A A+ A++

Klaudia Jachira: To była dziwna sytuacja. Pracowałyśmy akurat nad ustawą o gatunkach obcych. Za chwilę miała się zacząć komisja, więc nanosiłam ostatnie poprawki. A on, jak gdyby nie zauważając, że pracujemy, podszedł i ni z tego, ni z owego zapytał, czy ja mu mogę powiedzieć, czy to wypada przychodzić w sukience w kwiatki do Sejmu.

I co pani odpowiedziała?

– Byłam w szoku, ale odpowiedziałam, że tak, wypada: “Dlaczego by miało nie wypadać? Z czym masz problem?”. I tyle. Za chwilę moja koleżanka jeszcze zapytała go, czy nie zauważył przypadkiem, że jesteśmy zajęte. Trochę go zgasiłyśmy, ale sytuacja była nieprzyjemna.

To był kolega z klubu?

– Tak. Z Koalicji Obywatelskiej.

Nie zdradzi pani który?

– Wolałabym nie.

Klaudia Jachira: “Dziadersi” są i w PiS, i w KO

Ale z tych “starszych” czy “młodszych”?

– Ze starszych. Takie podejście to moim zdaniem kwestia generacyjna i nie ma tu chyba większego znaczenia, czy kolega był z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Polskiego Stronnictwa Ludowego czy Prawa i Sprawiedliwości. Choć uważam, że określenie “dziadersi” nie dotyczy tylko jednego pokolenia, bo mentalność polityczna nie zawsze jest powiązana z wiekiem, to jednak wrażliwość na zagadnienia feministycznie układa się generacyjnie. Starsi posłowie nie czują, że rzeczywistość trochę się zmieniła.

Swoją drogą nie mogę uwierzyć, że kiedyś kobiety musiały walczyć o to, żeby wolno im było chodzić w spodniach, a teraz czyjeś oburzenie wywołał strój chyba najbardziej stereotypowo kobiecy. 

Często słyszy pani od kolegów w Sejmie uwagi na temat wyglądu?

– Zdarzało się. Bywają uwagi typu “ale jesteś niewyspana” – w sytuacji gdy obrady ciągną się do drugiej w nocy. Po takiej długiej sesji nikt nie wygląda świeżo, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby komukolwiek zwracać wtedy uwagę – czy to kobiecie, czy mężczyźnie.

Pani zdaniem to seksizm?

– W tych przypadkach – brak kultury. Ale czepianie się sukienki w kwiatki to już jednak jest seksizm. Nie słyszałam nigdy, żeby któregoś z posłów pytano, czy np. jego garnitur ma odpowiedni kolor. Daje się odczuć różnicę w traktowaniu płci. Nie ukrywajmy, że bardziej zwraca się uwagę na wygląd kobiet – i to nie tylko w Sejmie. Co rusz słychać informacje o tym, że jakaś dyrektorka w liceum pilnuje, czy nastolatki mają sukienki przed, czy za kolana. 

Pani zdaniem mogą mieć przed kolana?

– Oczywiście! Dlaczego nie? Każda kobieta ma prawo decydować o tym, jak się ubrać. Nie powinny tego robić za nie dyrektorki, babcie, matki – ani nie powinni tego robić ojcowie. Zresztą mężczyznom też często nie pozwala się decydować o własnym ubiorze. Mojego asystenta nie wpuszczono kiedyś do Sejmu dlatego, że miał krótkie spodenki.

O Krystynie Pawłowicz: Skrytykuję ją za wszystko – ale nie za sałatkę 

Może w Sejmie trzeba szokować? Kilka lat temu Krystyna Pawłowicz jadła sałatkę na sali sejmowej, a teraz jest sędzią w Trybunale Konstytucyjnym.

– Tak zupełnie szczerze: Krystyna Pawłowicz to jest jedna z najgorszych, najbardziej szkodliwych osób, jakie kiedykolwiek znalazły się w polskiej polityce, i za wiele rzeczy jestem w stanie ją krytykować – ale akurat nie za tamtą sałatkę. Sejm działa w nienormalny sposób. Obrady trwają nieraz po 16 godzin i to naprawdę nic dziwnego, że ktoś zrobi się głodny albo będzie mieć zamknięte oczy, bo np. ma dosyć sztucznego światła.

Czyli pani zdaniem zasady życia sejmowego są zupełnie nieżyciowe?

– Totalnie! Chcemy przestrzegać zasad, to wprowadźmy regulaminowe przerwy co określony czas, kolejno: co półtorej godziny obrad 15 minut przerwy. I wtedy przestrzegajmy zasad, że nie jemy, nie śpimy itd. Dziś w Sejmie panuje absolutny brak higieny pracy, którego żaden człowiek by nie wytrzymał.

Dress code w Sejmie: Suknia Aleksandry Miller by przeszła 

Wracając do wątku sukienki: pamięta pani sukienkę, którą prawie 20 lat temu premierowa Aleksandra Miller włożyła na spotkanie z cesarzem i cesarzową Japonii?

– Tak, bardzo kolorowa!

Aleksandra Miller i cesarzowa Japonii Michiko SŁAWOMIR KAMIŃSKI

Kwiecista, z napisami typu “sexy”, “cute” itd. Pani premierowa na pewno uznała wtedy, że ubrała się ładnie, a jednak zrobił się mały skandal. Czy gdzieś jest granica, której nie należy przekraczać?

– To była inna rzeczywistość i inna mentalność. Kobieta miała przede wszystkim ładnie wyglądać przy polityku mężczyźnie. Mam nadzieję, że te czasy bezpowrotnie minęły. Dużo bardziej ciekawa byłabym tego, o czym była rozmowa. Ale tego nikt niestety nie pamięta. Poza tym to było spotkanie, na którym obowiązywał protokół dyplomatyczny. Jeżeli gdzieś są sztywno określone zasady, które przedstawia się mi przed wizytą, to ja się do nich stosuję. Natomiast nigdy nie powiedziałabym, że kolorowa sukienka w kwiaty u kobiety jest czymś nieeleganckim. Albo krótkie spodnie u mężczyzny przy 30-stopniowym upale.

Krótko mówiąc: dziś w Sejmie taka sukienka, jaką miała na sobie pani premierowa w tamtej pamiętnej sytuacji, również by przeszła?

– Mam nadzieję. A przede wszystkim mam nadzieję, że w końcu przestaniemy zwracać uwagę na to, w czym kobiety przychodzą do pracy, i będziemy się skupiać na tym, nad czym pracujemy – a nie, jak jesteśmy ubrane. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLechia Gdańsk. Trenerzy Stokowiec i Smolarow podsumowali zgrupowanie w Gniewinie
Następny artykułGm. Gorzyce. 5 zastępów straży gasiło pożar w Orliskach. Budynek gospodarczy spłonął doszczętnie [zdjęcia]