamienione w okno odbioru dań na wynos oraz prowizoryczne stanowisko sprzedaży grzanego wina oraz grochówki. Nawet jeżeli pogoda dopisze, a na starówce pojawią się zwiedzający, to remont skutecznie odstrasza przechodniów. – Jest słabo z naciskiem na źle. Koniec kwarantanny zapowiedziany na połowę stycznia dotyczy hoteli, ale nie gastronomii. Grzańce i przekąski to kropla w morzu potrzeb – mówi sprzedawca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS