Jak opowiada Georgii, w poniedziałek 23 listopada rano robił małe zakupy w jednej z krakowskich Biedronek. Po odejściu od kasy samoobsługowej i wyjściu przed sklep miał zostać bez ostrzeżenia zaatakowany od tyłu przez 25-letniego mężczyznę, ochroniarza sklepu. „Byłem już prawie na przystanku, kiedy poczułem trzy mocne uderzenia w plecy” – opisuje w szczegółowej relacji na Facebooku.
„Po tym jak zrozumiałem, kim jest ten pan, zapytałem się go z charakterystycznym wschodnim akcentem (no bo inaczej nie potrafię), co się w ogóle tutaj dzieje. Usłyszawszy obce dźwięki, ten pan powalił mnie na ziemię, usiadł na moim kręgosłupie i zaczął zakładać na mnie kajdanki” – pisała dalej ofiara ataku.
Ochroniarz: Zamknij się ty k**wa Ukraińcu
„Ale on mnie nie puszczał, co więcej, zaczął mocno naciskać swym kolanem, dławiąc mnie całą wagą swojego ciała. JA ZACZĄŁEM KRZYCZEĆ, ŻE SIĘ DUSZĘ, WOŁAŁEM PRZYCHODNIÓW O POMOC, ŻEBY KTOŚ ZADZWONIŁ NA POLICJĘ. Nikt mi nie pomógł. Dosłownie nikt. Krakowianie przechodzili obok mnie, nawet nie zwracając uwagi. I chociaż nie udało mi się uzyskać reakcji tłumu, reakcja kretyna, który mnie dusił, była błyskawiczna. Warknął do mnie: „Zamknij się ty k**wa Ukraińcu”, po czym zalał moje oczy obfitą porcją gazu pieprzowego. I ja się zamknąłem, bo nie chciałem dostać jeszcze” – kontynuował relację Georgii.
Kiedy Georgii w końcu wyjaśnił, że ma paragon w kieszeni, ochroniarz sprawdził jego słowa i rozkuł mężczyznę. Ten jednak nie zamierzał tak sprawy zakończyć i skierował się do kierowniczki sklepu. Dopiero po tym, jak zaczął wzywać policję, kobieta pozwoliła mu przemyć oczy w łazience dla pracowników.
„Jak myślicie co, jako pierwsze, zrobił policjant zobaczywszy mnie? Zmusił mnie do ubrania maseczki, no oczywiście. Powiem tylko, że aż do chwili, kiedy w końcu zdjęto ze mnie kajdanki, byłem w maseczce, przez co się dusiłem dwa razy mocniej, bo nie mogłem normalnie oddychać – cała maseczka była zalana gazem” – zwracał uwagę Georgii.
Pobicie przez ochroniarza Biedronki. Działania policji
Po spisaniu danych zgłaszającego oraz ochroniarza, policjanci kazali Stanishevskiemu składać zawiadomienie na komisariacie. „Poszedłem więc tam. Pani w okienku kazała mi czekać w poczekalni. Siedziałem tam chyba z półgodziny. Potem przyszedł jeden z policjantów, którzy brali udział w interwencji w sklepie, i kazał mi wsiąść do radiowozu, bo pomylili jakieś dane, i muszą ponownie wprowadzić je do systemu” – opowiadał pobity.
„Potem powiedział, że i tak niepotrzebnie czekam, bo bez karty informacyjnej ze szpitala nie będę przyjęty. Poszedłem, więc do szpitala. Żeby już nie wydłużać i tak olbrzymiej monografii, powiem na koniec tylko, że dzisiaj ponownie byłem na komisariacie, żeby złożyć zeznania w tej sprawie, no i znów zostałem odesłany do domu, bo mi kazali tym razem przyjść przed godziną 15-stą” – zakończył. Podkreślał, że pomimo upływu prawie dwóch dni, nie otrzymał żadnych przeprosin ze strony pracowników lub przedstawicieli sklepu.
Komunikat sieci Biedronka
W środę 25 listopada pojawiła się oficjalna wypowiedź sieci dyskontów Biedronka. „Ta sytuacja nie powinna się zdarzyć, a klienta przede wszystkim przepraszamy. Natychmiast po otrzymaniu pierwszego sygnału poddaliśmy to zdarzenie gruntownej analizie. Nie ma i nie będzie naszej zgody na takie zachowanie, a pracownik zewnętrznej agencji ochrony Argus nie będzie więcej pracował w naszych sklepach”- podkreślało biuro prasowe firmy.
Czytaj też:
Pandy przy stolikach i piwo Corona. Nietypowy protest w dobie epidemii
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS