Punkt testowania na obecność wirusa SARS-CoV-2 przy ul. Ostródzkiej wygląda jak wiele innych. Chętni na badanie podjeżdżają samochodem, a obsługa pobiera wymaz. Z tym że Ostródzka to wąska, jednopasmowa ulica. Niegdyś peryferyjna, dziś to jedna z ważniejszych dróg prowadzących na Zieloną Białołękę. Ruch jest duży, także pieszy, bo obok wyrosły duże osiedla domów szeregowych. A chodniki zostały wąskie.
Punkt wymazowy na COVID-19
Mimo to ustawiają się na nich samochody kierowców czekających na test. Bywa że zajmują nie tylko kilkaset metrów ul. Ostródzkiej, ale sznur zawija we Współczesną i blokuje chodnik także tu. – Od kilkunastu dni mamy notoryczny korek pod domem. Ustawiają się o godz. 10 i stoją do 17, czyli do zamknięcia punktu. Oczywiście cały czas na włączonych silnikach – opowiada pan Tomasz, mieszkaniec sąsiedniego osiedla.
Smród z rur wydechowych przeszkadza i zatruwa powietrze. Ale to nie jedyny problem. – Z osiedla po prostu nie da się wyjść. Żeby nie zastawiać jezdni, kierowcy stają samochodami na chodniku, i to jak najbliżej płotu, blokując pieszym całe przejście – opowiada nasz czytelnik.
Kolejka do punktu testowania na Covid-19 na przy Ostródzkiej zastawia chodnik fot. od czytelnika
– Chodzę tędy z dziećmi, w tym jednym w wózku, bywa, że drugie jedzie na małym rowerku. Nie mamy jak omijać tych samochodów jezdnią. A na zwróconą uwagę, że blokują przejście, większość kierowców nie reaguje – dodaje.
Gdy na początku zeszłego tygodnia doczekał się w końcu reakcji, to nie takiej, jak oczekiwał. – Kolejny raz nie mogłem przejść, więc złożyłem lusterko w jednym ze stojących aut, żeby zmieścić się z wózkiem. A kierowca wyskoczył i podbiegł do mnie z włączonym paralizatorem – opowiada.
Pan Tomasz narobił krzyku, zbiegli się sąsiedzi, więc agresor paralizatora nie użył. Zamknął się po prostu w aucie. Nasz czytelnik wezwał policję, ale nie ma już większej nadziei na przestrzeganie przepisów. – Powiedzieli, że skoro złożyłem lusterko, to moja wina. Na wezwania o blokowanie chodników służby już w ogóle nie reagują. Ani straż miejska, ani policja. Śmieją nam się w nos. Pokutuje przekonanie, że „przecież muszą gdzieś stać” – opowiada zrezygnowany pan Tomasz.
Nikt nie reaguje
Na początku zeszłego tygodnia zapytaliśmy o sytuację na Ostródzkiej w komendzie stołecznej policji. Jej biuro prasowe nie odpowiedziało do dziś. Prowadząca punkt spółka Bellesa-Med także nie odpowiada na pytanie, jak zamierza rozwiązać problem. W referacie prasowym straży miejskiej usłyszeliśmy, że we wskazanym miejscu było tylko jedno zgłoszenie od mieszkańców, które dotyczyło nieprawidłowego postoju. – W tym przypadku interwencję zrealizował wcześniej patrol policyjny – informują strażnicy miejscy.
W międzyczasie doszło do kolejnej zaskakującej sytuacji, bo samochody stojące w kolejce zastawiły także przystanek komunikacji miejskiej. – Przyjechał dyżurny z Zarządu Transportu Miejskiego. I zaczął tak kierować ruchem, żeby samochody stojące w kolejce przejechały z przystanku i ustawiły się na… chodniku. Tym samym usankcjonował łamanie przepisów i całkowite zajęcie chodnika – tłumaczy pan Tomasz.
Kolejka do punktu testowania na Covid-19 na przy Ostródzkiej. Dyżurny ZTM instruuje kierowców, żeby nie stawali na przystanku fot. od czytelnika
Tomasz Kunert z Zarządu Transportu Miejskiego: – Rejon przystanku na Ostródzkiej był objęty nadzorem ruchu operatora obsługującego linię autobusową ze względu na utrudnienia w płynności ruchu i obsłudze przystanku. Zadaniem pracownika nadzoru ruchu było zapewnienie dojazdu do przystanku i wjazdu autobusu w zatokę. O sytuacji powiadomiliśmy straż miejską – informuje.
Pan Tomasz dodaje w rozmowie z nami, że w poniedziałek sytuacja się powtórzyła. Dyżurny ZTM nadal kierował samochody z kolejki na chodnik, a piesi nie mogą przejść chodnikiem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS