Polskie siatkarki przegrały 2:3 z Turcją w ostatnim meczu pierwszej fazy grupowej mistrzostw świata, ale w kilku momentach grały lepiej od swoich znakomitych rywalek. Nie układało im się w decydujących chwilach spotkania, w tie-breaku, ale nawet wtedy miały szansę, żeby niemalże zrównać się z Turczynkami. Popełniły jednak wspólnie z sędziami bardzo kosztowny błąd.
Różański odwróciła się z wściekłością, a Polki popełniły wielki błąd. Sprawdziły nie to, co powinny
Było 10:8 dla Turczynek i piłka w górze po ich stronie. Atak Ebrar Karakurt podbiła Zuzanna Górecka, Joanna Wołosz wystawiła piłkę na lewe skrzydło, do Olivii Różański, a ta uderzyła przeciwko podwójnemu blokowi rywalek i gdy piłka spadła, zaczęła się cieszyć. Myślała, że trafiła w boisko, ale sędzia wskazał, że punkt należy się zawodniczkom trenera Giovanniego Guidettiego.
Różański z wściekłością odwróciła się, od razu pytając o, co chodzi. Gdy usłyszała o tym, że sędziowie uznali, że jej atak był autowy, wspólnie z pozostałymi zawodniczkami zasugerowała trenerowi, żeby sprawdzić, czy piłka nie wpadła jednak w boisko. Tego dotyczył challenge, który niestety niczego Polkom nie przyniósł, a jedynie potwierdził wersję sędziów. Chwilę później pojawiło się ujęcie, na którym wyraźnie widać jednak, że piłka po uderzenie Różański zahacza o blok. Tego polska kadra nie mogła już jednak sprawdzić.
To mógł być kluczowy moment tie-breaka i meczu. Ale błędy sędziów przekraczały wszelkie pojęcie
Pozostała złość na sędziów i niedosyt. Gdyby przyznano punkt Polkom, byłoby już 10:9 – najmniejsza strata do Turczynek w całym tie-breaku. Być może udałoby się je dogonić i nakręcić nawet na ewentualne zwycięstwo w całym meczu.
Ale wynik zmienił się na korzyść Turczynek. I to im ze stanu 11:8 udało się przejść na 15:11, dzięki czemu wygrały zarówno tie-breaka, jak i cały mecz. To kluczowy moment spotkania – może nie zadecydował bezpośrednio o porażce Polek, ale bez wątpienia miał wpływ na końcowy wynik. Z jednej strony błąd popełniły zawodniczki, które mogły poprosić o sprawdzenie bloku. Z drugiej, to, jak często mylili się w tym meczu sędziowie, przechodziło już wszelkie pojęcie. I to także ich zasługa, że Polki nie zdobyły wówczas tak ważnego punktu w trakcie decydującej partii spotkania.
Lavarini: Nie mogliśmy już nic zrobić
– Czasem sprawdzamy coś, bo ja to zobaczyłem i poprosiłem o challenge. Czasem nie widzę dokładnie akcji i nie wiem, na czym się skupić, więc słucham dziewczyn i wtedy wiem, co mamy do sprawdzenia. W tamtym momencie większość sugerowała, że ta piłka po prostu wpadła w boisko. Po chwili już w dyskusjach przewijało się, że tam chyba bardziej była szansa na zahaczenie o blok. Ok, ale wzięliśmy challenge, wybraliśmy, co sprawdzamy i nie mogliśmy już nic zrobić. I na nasze nieszczęście dokładnie to zobaczyliśmy na ekranach: atak był autowy, ale po bloku – tłumaczył po meczu trener polskich siatkarek, Stefano Lavarini.
– Cóż, to się zdarza, zwłaszcza w takich momentach, gdy gra się na limicie. Wszyscy mówią tak, jak widzieli to ze swojego punktu widzenia. Nie zawsze jest łatwo zachować taki spokój, żeby wszystko dobrze ocenić, a do tego odpowiednio przekazać. Ktoś musiał coś wybrać, wybraliśmy źle. Ale w takich sytuacjach muszę słuchać się dziewczyn i im wierzyć. Mam świadomość, że popełniłem dziś błędy, może nawet więcej niż zawodniczki – dodał Włoch.
Kolejny mecz Polki zagrają we wtorek, 4 października z Serbią. Ich kolejnymi rywalami w drugiej fazie grupowej w Łodzi będą USA, Niemcy i Kanada.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS